PB: Jaka książka szczególnie wpłynęła na pańskie myślenie o biznesie?
Michał Kanarkiewicz: „Bogaty albo biedny. Po prostu różni mentalnie” zmieniła moje myślenie o zarabianiu pieniędzy. Od tej książki zaczął się mój rozwój osobisty. W 2014 r. byłem biednym studentem, który nie wiedział, jak zmienić swoje finansowe życie, a T.H. Eker dawał radę: „Idź do najdroższego hotelu w mieście, kup kawę/herbatę i obserwuj, jak zachowują się ludzie”. Brzmiało to dziwnie, ale byłem zdeterminowany, więc tak uczyniłem. Za 10 zł kupiłem herbatę w najdroższym hotelu i podpatrywałem zamożnych ludzi, którzy w spokoju jedli posiłek i rozmawiali o biznesie. Też tak chciałem i postanowiłem zrobić wszystko, co w mojej mocy, by tak się stało. Pomyślałem: skoro oni mogą, to czemu ja nie? W czym jestem gorszy? Tak, miałem trudny start, wychowałem się w biednej rodzinie, ale chciałem wziąć sprawy w swoje ręce i tak uczyniłem, choć oczywiście po drodze miałem też dużo szczęścia, które jest konieczne, by się przebić, startując z poziomu nawet nie 0, a bardziej -2.
W ostatnich latach szczególnie cenię sobie książkę „Esencjalista” Grega McKeowna o tym, że warto robić mniej, ale lepiej, oraz „Psychologię pieniędzy” Morgana Housela, która uczy, że warto umieć powiedzieć: mam wystarczająco wiele.
Co sprawia, że książka biznesowa jest nie tylko wartościowa, lecz także przyjemna w czytaniu?
Wiele zależy od oprawy graficznej, objętości tekstu i zdolności autora oraz zespołu wydawniczego do zaprezentowania idei książki przystępnym językiem. Nie jest sztuką pisać trudno o trudnych sprawach. Sztuką jest zrozumiale przedstawiać zawiłe treści. Dobrze wiedział o tym Steve Jobs, który prezentując nowinki technologiczne Apple'a, stosował barwne porównania. Zamiast mówić „iPod służy do…”, mówił: „1000 piosenek w twojej kieszeni”.
Wydaje mi się też, że dobrze, gdy autor nie tylko stawia tezy, ale też zadaje pytania zmuszające czytelnika do refleksji. W moim odczuciu miarą mądrości człowieka jest to, jak często potrafi powiedzieć „nie wiem". Zgodnie z efektem Dunninga-Krugera [zjawisko, według którego ludzie nie są w stanie adekwatnie ocenić swoich kompetencji – red.] osoby z niskimi kompetencjami w jakiejś dziedzinie mają tendencję do przeceniania swoich umiejętności, a osoby wysoko wykwalifikowane często ich nie doceniają. Dlatego „nie wiem" lub „to zależy" – choć może początkowo irytować czytelnika – de facto może być oznaką mądrości.
Jakie tematy są dziś najbardziej potrzebne czytelnikom książek biznesowych i poradników?
Każdy ma indywidualne potrzeby, jeśli jednak mam się pokusić o uogólnienie, to chyba najlepiej sprawdzają się case study i frameworki, które pozwalają przetestować wiedzę w praktyce. Czytelnicy literatury poradnikowej nie chcą czytać dla sztuki, szukają konkretnych rad do wdrożenia. Tematycznie, jak widać po wydawanych książkach, dobrze sprawdzają się finanse, zarządzanie, efektywność osobista i szeroko pojęta psychologia.
Czy widać wpływ AI, zmian rynkowych czy pracy zdalnej na literaturę biznesową?
Zdecydowanie. Po pierwsze, coraz więcej autorów wykorzystuje sztuczną inteligencję w swoich pracach. Po drugie, zmiany rynkowe i narastająca konkurencja wymagają większej oryginalności treści. Czegoś, czego AI nie stworzy w zadowalającym stopniu za człowieka, przynajmniej jeszcze nie dziś. W końcu po trzecie – praca zdalna wymusza myślenie o osobach, które funkcjonują w innym środowisku, np. budując relacje w formie spotkań online, nie twarzą w twarz.
Czy plany napisania ósmej książki – tym razem o strategii na podstawie podcastu, który pan prowadzi, weszły w fazę realizacji?
Zgodnie z ideą esencjalizmu [chodzi o to, by jak najczęściej odpowiadać sobie na pytanie, czy inwestujemy siły we właściwe przedsięwzięcia – red.] postanowiłem ograniczyć liczbę projektów. Chcę robić mniej, ale lepiej. Dlatego skupiam się na produkcji wysokiej jakości odcinków podcastu „Strategiczny Ruch”, a w przyszłości powrócę do rozważań o pracy nad kolejnymi publikacjami.

