Czy spółki wyciągną wnioski z opcji?

Kamil Zatoński
opublikowano: 2008-12-15 13:05

Surowa lekcja na temat opcji walutowych musi nauczyć firmy lepszej kontroli ryzyka i komunikacji z rynkiem. Podpowiadamy, jak to zrobić.

Gigantyczne straty, jakie kilka firm giełdowych poniosło na opcjach walutowych, to konsekwencja nieskutecznych mechanizmów kontroli ryzyka, niedostatecznej wiedzy na temat instrumentów pochodnych, a czasem także braku wyobraźni. Według Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) odpowiedzialność za błędne decyzje spoczywa na zarządach firm.

— Może to być podstawą do ich rozliczania przez właścicieli — mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.

Nadzorca sprawdza, jaka była skala zaangażowania giełdowych spółek w instrumenty pochodne (szczegóły mogą być znane w przyszłym tygodniu), i czy spółki wypełniały obowiązki informacyjne.

— Spółka ma obowiązek niezwłocznego podawania do publicznej wiadomości informacji, które mogłyby istotnie wpłynąć na kurs akcji — przypomina rzecznik komisji.

Tymczasem w większości wypadków komunikaty o stratach na "toksycznych" opcjach pojawiały się dopiero wtedy, kiedy banki zażądały natychmiastowego rozliczenia transakcji. Wcześniejsze sygnały ostrzegawcze, pojawiające się w raportach okresowych (półrocznych bądź kwartalnych) były niestety zbyt ogólnikowe i niewiele mówiły o możliwej skali problemu. Nie używano także podstawowego narzędzia komunikacji z rynkiem, czyli raportów bieżących. Inwestorzy nie byli więc faktycznie świadomi ryzyka, na jakie wystawiła się spółka. Potwierdzeniem tego były gwałtowne spadki notowań firm, które ujawniły problemy.

Do szkoły
Co zmienić, by takie wieści nie spadały na inwestorów jak grom z jasnego nieba? Eksperci podsuwają kilka pomysłów. Po pierwsze — menedżerowie firm muszą poszerzyć wiedzę o instrumentach pochodnych. Nie do przyjęcia są bowiem tłumaczenia, że firma została namówiona przez bank i nie wiedziała, na jakie ryzyko się naraża. Po drugie, muszą istnieć skuteczne mechanizmy kontroli: wewnętrznej i zewnętrznej.

— Sprawować ją powinien przede wszystkim dział zarządzania ryzykiem, ale też rada nadzorcza, która powinna żądać informacji, jak przebiega proces zarządzania. Warto rozważyć również powołanie specjalnej jednostki w ramach przedsiębiorstwa, która będzie się zajmować tylko monitorowaniem ryzyka walutowego. Wreszcie — ostatnią linią obrony jest audytor zewnętrzny i nadzorca rynkowy — mówi Zbigniew Szczerbetka z firmy doradczej Deloitte.

— Musi być jasne, jakie systemy kontroli zarządzania ryzykiem walutowym funkcjonują w firmie, kto zatwierdza limity zabezpieczeń i kto odpowiada za monitorowanie operacji — dodaje Andre Helin, prezes BDO Polska.

Zmienić kodeks
Specjaliści podpowiadają również wprowadzenie nowych zasad do kodeksu dobrych praktyk spółek publicznych. Informacje o wykorzystywanych instrumentach pochodnych powinny być w raportach firm. Podobnie, jak na przykład zobowiązania kredytowe.

— Być może należałoby jasno zdefiniować, co powinno znaleźć się w raporcie — dodaje Zbigniew Szczerbetka.

Na razie nie jest z tym najlepiej, a informacje są zdawkowe i mało czytelne. Tymczasem Międzynarodowe Standardy Rachunkowości i ustawa o rachunkowości wymagają m.in., by dane były przedstawiane w sposób zrozumiały oraz jasno i rzetelnie opisywały sytuację majątkową i finansową spółki.

— Dla czytelnika sprawozdań pomocna może być informacja o skali (wartości nominalnej) zaangażowania w derywaty — mówi Przemysław Paprotny z PricewaterhouseCoopers.

Eksperci sugerują też zamieszczanie w sprawozdaniach spółek tzw. analizy wrażliwości, wynikającej z MSR-ów. Pokazywałaby ona, jakie skutki z tytułu instrumentów pochodnych dla wyników finansowych firmy miałyby różne hipotetyczne scenariusze rozwoju sytuacji na rynku walutowym.

— Taką analizę wrażliwości prezentują instytucje finansowe [wśród innych giełdowych firm także  Budimex — przyp. red.] nie widzę przeszkód, by nie mogły tego robić inne spółki. Nie powinno się to wiązać z dodatkowymi kosztami, bo należy przyjąć, że jeśli firmy wykorzystują instrumenty pochodne, to dla wewnętrznych celów szacują możliwe kon-sekwencje podjętego ryzyka — uważa Andre Helin, prezes zarządu BDO Polska.

Według Przemysława Paprotnego z PwC więcej spółek powinno też stosować rachunkowość zabezpieczeń.

— Wymaga ona cyklicznego dokonywania testów efektywności. Pozwala to ocenić skuteczność ustanowionych relacji zabezpieczających — mówi ekspert PwC.