Polacy wydają na ochronne
polisy na życie 10 razy mniej niż Amerykanie. Ubezpieczyciele liczą, że z roku na rok będą wydawać więcej.
W 2006 r. Polacy kupili 1,27 mln polis na życie (klasycznych, bez polis z funduszem kapitałowym). To o 40 tys. mniej niż rok wcześniej. Spadła również zebrana składka. Mimo to ubezpieczyciele z optymizmem patrzą w przyszłość
— Pierwotna funkcja polis na życie, którą jest ochrona, została w Polsce zapomniana. Na potęgę kupowane są polisy z funduszem kapitałowym, które są inwestycją, a nie ochroną. Wraz ze wzrostem zamożności będzie się to zmieniało, bo ludzie zaczną myśleć o zabezpieczeniu bliskich w razie wypadku — mówi Romuald Kępa, prezes Pramerica Życie.
Funkcję ochronną zapewniają polisy ze składką regularną, z których w razie śmierci ubezpieczonego zostanie wypłacone odszkodowanie. I to często niemałe.
— Średnie świadczenie wśród naszych klientów wyniosło w 2006 r. 100 tys. zł, a najwyższe 750 tys. zł — zdradza Romuald Kępa.
W przyszłości świadczenia będą pewnie wyższe, bowiem średnia suma ubezpieczenia klienta Pramerica wynosi 200 tys. zł, a ponad 100 klientów ma polisy na 1 mln zł. Rekordzista jest ubezpieczony na 4 mln zł.
Nawet jeśli Polacy przekonają się do polis, jeszcze długo będziemy w tyle za Zachodem.
— Dopiero za 20 lat osiągniemy obecny poziom rynku amerykańskiego, na którym polisy na życie posiada 50 proc. gospodarstw domowych — prognozuje Kępa.
Dziś Polacy przeznaczają na składki na polisy na życie zaledwie 0,5 proc. dochodów, a np. Amerykanie 5 proc. Jeszcze gorzej wypadamy w przeliczeniu rocznej składki na mieszkańca — w Polsce wynosi ona 100 USD. To 10 razy mniej niż w Niemczech i 33 razy mniej niż w Wielkiej Brytanii, która jest światowym liderem.