Czy wyniki amerykańskich spółek uzasadnią wysokie wyceny

Krzysztof Kolany
opublikowano: 2024-01-18 20:00
zaktualizowano: 2024-01-18 19:19

Na Wall Street ruszył sezon publikacji raportów za IV kw. 2023 r. To jednak już historia. Dla inwestorów liczy się to, co giełdowe spółki wypracują w tym roku. Analitycy mówią, że będzie dobrze, a rynek zdaje się im wierzyć.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wynikowym przełomem w korporacyjnych Stanach Zjednoczonych był już III kw. 2023 r. To pierwszy od ponad roku kwartał, w którym wskaźnik EPS, zysk spółek przypadający na indeks S&P500, był wyższy niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Finalnie 500 największych spółek z Wall Street dowiozło 58,90 USD zysku, o 5,8 proc. więcej niż rok wcześniej. Wynikowy skok nastąpił po pięciu kwartałach z rzędu, w którym EPS dla indeksu S&P500 pozostawał w stagnacji i był o kilka procent niższy niż rok wcześniej.

Oczekiwania wobec IV kw. są niższe. Rynkowy konsens zakłada, że korporacje z indeksu S&P500 zarobiły tylko 53,52 USD EPS — wynika z danych firmy FactSet, czyli w zasadzie tyle samo co rok wcześniej. Prognozy analityków są jednak zwykle obniżane w trakcje trwania kwartału, aby później zarządy giełdowych spółek mogły pokazać zyski wyższe od oczekiwań. Zatem faktyczny EPS za miniony kwartał zapewne okaże się wyższy od szacowanego obecnie przez analityków.

Sezon wynikowy na Wall Street ruszył w zeszły piątek, gdy sprawozdania finansowe opublikowały cztery wielkie banki. Rezultaty — oględnie rzecz ujmując — nie urwały portfela, ponieważ sektor bankowy musiał spisać na straty część pożyczek, jakie wiosną udzielił upadającym bankom. Bank Citigroup m.in. z tego powodu odnotował zaskakującą stratę netto. Wynikami mocno rozczarował także Wells Fargo. Rekordowe zyski natomiast pokazał JP Morgan Chase, który w całym 2023 r. na czysto zarobił blisko 50 mld USD. Słynny nowojorski bank lepiej niż nieźle wyszedł na zakupie niewypłacalnego First Republic, na czym zarobił 4,1 mld USD.

Rok 2023 odcinamy grubą kreską

Rynek nie ogląda się jednak na przeszłość, lecz dyskontuje przyszłe zyski giełdowych spółek. Liczy się zatem to, co emitenci pokażą w najbliższych kwartałach, a tu oczekiwania inwestorów i analityków nie są niskie. Konsens prognoz zebrany przez FactSet zakłada, że w 2024 r. zyski spółek przypadające na indeks S&P500 wzrośnie do blisko 244 USD wobec niespełna 220 USD odnotowanych w roku 2022 oraz szacowanych na rok 2023 (nie ma przecież raportów za IV kw.).

Zatem oczekiwany wzrost EPS dla 500 największych spółek notowanych na Wall Street wynosi 11,4 proc. To całkiem sporo jak na rok, w którym realny wzrost PKB Stanów Zjednoczonych ma być wyraźnie niższy niż przez poprzednie 12 miesięcy (ma wynieść 1-2 proc.) i przy prognozowanej inflacji CPI na poziomie 2-3 proc. Jeszcze szybszy przyrost korporacyjnych zysków oczekiwany jest na rok 2025, gdy dynamika EPS ma się zbliżyć do 13 proc.

Największe nadzieje analitycy wiążą z branżą opieki zdrowotnej. EPS w tym sektorze ma w tym roku wzrosnąć o ponad 18 proc. Tylko niewiele słabszy wzrost (o 17 proc. r/r) spodziewany jest w spółkach z branży technologii informatycznych. Podium uzupełniają telekomy z prognozowanym przyrostem EPS rzędu 16,5 proc. Wyraźnie słabiej od średniej rynkowej mają się spisywać wyniki firm dostarczających podstawowe dobra konsumenckie (+5,5 proc.), surowce (+4,6 proc.) oraz spółek z sektora nieruchomości. Outsiderem ponownie ma być branża energetyczna — w USA rozumiana przede wszystkim jako firmy naftowe i gazowe. Ten sektor rekordowe żniwa miał w latach 2021-22.

Taniej już było?

Problem w tym, że oczekiwaną na ten rok poprawę korporacyjnych wyników rynek dyskontuje już od ponad roku. Od dna bessy z października ’22 indeks S&P500 zyskał 36,6 proc. i na przełomie grudnia i stycznia niemal wyrównał szczyt poprzedniej hossy sprzed dwóch lat. Można zatem przypuszczać, że wskazywany przez analityków wzrost zysków jest już w znacznej mierze wliczony w cenę akcji.

Zresztą wystarczy spojrzeć na wyceny. Jesienią 2022 r. S&P500 wyceniany był na około 15-krotność oczekiwanych zysków spółek za kolejne 12 miesięcy. Był to wówczas rezultat wyraźnie niższy od średniej z ostatnich pięciu czy 10 lat. Teraz wskaźnik C/Z bazujący na prognozowanych tegorocznych EPS wynosi 19,5. Z pewnością nie jest to mało. To poziom o prawie 11 proc. przewyższający i tak już bogatą średnią z poprzednich 10 lat, gdy indeks S&P500 wyceniany był przeciętnie na 17,6-krotność oczekiwanych korporacyjnych zysków. Równocześnie to wciąż wartości wyraźnie niższe od absurdalnie wysokich poziomów z lat 2020-21, gdy wskaźnik C/Z bazujący na prognozach sięgał nawet 23.

Na dłuższą metę nominalna wartość giełdowych indeksów jest kształtowana tylko przez dwa czynniki. Pierwszym jest poziom nominalnych zysków spółek przypadających na dany indeks. W przypadku S&P500 mówimy tu o wartościach rzędu 220-260 USD w warunkach braku recesji w gospodarce USA. Drugim czynnikiem są długoterminowe stopy procentowe determinujące wymaganą przez inwestorów stopę zwrotu. W czasach ultraniskich rentowności obligacji inwestujący w akcje mogli zadowolić się stopą dochodu rzędu nawet 5-6 proc., implikującą C/Z w granicach 20, ale gdy długoterminowe stopy procentowe w USA niedawno sięgnęły 5 proc., to wymagana stopa zwrotu z akcji wyraźnie spadła, obniżając mnożniki C/Z.

Na tym odcinku wszystko zmieniło się w listopadzie i grudniu, gdy rynek zaczął wyceniać gołębi zwrot w polityce monetarnej Rezerwy Federalnej (ang. Fed pivot). Obecnie inwestorzy z rynku terminowego wyceniają, że Fed zacznie obniżać stopy procentowe już w marcu i że do końca roku obniży stopę funduszy federalnych z obecnych 5,25-5,50 do 3,50-4,00 proc. Oznaczałoby to aż sześć lub siedem cięć po 25 pb. każde. Przy takim założeniu indeks S&P500 do końca roku mógłby przekroczyć 5000 pkt.