Ceny konsumpcyjne stanęły, ale tylko na chwilę

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2023-07-31 12:32

W ciągu trzech miesięcy między kwietniem a lipcem przeciętne ceny konsumpcyjne w Polsce w ogóle nie wzrosły. Ostatni raz taka sytuacja wydarzyła się ponad cztery lata temu.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Jest w tym oczywiście sporo efektów sezonowych i przejściowej z natury rzeczy deflacji paliwowej, ale zmiana jest istotna i zapewne odczuwalna dla firm i konsumentów. Ceny hamują, dzięki czemu uwalnia się część potencjału nabywczego ludności.

Nie wszystkie trendy są natomiast jednoznacznie pozytywne. W wielu cenach widać uporczywość, która prawdopodobnie będzie trudna do szybkiego wyeliminowania. Dlatego na szybki spadek głównego wskaźnika inflacji do bardzo niskiego poziomu raczej nie możemy liczyć.

W lipcu inflacja cen towarów i usług konsumpcyjnych w Polsce wyniosła 10,8 proc. wobec 11,5 proc. w czerwcu. Tak wynika ze wstępnych danych GUS (ostateczne poznamy w połowie sierpnia), pokazujących zmianę cen w porównaniu z analogicznym miesiącem zeszłego roku. Ten najpopularniejszy wskaźnik kumuluje zatem wszystkie miesięczne zmiany cen z ostatnich dwunastu miesięcy. Jego zaleta i przyczyna powszechnego wykorzystania wynika z faktu, że stanowi podsumowanie zmian cenowych w ciągu całego roku.

W celu zrozumienia bieżącego kierunku zmian cen lepiej natomiast jest patrzeć na dane liczone miesiąc do miesiąca. W lipcu ceny spadły o 0,2 proc. w porównaniu do czerwca, zaś w maju i czerwcu dynamika była zerowa. Przez trzy miesiące przeciętny poziom cen w ogóle nie wzrósł. Ostatni raz taka sytuacja wydarzyła się na przełomie lat 2018 i 2019.

Oczywiście musimy dokonać pewnej korekty. Ceny mają silne tendencje sezonowe, w połowie roku zawsze rosną wolniej niż na przełomie roku. Gdy usuniemy ten efekt, łączny wzrost cen między kwietniem a lipcem wyniósł ok. 0,4 proc., czyli wciąż mało jak na okres trzymiesięczny. Gdyby ceny rosły w tym tempie przez cały rok, inflacja znajdowałaby się poniżej celu inflacyjnego banku centralnego.

W celu zrozumienia skali bieżących zmian cen dobrze jest też usunąć żywność, paliwa i energię, ponieważ ceny tych towarów zależą w dużej mierze od zmian na rynkach surowcowych. Tak liczone ceny bazowe zwiększyły się w ciągu trzech miesięcy o 1,7 proc., czyli już więcej, niż pokazują główne wskaźniki. Gdyby tak rosły przez cały rok, inflacja wynosiłaby ok. 7 proc.

I to w całym obrazie inflacyjnym jest wciąż niepokojące. Zakupy konsumentów spadają, ceny surowców spadają, zaburzenia podażowe związane z wojną i pandemią minęły, a mimo to wiele firm wciąż podnosi wyraźnie ceny. Co będą robić, kiedy popyt przyspieszy?

Uporczywość inflacji jest w pewnej mierze naturalna. Spirala inflacyjna z lat 2021-22 nie jest łatwa do odkręcenia, musi to zająć wiele kwartałów, a może nawet lat. Ważne, że zmierzamy w dobrym kierunku – ceny rosną coraz wolniej, więc wolniej będą też rosły wynagrodzenia nominalne, a przez to fundamentalna presja inflacyjna będzie coraz niższa.

Jest to jednak długi proces. I dlatego ostatnie przyhamowanie cen nie może być traktowane jako sukces. To przykuc na długiej drodze.