Chiny od lat są największym importerem pszenicy, więc przyzwyczaiły rynek do nieustannie wysokiego popytu. Jak podają jednak anonimowe źródła agencji Bloomberg, w ostatnich miesiącach Państwo Środka wstrzymało się z zamówieniami. Zaalarmowało to handlarzy fizycznym towarem i inwestorów grających na kontraktach. Cena pszenicy spadły w ostatnim miesiącu o 9 proc., do 614,1 centów (USc) za korzec.
Instytucje zajmujące się przewidywaniami na rynku surowców, takie jak Międzynarodowa Rada Zbożowa (IRC) oraz amerykański Departament Rolnictwa, nadal przewidują duży popyt Chin na pszenicę, zarówno w obecnym, jak również przyszłym roku. Jeżeli jednak pesymistyczne przesłanki znajdą potwierdzenie, to nie po raz pierwszy progności zostaną zaskoczeni.
Do niedawna Departament Rolnictwa z USA przewidywał stabilny wysoki popyt z Chin również na kukurydzę. Od stycznia do kwietnia eksport pszenicy ze Stanów Zjednoczonych do Chin pozostawał równy średniej historycznej, jednak w maju zaczął wyraźnie spadać. W ostatnim tygodniu piątego miesiąca roku aktualne kontrakty przewidywały tylko dostawy na 83,6 tys. ton do końca 2024 r. W analogicznym okresie 2023 r. dostarczono aż 631,6 tys. ton. Na kontraktach na kukurydzę nie widać jeszcze reakcji - cena to 457,4 USD za buszel.
Spadek zainteresowania importem zboża ma źródło nie tylko w słabości chińskiej gospodarki, ale też dużych zapasach. Rząd w Chinach przez długi czas gromadził zapasy pszenicy i kukurydzy, aby dać oddech lokalnym rolnikom, których towar wkrótce zaleje lokalny rynek. Jeżeli nie zaskoczą deszcze, ich produkcja będzie większa od popytu, co tylko powiększy nadpodaż.