"Puls Biznesu": W kampanii wyborczej ANO dominują obietnice socjalne – dotyczące wieku emerytalnego, nowych świadczeń dla rodzin czy wsparcia mieszkaniowego. Na ile te postulaty są realne z punktu widzenia finansów publicznych i stabilności czeskiej gospodarki?
Martin Ehl: Gospodarka czeska jest w dość dobrej kondycji – zadłużenie wynosi ok. 42 proc. PKB, a wzrost gospodarczy w ostatnim czasie sięgnął 2,6 proc. To daje politykom pole do składania obietnic, które zwiększą wydatki, choć kosztem wyższego zadłużenia. Patrząc populistycznie, można powiedzieć: mamy z czego brać.
A jak wygląda kwestia stosunków czesko-polskich? Jesteśmy dla siebie ważnymi partnerami gospodarczymi, zwłaszcza w energetyce i przemyśle. Czy kampania porusza te tematy?
Nie. Relacje czesko-polskie w ogóle nie są tematem kampanii. Pojawia się raczej wątek współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej – ale w odniesieniu do Słowacji i Węgier, nie Polski. Polska jest traktowana jako poważny partner, ale nie jest obecna w debacie wyborczej.
Po ewentualnym powrocie Andreja Babiša do władzy V4 mogłaby być zdominowana przez partie euroasertywne. Czy Czechy pójdą w stronę Orbána i Ficy?
Nie stawiałbym Babiša w jednym rzędzie z Orbánem czy Ficą. On jest pragmatykiem i oportunistą biznesowym. Jego inwestycje są głównie w Czechach, Niemczech i Austrii, ale inwestuje również na Słowacji i Węgrzech. W polityce europejskiej będzie więc działał raczej pragmatycznie. Retorycznie może krytykować Brukselę, ale nie widzę go w roli czeskiego Orbána.
Rozmowę można wysłuchać w PB Brief
W czasie poprzedniej jego kadencji polskie firmy spożywcze miały problemy w Czechach. Czy teraz mogą się tego obawiać?
Myślę, że nie. Babiš sam inwestuje w Polsce, także w branży spożywczej. Współpraca w tej dziedzinie będzie raczej pragmatyczna. Ważniejsze będą kwestie koalicyjne po wyborach – to one zajmą mu czas i uwagę.
Obecny rząd Czech był liderem w pomocy Ukrainie. Czy ta polityka się utrzyma?
Już od pół roku Czechy nie są w czołówce pomocy państwowej dla Ukrainy – podobnie jak Polska wyczerpaliśmy swoje możliwości. Teraz wsparcie odbywa się głównie przez przemysł obronny, za pieniądze innych. Babiš, jako przedsiębiorca, nie zatrzyma tego, bo to opłacalny biznes. Retorycznie pewnie będzie mniej Ukrainy, ale praktycznie wiele się nie zmieni – tak jak na Słowacji, gdzie mimo ostrej retoryki interesy idą dobrze.
Czy konflikt interesów między działalnością biznesową Babiša, a jego rolą polityka jest tematem kampanii?
Dla jego wyborców – nie. Sprawa jego firmy toczy się w sądach od lat, ale jego elektorat widzi w nim skutecznego lidera, który coś osiągnął. Konflikt interesów ich nie interesuje.
Jakie są możliwe scenariusze koalicyjne po wyborach?
Są cztery główne. Po pierwsze – rząd mniejszościowy Babiša z doraźnym poparciem różnych partii. Po drugie – koalicja z dwoma partnerami, mniej lub bardziej radykalnymi. Po trzecie – wielka koalicja z demokratycznymi partiami obecnego rządu, choć dziś wszyscy to wykluczają. Czwarty scenariusz to raczej teoria. Problemem dla Babiša jest to, że nie lubi partnerów – woli sam decydować, jak w firmie.
I jeszcze pytanie praktyczne – dlaczego wybory w Czechach odbywają się w piątek i sobotę, a nie w weekend jak u nas?
To tradycja. U nas tak było zawsze i nikt tego nie zmienia.