Dobre e-szkolenie pozwala na kontakt z grupą i nauczycielem. Wymaga jednak samodyscypliny i systematycznej pracy. Tak jak kursy tradycyjne.
To nie tylko podręcznik w internecie. E-learning może zastąpić większość tradycyjnych kursów.
Inny sposób
E-learning to forma nauczania i uczenia się, przy wykorzystaniu nowoczesnych technologii. Zwykle kojarzony jest z kursami in-ternetowymi, ale jego narzędziami mogą być także płyty CD, intranet, iPody czy telefony komórkowe.
— Bywa różnie tłumaczony. Nazywa się go „e-nauczaniem”, „zdalnym nauczaniem”, „szkoleniami elektronicznymi” czy „edukacją przez internet”. Każde z tych sformułowań przekazuje pewne, charakterystyczne dla e-learningu, cechy — mówi Marek Hyla, dyrektor zarządzający e-learning.pl House off Skills.
Wyróżnikiem e-szkoleń jest też oddalenie od nauczyciela. Pozwala to na nauczanie osób rozproszonych nawet po całym świecie.
— E-learning znajduje powszechne zastosowanie przede wszystkim tam, gdzie trzeba przeszkolić dużą liczbę osób, znajdujących się w różnych oddziałach firmy. Dlatego jest to tak popularna forma nauczania w sektorze finansowym — w bankach, towarzystwach ubezpieczeniowych oraz w sektorze farmaceutycznym — przekonuje Szymon Janicki z MyNetwork Polska.
Nie tylko sieć
Istnieje pewien stereotyp korzystania z e-learningu. Uważa się, że jest to po prostu korzystanie z materiałów umieszczonych w sieci, które nazywa się e-szkoleniem lub e-kursem. Takie rozumienie zdalnej edukacji spłyca jej zastosowanie. Na czym więc polega e-learning?
— Na stosowaniu innowacyjnych form nauczania przy użyciu komputera, telefonu komórkowego, płyty i odtwarzacza CD, telewizora i szeregu innych urządzeń, pod warunkiem że ich zastosowanie ma sens w wymiarze edukacyjnym bądź ekonomicznym — tłumaczy Marek Hyla.
Narzędziem wykorzystywanym w kursach e-learningowych może być statyczna strona internetowa, poczta elektroniczna, jednak najczęściej wykorzystywane są zintegrowane systemy informatyczne, zwane systemami zarządzania kursami CMS (Course Management Systems).
— CMS to programy działające na serwerze, które udostępniają studentom i nauczycielom narzędzia do tworzenia kursów e-learningowych i uczestniczenia w nich. Są to pliki audiowizualne, czaty, fora dyskusyjne, komunikatory, quizy interaktywne, narzędzia do przesyłania prac domowych i jeszcze wiele innych — wylicza Przemysław Stencel, kierownik centrum e-learningu Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Praca nad sobą
Nauka przez internet wymaga od studenta dużej determinacji i samodyscypliny. Jest to jednocześnie plus i minus tego sposobu uczenia się. Student może przeskoczyć partie materiału, które już zna, a powtarzać te, których nie się nie nauczył. Może dostosować naukę do odpowiadającej mu pory dnia, ale przy braku chęci — szkolenie takie nie przyniesie efektu.
— Niezbędna jest chęć ciągłego doskonalenia swoich umiejętności, traktowanie czasu spędzanego na samodoskonaleniu jako ważnego elementu życia. Istotna jest potrzeba wyrobienia w sobie umiejętności radzenia sobie z problemami związanymi z treścią szkolenia, ale również technicznymi. Wykreowanie takiej postawy wśród odbiorców e-szkoleń jest prawdziwym wyzwaniem — dodaje Marek Hyla.
Uzupełnienie
Jeszcze kilka lat temu e-learning traktowany był jako zastępcze szkolenie. Dziś ten mit upada. Trudno sobie wyobrazić szkolenia z zakresu samoprezentacji czy przywództwa bez tradycyjnego, „żywego” nauczyciela. Nie oznacza to jednak, że e-szkolenia zupełnie nie mają zastosowania, w tzw. miękkich zagadnieniach szkoleniowych. Mogą być wprowadzeniem do ćwiczeń, wstępem do danej tematyki. Jest to tzw. blended learning — szkolenia mieszane.
— Większość szkoleń miękkich zawiera zarówno ładunek wiedzy, jak i ćwiczenie umiejętności. Pierwsza część nadaje się do przekazu e-learningowego, przed pracą z trenerem, w zaciszu swojego stanowiska pracy, w indywidualnym tempie i czasie. Kształtowanie umiejętności lub postaw jest natomiast bardzo trudne przy wykorzystaniu zdalnego nauczania. Dlatego też powinno być realizowane w sali szkoleniowej — zaznacza Marek Hyla.
E-szkolenia są coraz bardziej popularne. Jak przekonują specjaliści, niemal codziennie spotyka-my się z małymi formami e-lear- ningu.
— Kupujemy telewizory, które zawierają elektroniczną instrukcję obsługi. Czemu nie nazwać jej e-szkoleniem? Korzystamy z internetowych list dyskusyjnych, dzięki którym dowiadujemy się, jak budować dom, jak sadzić rośliny czy też jak leczyć dzieci. Czemu nie nazwać ich zdalnymi konsultacjami? Słuchamy kursów językowych z płyt CD. To również forma e-learningowa — wylicza Marek Hyla.
W korporacji
Duże firmy, które raz zastosowały taką formę doskonalenia pracowników, sięgają po nią ponownie. Niezadowolenie innych korporacji wynika zazwyczaj z braku poważnego podejścia szkolonych osób do tego sposobu nauki. A oferta szkoleniowa jest coraz bogatsza.
— Działy szkoleń nie zadają nam już pytania czy, ale jak duże korzyści będziemy mieli z wdrożenia e-learningu. Stanowi on na razie niewielki procent rynku szkoleń, ale z roku na rok ten rynek dynamicznie rośnie. Trudno jednak ten wzrost dziś szacować — oznajmia Szymon Janicki.
Bariery
Jednym z najważniejszych ograniczeń dla e-szkoleń jest brak stałego, szybkiego dostępu do internetu, który pozostaje głównym narzędziem nauczania. Kolejną barierą jest świadomość społeczna.
— Wiele osób wyobraża sobie kurs e-learningowy wyłącznie jako internetowy podręcznik, ewentualnie uzupełniony o interaktywne testy sprawdzające zrozumienie materiału. Obawiają się, że zabraknie im motywacji do kontynuowania nauki w „odczłowieczonym” środowisku. Tymczasem, w dobrze zaprojektowanym kursie e-learningowym jest wiele możliwości kontaktu między jego uczestnikami. Mogą oni na przykład dyskutować na tematy związane z kursem za pośrednictwem forów dyskusyjnych czy wspólnie pracować nad zadaniami i projektami — przekonuje Przemysław Stencel.