Decyzja parlamentu irackiego nieznacznie schłodziła giełdy

Piotr Kuczyński
opublikowano: 2002-11-13 00:00

Zmienność na rynkach światowych jest bardzo duża. Co prawda poniedziałkowa, mocno spadkowa, sesja w USA nie była sesją normalną. Nie pracował rynek obligacji (Dzień Weterana). Taka sytuacja mocno zmniejszyła wolumen. Poza tym była to druga sesja po rezolucji Rady Bezpieczeństwa w sprawie Iraku. Tymczasem Irak wcale się nie śpieszy z ostateczną odpowiedzią, a dla giełd nie ma nic gorszego niż niepewność. Wczoraj już było lepiej, bo rynek dostał same dobre informacje ze spółek i do tego dwóch członków Fed mówiło o ożywieniu i o tym, że najgorsze już minęło (ja w to nie wierzę). W tej sytuacji dziwi tylko, że skala wzrostu nie była większa. Zamknięcie wyglądało na typowy „ząbek” w trendzie spadkowym.

Trzeba odnotować, że odrzucenie rezolucji przez iracki parlament miało niewielki wpływ na rynek. Albo inwestorzy uważają, że początek wojny jest już w cenach, albo są prawie pewni, że parlament parlamentem, a Saddam Husajn i tak zaakceptuje rezolucję Rady Bezpieczeństwa. Co do pierwszej przyczyny to nie można wykluczyć, że sam początek wojny nie będzie taki bardzo ważny (chociaż jej zapowiedź z pewnością na pewien czas wystraszyłaby rynki). Ważny jest jej przebieg i ilość ofiar oraz ewentualne ataki terrorystyczne po jej rozpoczęciu. Druga przyczyna.... No cóż, nie byłbym taki pewien, że Husajn zaakceptuje bez zastrzeżeń rezolucję ONZ. Oczekuję, że postawi warunki a to powinno dać USA pretekst niezbędny do wywołania wojny.

W Europie też nie było za wesoło. Zarówno XETRA DAX jak i CAC – 40 stanęły nad ważnymi wsparciami, których przełamanie grozi poważnym spadkiem. Wczoraj pomogły rynkom wyniki Vodafone i UBS oraz zapowiedzi, że Bayer szuka silnego partnera. W tym tygodniu będzie jeszcze bardzo dużo raportów kwartalnych, które będą mocno wpływały na indeksy. Po decyzji parlamentu irackiego entuzjazm w Europie minął. Tu inwestorzy nieco inaczej niż Amerykanie oceniają sytuację. Jednak zaniepokojenie wojną jeszcze nie jest duże - cena ropy wzrosła bardzo nieznacznie, podobnie złoto i euro. Inwestorzy zdają sobie sprawę z tego, że w przypadku Iraku wszystko jest możliwe – nawet zaakceptowanie rezolucji za pięć dwunasta.

GPW uniknęła przedwczoraj słabej sesji po rezolucji ONZ i w oczekiwaniu na decyzję Iraku, co we wtorek po otwarciu wywołało wzrosty na skutek odbicia w Eurolandzie. Z początku pomagał rosnący kurs BRE po wynikach lepszych od oczekiwań. Potem było już dużo gorzej, ale bardzo dobrze zachowywała się TPSA. Pogorszenie atmosfery w Eurolandzie musiało negatywnie podziałać i na nasz rynek, ale doprowadziło to jedynie do stabilizacji. Nawet indeks niemieckiego instytutu ZEW, określający oczekiwania biznesu dotyczące przyszłej koniunktury, który spadł dramatycznie do 4,2 (prognoza 20,3), co oznacza fatalne oczekiwania biznesu, co do pierwszej połowy 2003 roku, w Warszawie niewiele zmienił. Zresztą niemiecki DAX też poszedł za Wall Street jak za panią matką, a inwestorzy zapomnieli o gospodarce. Właśnie pozytywne otwarcie w USA i wzrost TPSA pozwoliły na dodatnie zamknięcie na GPW. Niestety, tuż przed zamknięciem nastąpiło wyraźne podciąganie kursów, co robiło fatalne wrażenie.

Jutro mamy super-czwartek. Zarówno u nas jak i w Eurolandzie wyniki podaje wiele spółek. Rynki są już do tych wyników przygotowane, ale nie można wykluczyć niespodzianek. Również dzisiaj o 16.00 (na forum Komisji Ekonomicznej Kongresu USA) wystąpi Alan Greenspan. Inwestorzy będą czekali na wyjaśnienia odnośnie ostatniej obniżki stóp. To może mieć spory wpływ na wynik sesji na świecie, ale nasz rynek musi zgadywać. Ostatnio wystąpienia Greenspana przynosiły spadki, mimo tego, że bardzo starał się pomóc giełdom. Dzisiaj wszystko zależy od sytuacji na rynkach Eurolandu, a tam po „ząbku” w USA nastroje nie będą rano najlepsze. Na GPW nie powinniśmy zanotować dużych zmian indeksów.