Co mówi Grzegorz Ś., a co robią sądy

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2025-08-12 20:00

Menedżer znany z pracy dla Aleksandra Gudzowatego przekonuje, że oskarżono go o popełnienie aż 30 przestępstw bezpodstawnie i na podstawie sfabrykowanych dowodów. Sądy tego nie potwierdzają

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jak Grzegorz Ś., który zarządzał grupą Bartimpeksu, kontrolowaną przez Aleksandra Gudzowatego, tłumaczy to, że jego oskarżenie o wyprowadzanie majątku z tejże grupy jest bezpodstawne i oparte na sfabrykowanych dowodach?
  • co do powiedzenia mają wywołani przez menedżera do tablicy: prowadzący jego sprawę prokurator i adwokat, będący jednym z jego obrońców?
  • co to ma wspólnego ze śledztwem w sprawie mafii VAT-owskiej, w której zarzuty usłyszeli m.in. były komendant główny policji i znany dziennikarz?
  • i jakie postanowienia niekorzystne dla Grzegorza Ś., i niepotwierdzające jego słów, podjęły ostatnio wrocławskie sądy?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Grzegorz Ś. od 2011 r. zarządzał firmami biopaliwowymi i spirytusowymi z grupy Bartimpeksu kontrolowanej przez Aleksandra Gudzowatego, kiedyś jednego z najbogatszych Polaków. Od 2013 r., po śmierci biznesmena, zarządzał także spółką matką. W grudniu 2022 r. białostocki wydział Prokuratury Krajowej oskarżył go o liczne przestępstwa, m.in. oszukanie Tomasza Gudzowatego, syna i głównego spadkobiercy Aleksandra, oraz wyprowadzenie majątku spółek Bartimpeksu, takich jak Wratislavia-Biodiesel, Krakus i Akwawit, do kontrolowanych przez siebie podmiotów.

Proces Grzegorza Ś. i trzech innych osób ruszył przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu w październiku 2023 r. i toczył się spokojnie aż do niedawna, kiedy zawisł na włosku. Tak przynajmniej przekonywał menedżer nazywany „pionierem biopaliw w Polsce”, który stwierdzał w mediach, że śledztwo w jego sprawie miało charakter gangsterskiej zmowy, w ramach której fabrykowano i kreowano dowody.

Opierając się na tych argumentach, obrońcy Grzegorza Ś. złożyli szereg wniosków: o zwrócenie sprawy prokuraturze lub jej zawieszenie, a także o uchylenie stosowanych wobec niego środków zapobiegawczych. Kolejne rozstrzygnięcia wrocławskich sądów (okręgowego i apelacyjnego) okazały się jednak dla Grzegorza Ś. niekorzystne, a wydający je różni sędziowie uznali m.in., że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż popełnił zarzucone mu przestępstwa.

Mafia VAT-owska

Grzegorz Ś. przekonuje, że dowody na potwierdzenie jego słów pozyskała Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu w innym śledztwie, w którym menedżer ma status pokrzywdzonego. Chodzi o głośne postępowanie dotyczące mafii VAT-owskiej, w którym zarzuty usłyszeli m.in. były komendant główny policji Zbigniew M. i były już dziennikarz Mateusz W. Obaj są podejrzani o udział w działającej od 2021 r. zorganizowanej grupie przestępczej, która oprócz oszustw podatkowych i fałszowania odpadów miała m.in. próbować odsunąć od prowadzenia śledztwa prokuratorkę Katarzynę Żarkowską w zamian za kwotę od 6 do 8 mln zł.

Prokuratura szacuje straty skarbu państwa na setki milionów złotych, śledztwo dotyczy około 100 firm, prawie 50 osób usłyszało zarzuty, z których sześć jest aresztowanych. Co to wszystko ma wspólnego z Grzegorzem Ś.? Zdaniem śledczych udział w procederze brały m.in. firmy Wratislavia-Biodiesel i HGBS Finanse, które znany menedżer kontrolował i którym szefował do swego aresztowania w 2019 r. Później zarządzanie nimi przejęli odpowiednio Dariusz G. i Łukasz Stuczyk. I dziś obaj mają zarzuty udziału w gangu wyłudzającym VAT (nie przyznają się do winy), a pierwszy z nich na podstawie decyzji sądów już od ponad dziewięciu miesięcy przebywa w areszcie.

Nagrane rozmowy

Dariusz G. i Łukasz Stuczyk (wyraził zgodę na publikację jego pełnych danych osobowych) do 2020 r. blisko współpracowali z Grzegorzem Ś., ale w związku z wydarzeniami, do których doszło w śledztwie białostockim, i które opisywaliśmy w PB, mocno się poróżnili. Przypomnijmy: Grzegorz Ś. trafił do aresztu w sierpniu 2019 r., a wyszedł z niego w kwietniu 2020 r. dzięki wpłaceniu 3 mln zł kaucji. Na wolności nie przebywał jednak zbyt długo, bo już w lipcu 2020 r. ponownie zatrzymali go funkcjonariusze CBA, a sąd nakazał powrót za kraty.

Stało się to pod wpływem nagrań dostarczonych prokuraturze przez jego współpracowników – właśnie Dariusza G. i Łukasza Stuczyka. Po wyjściu z aresztu w kwietniu 2020 r. Grzegorza Ś. obowiązywał sądowy zakaz kontaktowania się z pracownikami spółek z grupy Bartimpeksu oraz firm kontrolowanych przez menedżera, które – zdaniem prokuratury – były beneficjentami nielegalnych transferów majątku z imperium Gudzowatych.

Grzegorz Masłowski, prokurator prowadzący białostockie śledztwo, m.in. na podstawie rozmów nagranych przez współpracowników Grzegorza Ś. uznał, że menedżer nie tylko ten zakaz złamał, ale też nakłaniał Łukasza Stuczyka i Dariusza G. do składania fałszywych zeznań, a pierwszemu z nich też bezprawnie groził. I to właśnie sprawiło, że decyzją sądu Grzegorz Ś. ponownie trafił do aresztu, z którego wyszedł dopiero w marcu 2022 r. po wpłaceniu kolejnych 3 mln zł kaucji.

Litania oskarżeń

Podrabianie dokumentów, ich ukrywanie, usunięcie akt z Krajowego Rejestru Sądowego, poświadczenie nieprawdy, używanie groźby bezprawnej, nakłanianie do fałszywych zeznań. Przede wszystkim zaś kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, niegospodarność na szkodę grupy Bartimpex na ponad 265 mln zł, oszukanie Tomasza Gudzowatego, syna i głównego spadkobiercy Aleksandra, w przeszłości jednego z najbogatszych Polaków, a także pranie pieniędzy na kwotę ponad 96 mln zł i przywłaszczenie mienia, w tym kamienicy w ścisłym centrum Warszawy wartej prawie 16 mln zł. O to wszystko (łącznie 30 różnych czynów) oskarżony jest Grzegorz Ś. w procesie przed Sądem Okręgowym we Wrocławiu. Nie przyznaje się do winy.

Śledztwo w sprawie prokuratora

W międzyczasie spółki kiedyś kontrolowane przez rodzinę Gudzowatych, a potem przez Grzegorza Ś., w wyniku decyzji podjętych przez Łukasza Stuczyka i Dariusza G. znalazły nowego właściciela, Szwajcara Ursa Gesera. Grzegorz Ś. przekonuje, że doszło do tego w bezprawny sposób i po to, by z tych przejętych spółek grupa przestępcza z udziałem Łukasza Stuczyka i Dariusza G. zrobiła sobie wehikuły do wyłudzania podatku VAT.

A dlaczego Grzegorz Ś. ma we wrocławskim śledztwie status pokrzywdzonego? Zatrudniony przez śledczych biegły ds. informatyki i cyberbezpieczeństwa przejrzał telefon komórkowy Dariusza G. i znalazł w nim trwającą cztery lata (od września 2020 do października 2024 r.) korespondencję na komunikatorze Whatsapp z… prokuratorem Grzegorzem Masłowskim prowadzącym śledztwo przeciwko Grzegorzowi Ś.

W marcu 2025 r. Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej wszczął śledztwo w sprawie przekroczenia przez Grzegorza Masłowskiego uprawnień, które „miało polegać na utrzymywaniu pozaprocesowych kontaktów” z Dariuszem G. i „ujawnianiu istotnych informacji procesowych osobom nieuprawnionym”.

Białostockiemu śledczemu, który do dziś nie usłyszał żadnych zarzutów, została odebrana sprawa Grzegorza Ś., zarówno ta jej część objęta aktem oskarżenia, jak i druga, która wciąż była na etapie prokuratorskiego śledztwa. Obie przejął dolnośląski wydział Prokuratury Krajowej. W konsekwencji wszczęcia śledztwa w jego sprawie w maju 2025 r. Grzegorz Masłowski został też zawieszony.

- To, co opowiada w mediach Grzegorz Ś., to pomówienia i próba mataczenia w sprawie, w której jest przecież podejrzany m.in. o nakłanianie do składania fałszywych zeznań. Nie tylko nie fabrykowałem żadnych dowodów, ale też nigdy nie zrobiłem nic, co byłoby niezgodne z etyką prokuratorską, a tym bardziej z kodeksem karnym. W okresie, kiedy kontaktowałem się z Dariuszem G., był on reprezentantem spółek, które w moim śledztwie miały status pokrzywdzonego, a przed sądem oskarżyciela posiłkowego – komentuje Grzegorz Masłowski.

Zarzuty do obrońcy

Tymczasem Grzegorz Ś. udział w „zmowie” czy też „układzie”, który doprowadził do przedłużania jego aresztowania i niesłusznego oskarżenia, zarzuca też… jednemu ze swych obrońców, Marcinowi Asłanowiczowi. To znany prawnik zasiadający w Komisji Kodyfikacyjnej Ministerstwa Sprawiedliwości, pełniący też m.in. funkcje prezesa Sądu Arbitrażowego przy Konfederacji Lewiatan i dziekana wydziału prawa na Uniwersytecie SWPS.

Według Grzegorza Ś. prokurator Masłowski dysponował m.in. informacjami objętymi tajemnicą obrończą, które Marcin Asłanowicz miał mu przekazywać za pośrednictwem Dariusza G. Marcin Asłanowicz jednak temu zaprzecza i zapewnia, że nigdy nie naruszył tajemnicy adwokackiej „w jakimkolwiek zakresie”.

- Od października 2019 r. byłem pełnomocnikiem spółek grupy kapitałowej Wratislavia-Biodiesel i w ramach wykonywanych obowiązków zostałem w maju 2020 r. poproszony o reprezentowanie także pana Ś. jako jego obrońca w postępowaniu karnym. Interesy spółek oraz pana Ś. były wówczas zbieżne. Kiedy zaczęły być rozbieżne, bo zarząd Wratislavii-Biodiesel powziął wiedzę o działaniach pana Ś. na szkodę spółek grupy (w drugiej połowie 2021 r.), wypowiedziałem panu Ś. upoważnienie do obrony – mówi Marcin Asłanowicz.

To, czy dopuścił się deliktu dyscyplinarnego, na wniosek Grzegorza Ś. sprawdza rzecznik dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie. Pełniąca tę funkcję Anna Mika-Kozak w rozmowie z PB informuje, że w sprawie Marcina Asłanowicza prowadzone jest postępowanie wyjaśniające, co znaczy, że nie usłyszał żadnych zarzutów.

Rezygnacja i wątpliwości

Tymczasem Grzegorz Ś. powołuje się na jeszcze jeden dowód z wrocławskiego śledztwa prokurator Żarkowskiej. Chodzi o opinię biegłego, której puentą jest to, że podpis Grzegorza Ś. pod rezygnacją ze stanowiska prezesa Wratislavii-Biodiesel datowaną na sierpień 2019 r., został podrobiony (a to jeden z kluczowych dokumentów, dzięki którym Łukasz Stuczyk i Dariusz G. przejęli władzę w spółkach zarządzanych wcześniej przez Grzegorza Ś.).

Jednocześnie z informacji PB wynika, że w aktach śledztwa prowadzonego kiedyś przez białostocki, a obecnie dolnośląski wydział Prokuratury Krajowej, w którym wciąż badane jest ponad 20 różnych wątków, znajduje się opinia innego biegłego, zgodnie z którą nie da się stwierdzić, czy podpis Grzegorza Ś. pod rezygnacją został sfałszowany, czy nie.

Co więcej, w lipcu 2020 r., na posiedzeniu w sprawie zastosowania wobec niego po raz drugi aresztu Grzegorz Ś. przyznawał, że w trakcie swego pierwszego aresztowania zrezygnował zarówno z prezesury Wratislavii-Biodiesel, jak i HGBS Finanse. A dodatkowo Łukasz Stuczyk w rozmowie z PB powołuje się na dwa pisma. Pierwsze z kwietnia 2020 r., w którym Grzegorz Ś. tytułuje go prezesem HGBS, i drugie z sierpnia 2020 r., które obrończyni Grzegorza Ś. kieruje do Dariusza G. jako prezesa Wratislavii-Biodiesel.

Pytania bez odpowiedzi

Czy w związku z tymi niejasnościami wrocławska prokuratura zamierza coś zrobić? Czy też uznaje tę kwestię za rozstrzygniętą, co zdaje się sugerować fakt, że „swoją” opinię biegłego przekazała do sądu rejestrowego, w którym toczy się spór o to, kto ma prawo do zarządzania m.in. Wratislavią-Biodiesel i HGBS? To pytanie wrocławscy śledczy pozostawili bez odpowiedzi.

Jednocześnie z naszych informacji wynika, że w wątku śledztwa dotyczącym bezprawnego przejęcia spółek Grzegorza Ś. nikt na razie nie usłyszał zarzutów. Potwierdzają to słowa Daniela Drapały, szefa Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu, który napisał PB, że „kwestie dotyczące okoliczności” podawanych przez Grzegorza Ś. „wymagają dalszego wyjaśnienia i przeprowadzenia szeregu czynności procesowych”.

Jak jednak wrocławska „okręgówka” tłumaczy fakt, że jej zdaniem spółki z grupy Bartimpeksu w ogóle należały do Grzegorza Ś. i miał on zostać pokrzywdzony poprzez bezprawne ich przejęcie w sytuacji, gdy inna prokuratura z tego miasta, „krajówka”, oskarża go przed sądem w tymże Wrocławiu o to, że wcześniej sam bezprawnie wyprowadził te same spółki z grupy Bartimpeksu kontrolowanej przez Tomasza Gudzowatego? Na to pytanie też nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

Duże prawdopodobieństwo

W sprawie twierdzeń Grzegorza Ś. wypowiedziały się natomiast wrocławskie sądy. Biznesmen chciał m.in. uchylenia stosowanych wobec niego zabezpieczeń majątkowych, a także środków zapobiegawczych, które – przypomnijmy – mogą być stosowane tylko wtedy, gdy zebrane dowody wskazują na „duże prawdopodobieństwo”, że oskarżony popełnił zarzucane mu przestępstwa (co nie jest tożsame z udowodnieniem, że jest on ich sprawcą, bo o tym decyduje dopiero wyrok).

Prowadzący proces Grzegorza Ś. sędzia Andrzej Lewandowski w kwietniu 2025 r. utrzymał większość ze stosowanych wobec menedżera środków zapobiegawczych, w tym 3 mln zł poręczenia majątkowego. A w czerwcu 2025 r. trzech innych sędziów Sądu Okręgowego we Wrocławiu utrzymało to postanowienie.

W uzasadnieniach tych decyzji można przeczytać m.in., iż zebrane przez prokuratora Masłowskiego dowody „uprawdopodobniły popełnienie przez oskarżonego zarzucanych mu czynów” i nie zostały „zweryfikowane negatywnie” ani przez obszerne wyjaśnienia Grzegorza Ś., ani to, że powołuje się na śledztwo wrocławskiej prokuratury. „Wyjaśnienia oskarżonego a tym bardziej przekonanie o wykazaniu nimi braku podstaw oskarżenia, nie obalają jeszcze”, zdaniem sądu, przesłanki dużego prawdopodobieństwa, a „analiza pozostałych dowodów nadal owo prawdopodobieństwo uzasadnia”.

Sądy obu instancji podkreśliły przy tym, że „sam fakt potencjalnej wadliwości dokonywanych w toku śledztwa czynności automatycznie nie oznacza, że oskarżenie jest pozbawione wszelkich podstaw prawnych i faktycznych”.

Proces ma trwać

Obrońcy Grzegorza Ś. wnosili również o zwrot sprawy prokuraturze w celu uzupełnienia śledztwa oraz o zawieszenie prowadzonego procesu do zakończenia postępowania karnego ws. Grzegorza Masłowskiego lub do dołączenia do akt procesu Grzegorza Ś. opinii biegłego z wrocławskiego śledztwa dotyczącej kontaktów prokuratora Masłowskiego z Dariuszem G.. I w tym wypadku najpierw, w kwietniu 2025 r., sędzia Andrzej Lewandowski nie uwzględnił tych wniosków, a potem w lipcu 2025 r. sędzia Artur Tomaszewski z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu utrzymał te decyzje.

Pierwszy z nich w uzasadnieniu napisał m.in. „Sam fakt wyłączenia prokuratora ze sprawy czy wszczęcie postępowania w sprawie przekroczenia uprawnień nie oznacza automatycznie, że przeprowadzone przez niego czynności w toku śledztwa au bloc dotknięte są wadliwością wymuszającą ich powtórne przeprowadzenie”. Sędzia dodał przy tym, że stawianie tezy o bezpodstawnym oskarżeniu Grzegorza Ś. „jest co najmniej nieuzasadnione, przedwczesne i jedynie hipotetyczne”.

Z kolei sędzia Artur Tomaszewski z Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu zwrócił uwagę na to, że proces Grzegorza Ś. jest w toku, wyjaśnienia złożyli wszyscy oskarżeni i przesłuchiwani są kolejni świadkowie. „Zawieszenie w tym przypadku, wbrew twierdzeniu strony żalącej, w istocie prowadziłoby do nadmiernego wydłużenia, jeśli nie wręcz paraliżu dalszego postępowania, a tym samym de facto unicestwienia realizacji celów procesu”.