Na polskim rynku piwa dominują trzy koncerny. Ale olsztyński Jurand znalazł na to sposób. Poszedł w specjalizację.
Do ostatniego etapu konkursu na członka zarządu ds. sprzedaży w spółce Browary Warmińsko-Mazurskie Jurand sp. z o.o. w Olsztynie przeszło pięciu kandydatów. Aleksander Roda był wśród nich jedynym, który nie miał do czynienia z branżą piwną. Pewnie dlatego wygrał. Doświadczenia z firmy Nata, tej od wody mineralnej, gdzie wcześniej pracował jako dyrektor handlowy po powrocie z ośmioletniego pobytu w Niemczech (studia ekonomiczne i pierwsza praca), też się przydały. Szło mu na tyle dobrze, że po półtora roku został prezesem Juranda.
Warzą przez 126 lat
Kiedy poznał historię firmy, poczuł dumę, że przyszło mu pracować w browarze o ponad 120-letniej tradycji. Browar Jurand jest najstarszym zakładem produkcyjnym w mieście. Pierwsze hektolitry piwa uwarzono w Waldschloßchen Brauerei (Leśny Zameczek) w 1879 r. Zakład był wówczas własnością spółki Bayrisch-Bier-Brauerei F. Matern et Comp. Nazwa Waldschloßchen Brauerei została utrzymana przez braci Friedricha i Adolfa Daumów, którzy kupili browar na początku lat trzydziestych XX w. i całkowicie go zmodernizowali. Większości z zastosowanych wtedy nowoczesnych rozwiązań technicznych nie miały inne browary niemieckie czy czeskie. Rocznie produkowano tu w tym czasie 30 tys. hektolitrów piwa, co dawało olsztyńskiemu browarowi pierwsze miejsce w południowej części ówczesnych Prus Wschodnich. Olsztyńskie piwo cieszyło się także dużą popularnością za granicą — na polskim Mazowszu.
Wojny światowe nie tknęły browaru w Olsztynie. Zrobiła to dopiero w 1945 r. Armia Czerwona. Zdobywając miasto, spaliła i browar. Potem, po odbudowie, przez blisko 20 lat zamiast piwa produkowano w nim inne napoje chłodzące. Do warzenia złocistego napitku powrócono dopiero w 1964 r.
W 1992 r. przedsiębiorstwo sprywatyzowano. Od 1997 r. większość udziałów w Jurandzie ma berlińska rodzinna firma drinks&food GmbH, producent wódek i likierów, rumu Asmussen, win, papierosów i specjalistycznych żarówek (pozostałe — prywatny kapitał polski).
Piwo niszowe
Sytuacja polskich małych browarów (do 150 tys. hektolitrów produkcji rocznie), których jest prawie 40 (w Niemczech 1,2 tys.), wygląda dramatycznie. Krajowy rynek zdominowały trzy światowe koncerny: Heineken, SAB Miller i Carlsberg. Mają 20 najbardziej znanych polskich marek piwnych i opanowały około 90 proc. rynku. Nic dziwnego, że małe browary padają jak muchy. W zeszłym roku splajtowało ich siedem, w tym dwa.
Gdy Aleksander Roda został prezesem Browarów Warmińsko-Mazurskich Jurand, prędko się zorientował, że firma jest w tragicznej sytuacji. Musiał więc znaleźć sposób na zawrócenie jej znad przepaści.
— Żeby mieć jakiekolwiek szanse utrzymania się na rynku, przyjęliśmy trzy lata temu strategię pierwszego polskiego browaru specjalności. To znaczy — zaczęliśmy produkować piwa inne niż jasne pełne. Jest to strategia piw niszowych, które pozwalają na osiągnięcie wyższej rentowności niż przy produkcji piw jasnych — mówi prezes Roda.
Tym sposobem w sklepach, pubach i restauracjach pojawiły się piwa Jurand Mocne, Premium, ciemne mocne Koźlak, czarne typu irlandzkiego Dublin czy piwa owocowe — imbirowe Zingi (łac. nazwa imbiru) i marka Dribeer — o smakach: malinowym, pomarańczowym, cytrynowym.
Kiedy niemiecka drinks&food GmbH przejmowała podupadającą olsztyńską spółkę, ta miała browary w Olsztynie, Biskupcu i Szczytnie. Dziś biskupiecki browar nie istnieje, a szczycieński zamieniono na fabrykę wódek i likierów. Za to browar olsztyński radzi sobie coraz lepiej, a to dlatego, że nowy właściciel uruchomił nowoczesną rozlewnię i kotłownię, wymienił filtr piwa, zmodernizował myjkę butelek, zwiększył nakłady na wydajność produkcji, zadbał o środowisko naturalne. Dotychczas zainwestował w Juranda ponad 25 mln zł i są efekty — wysoka, gwarantowana jakość piwa oraz zwiększona sprzedaż.
— Nasza produkcja odbywa się w otwartych kadziach, tzn. wyrabiamy je klasyczną metodą zapewniającą najlepsze walory zapachowe i niepowtarzalny smak. Jest to dziś technologia zupełnie wyjątkowa, w której piwo warzone jest od trzech do nawet dziesięciu tygodni, jak w wypadku Koźlaka. Znacznie droższa, ale pozwala uzyskać bardzo wysoką jakość produktu — tłumaczy prezes.
Najnowszymi produktami olsztyńskiego Juranda są: piwo pszeniczne Faustus (powstaje w kooperacji z lokalnym niemieckim browarem spod Monachium) i polskie czarne piwo Heban (reklamowane hasłem „Heba nowe”) — na rynku od czerwca.
Jurand Mocne i Premium są markami regionalnymi, ale piwa Heban, Dublin, Koźlak czy Faustus można kupić w hipermarketach zarówno w Krakowie, Gdańsku, jak i Warszawie.
Kosiarz złota
Niszowe piwa Juranda od razu zdobyły uznanie smakoszy. Dwa lata temu Jurand Mocne sięgnęło po złoty medal na Ogólnopolskim Święcie Chmielarzy i Piwowarów „Chmielaki” (najbardziej prestiżowy polski konkurs piwny). Sukces ten powtórzył w tym roku Heban. W listopadzie Heban dorzucił do firmowej kolekcji kolejny złoty medal, tym razem zdobyty na międzynarodowym konkursie „Beer star” w Norymberdze. Jurand wyprzedził dwa renomowane browary czeskie: Pivovar Cerna Hora i Plznensky Prazdroj.
— To dla nas wielkie wyróżnienie, bo w konkursie brało udział 150 browarów z 23 krajów świata, a jury oceniało aż 400 gatunków piwa. Jesteśmy też jedyną polską marką wyróżnioną w tym konkursie — nie ukrywa satysfakcji Aleksander Roda.
Olsztyńskie piwa produkuje się wprawdzie z niemieckiego chmielu i słodu, ale specjalnie wyselekcjonowane drożdże są polskie, a woda głębinowa pochodzi z własnych ujęć. Teraz w Jurandzie rośnie nadzieja, że medale i sukcesy uda się przełożyć na powodzenie w sprzedaży na rynku krajowym i zagranicznym.
A zapowiedzi są budujące, bo od dwóch lat w Niemczech idzie coraz lepiej Jurand Premium. Natomiast od zeszłego roku Jurand rozpoczął eksport swojego piwa do rosyjskiego obwodu kaliningradzkiego i do USA. W Kaliningradzie i obwodzie sprzedaje czarne piwo w prawie stu pubach. Amerykanie coraz chętniej delektują się Jurandem Premium i Mocnym oraz Hebanem. Niemcy, Amerykanie i Rosjanie opróżniają co dziesiątą Jurandową butelkę — i wygląda na to, że będą chcieli więcej. Wszystko też wskazuje na to, że najpóźniej wiosną 2006 r. pierwsze partie piwa z Olsztyna pojadą do Kanady.
— Mamy nadzieję, że te sukcesy europejskie i światowe wpłyną na wzrost spożycia naszego piwa w regionie. Bo rynek regionalny, w promieniu 200 km, czyli Warmia i Mazury, Trójmiasto i Warszawa, jest dla nas najważniejszy — zapewnia prezes Juranda.