Kredyt Inkaso nie chce już rozmawiać o fuzji z konkurentem. Ten twierdzi, że to część negocjacji w sprawie parytetu wymiany akcji
Jeszcze trzy tygodnie temu giełdowe Best i Kredyt Inkaso (KI) wspólnie
opublikowały prezentację, w której przekonywały, że dzięki połączeniu do
2020 r. osiągną synergie warte ponad 400 mln zł, dwukrotnie większą
wycenę rynkową i znacząco obniżą wskaźniki zadłużenia. Dziś to wszystko
zawisło na cienkim włosku. Zarząd KI, które miało być przejmowane,
poinformował bowiem, że zakończył negocjacje z Bestem i wypowiedział
zawartą z nim we wrześniu 2015 r. umowę o współpracy.
Różnica zdań
„Po odbytych dotychczas negocjacjach (…) zarząd emitenta nie osiągnął z
Best konsensusu w zakresie ustalenia szczegółowych warunków połączenia,
w szczególności w przedmiocie ustalenia parytetu wymiany akcji emitenta
na akcje Best” — czytamy w komunikacie KI.
Krzysztof Borusowki, prezes i większościowy akcjonariusz Besta, nie chce
powiedzieć, czy raport konkurencyjnego windykatora go zaskoczył.
— To jedynie ruch, służący wywarciu presji i poprawie swojej pozycji
negocjacyjnej. Transakcja jest tak mocno zaawansowana, a różnica w
sprawie parytetów wymiany akcji na tyle nieznacząca, że wciąż są duże
szanse na dojście do porozumienia — ocenia Krzysztof Borusowski. Kamil
Karpicki, szef relacji inwestorskich KI, zapewnia jednak, że komunikat
spółki nie jest elementem strategii negocjacyjnej.
— Różnica w proponowanych parytetach jest na tyle duża, że zarząd KI nie
widzi możliwości prowadzenia dalszych rozmów — ucina Kamil Karpicki.
Grzech pierworodny
Best zapewnia, że nadal będzie dążył do połączenia. W tej sytuacji może
zacząć rozmowy z innymi akcjonariuszami KI, głównie funduszami, od
których aż roi się w akcjonariacie spółki. Negocjacje nie będą jednak
łatwe z powodu sposobu, w jaki Best stał się znaczącym akcjonariuszem KI.
Jak ujawniliśmy w „PB”, w 2015 r. zarząd KI rozmawiał z trzema
zagranicznymi inwestorami: amerykańską PRA Group, norweskim Lindorffem i
brytyjskim Cabotem, o przejęciu spółki w drodze wezwania.
Dzień po tym, jak wycofał się ostatni z chętnych, 10 września 2015 r.
Best poinformował, że przejął prawie 33 proc. akcji KI. Przy tym prawie
30 proc. za ponad 150 mln zł kupił od funduszu Agio RB FIZ,
kontrolowanego przez znanego inwestora giełdowego Roberta Buchajskiego.
Płacił mu przy tym aż po 40 zł za akcję (przy notowaniach w okolicach 34
zł).
Kulisom transakcji przyglądała się Komisja Nadzoru Finansowego (KNF),
badając głównie możliwości naruszenia przepisów o wykorzystaniu
informacji poufnych. — Naruszeń w tym zakresie nie stwierdziliśmy,
natomiast teraz wyjaśniamy z KI okoliczności zakończenia negocjacji z
podmiotami zagranicznymi — mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.
Fundusze w grze
Od transakcji Best — Buchajski kurs KI zleciał na łeb na szyję — o ponad 30
proc., do poziomu około 23 zł za akcję. Rynek zareagował negatywnie,
uznając, że przeprowadzenie wezwania przez globalnego gracza byłoby
atrakcyjniejszym rozwiązaniem niż fuzja z Bestem.
Fundusze, będące akcjonariuszami KI (największe z nich to Generali OFE i
Aviva Investors), były przekonane, że w razie znalezienia inwestora będą
miały możliwość wyjścia na równych prawach z innymi akcjonariuszami. I
nie były to płonne nadzieje — uczestnicy procesu prowadzonego przez
zarząd KI musieli podpisać zobowiązanie, że jeśli kupią akcje
windykatora, to w formie wezwania.
Duża różnica między ceną zapłaconą Robertowi Buchajskiemu a dzisiejszą
sprawia, że pozostali akcjonariusze KI podchodzą do Besta z rezerwą. To
dlatego na walnym z 20 października 2015 r. fundusze zablokowały
powołanie do rady nadzorczej dwóch członków, zaproponowanych przez
Besta. A na kolejnym walnym, 30 listopada 2015 r., zgodziły się na nich,
ale wprowadziły też do rady swojego kolejnego przedstawiciela. © Ⓟ