W tym, co importujemy z Chin, widać kilka bardzo ciekawych trendów: pęd polskich producentów ku automatyzacji, nasycenie na rynku paneli słonecznych, derisking i pierwsze echa unijnego protekcjonizmu.
Wiele mówi się dziś o cłach, protekcjonizmie i wojnach handlowych. Politycy twierdzą, że kończy się era globalizacji i nadchodzi czas na ochronę krajowego przemysłu. Ekonomiści wskazują z kolei na tektoniczne zmiany w światowej gospodarce, z których ma wyłonić się nowy obraz: mniej wolnego handlu, więcej protekcjonizmu, mniej outsourcingu, więcej kontroli nad łańcuchami dostaw, mniej zależności, więcej autonomii.
Gdzieś w tym wszystkim jest Polska, polski konsument i producent. Powstaje pytanie: czy te wielkie zmiany mają już odzwierciedlenie w realnych danych gospodarczych?
Aby to sprawdzić, najlepiej spojrzeć na handel z Chinami, a konkretniej na strukturę ich eksportu do nas. To Chiny są dziś jednym z głównych źródeł globalnych zmian, a jednocześnie pozostają największym eksporterem świata. Dane pokazują kilka intrygujących trendów.
Trend 1: Automatyzacja
Najciekawszy wydaje się fakt, że najszybciej rosnącym produktem importowym z Chin są roboty przemysłowe. Mamy tu pierwszy trend – automatyzację. W analizowanym okresie (styczeń-sierpień 2025 vs. 2024) import robotów przemysłowych z Państwa Środka zwiększył się o ponad 2000 proc. W ujęciu absolutnym jest to wzrost wartości o 34,2 mln EUR.
Może to wskazywać na rosnące zainteresowanie polskiego przemysłu automatyzacją procesów produkcyjnych. Idealnie wpisywałoby się to w niepokojące trendy demograficzne, czyli w erę po dywidendzie demograficznej (spadek liczby osób w wieku produkcyjnym w relacji do osób w wieku nieprodukcyjnym). Istotna jest też zapewne cena. Chiny mocno stawiają na produkcję robotów, a koszty wytwarzania są tam o 20-30 proc. niższe niż w Japonii czy Korei. Jeżeli trend ten jest odpowiedzią na demografię, to jest to fascynujące odkrycie.
Trend 2: Derisking
Kolejny trend to derisking, czyli ograniczanie zależności od Chin w krytycznych obszarach. Widać to w kategorii leków, gdzie import kurczy w tempie 92 proc. Może to wynikać z dwóch czynników. Po pierwsze firmy farmaceutyczne przenoszą zakupy substancji czynnych i gotowych leków z Chin do Indii lub krajów UE – ma miejsce świadoma dywersyfikacja. Po drugie mogą to być pierwsze efekty nowej polityki przemysłowej UE, która po pandemii priorytetowo traktuje budowanie własnych mocy produkcyjnych w sektorze farmaceutycznym.
Trend 3: Nasycenie rynku OZE
Intrygujące jest załamanie importu paneli słonecznych z Chin o ponad dwie trzecie. Nie jest to raczej efekt protekcjonizmu i rozwoju własnych mocy produkcyjnych – Europa jeszcze nie rozwinęła tego rynku na taką skalę. Nie wprowadziła też ceł. Przyczyna wydaje się inna: to pochodna nasycenia rynku i dekoniunktury.
Wysokie stopy procentowe podniosły koszt kapitału, co zamroziło opłacalność wielu dużych farm fotowoltaicznych i skutecznie wstrzymało nowe inwestycje. To z kolei obniżyło popyt na chińskie panele. Jest to typowy cykl boom-bust.
Trend 4: Motoryzacyjna reakcja na cła
Echa protekcjonizmu są za to dobrze widoczne w branży motoryzacyjnej. W ekstremalnym tempie rosną nasze zakupy samochodów spalinowych i hybrydowych – mowa o ponad dwudziestokrotnym wzroście importu aut konwencjonalnych.
Należy pamiętać, że towary te nie są objęte cłami UE (w przeciwieństwie do wielu aut elektrycznych). Chińscy producenci zmienili więc kierunek ekspansji z elektryków na auta tradycyjne. Yan Jun, wiceprezes chińskiej marki Jetour, podczas wrześniowej premiery w Warszawie powiedział: „Polski rynek jest dla nas bardzo ważny – uważamy, że ma największy potencjał w Europie”. Jetour zdecydował się na odważny krok: zaczyna sprzedaż w UE od Polski, wprowadzając od listopada 2025 r. trzy modele SUV tylko z silnikami spalinowymi.
