Dlaczego w Polsce wciąż nie ma recesji

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2022-11-15 20:00

Polska gospodarka zwalnia, choć wolniej od oczekiwań. Na razie nie ma recesji, choć może być to głównie zasługa wsparcia fiskalnego, którego kosztem jest inflacja.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wstępne dane o polskim PKB (tzw. szybki szacunek) pozwalają na przedstawienie najbardziej ogólnego obrazu gospodarki w trzecim kwartale. Jest to obraz gospodarki, która wykazuje coraz mniejszy dynamizm, ale wciąż rośnie i jest mocniejsza od oczekiwań. Są dwa potencjalne fundamentalne źródła tego pozytywnego zaskoczenia. Przede wszystkim stymulacja fiskalna może dodawać do pieca gospodarczego więcej, niż się wydawało. Ponadto wciąż funkcjonujemy w warunkach ujemnych realnych stóp procentowych, co też pomaga popytowi.

Zgodnie z danymi GUS w trzecim kwartale polski PKB urósł o 3,5 proc. r/r wobec 5,8 proc. w drugim kwartale i 8,6 proc. w pierwszym. Spowolnienie jest dość wyraźne, ale w dużej mierze wynika ze zmieniającej się bazy odniesienia z zeszłego roku, kiedy gospodarka była jeszcze w fazie wychodzenia z pandemicznego dołu. Zmiana PKB z kwartału na kwartał była dość wysoka – w trzecim kwartale wyniosła 0,9 proc. Gdyby gospodarka rosła tak w każdym kwartale, to wzrost wyniósłby 3,6 proc., czyli mniej więcej tyle, ile wynosi potencjał rozwojowy kraju. Na razie nie widać więc załamania. Dane są lepsze, niż oczekiwali analitycy Narodowego Banku Polskiego w opublikowanych zaledwie kilka dni temu prognozach makroekonomicznych.

W kolejnych kwartałach dynamika roczna (i pewnie również kwartalna) PKB będzie jednak coraz niższa, spowolnienie będzie kontynuowane. Czynniki, które ochroniły gospodarkę przed recesją, mogą się powoli wyczerpywać.

Polska wciąż należy do najszybciej rosnących krajów w Unii Europejskiej. Roczny wzrost PKB jest u nas o 2 pkt proc. wyższy niż średnio w UE, dużo wyższy niż w Czechach, Słowacji czy na Węgrzech. I to pomimo faktu, że mamy wyższą inflację niż średnia dla UE, ostro zaciskamy politykę pieniężną i doświadczamy silnych wstrząsów finansowych związanych z bliskością wojny i ryzykiem geopolitycznym.

Fakt, że w takich warunkach gospodarka utrzymuje wysoki wzrost, wynika prawdopodobnie ze stymulacji przez politykę makroekonomiczną. W trzecim kwartale weszło w życie cięcie podatku PIT oraz tzw. wakacje kredytowe, co dało konsumentom większą przestrzeń do wydatków. Jednocześnie polityka pieniężna, mimo ciągłego zaostrzania, jest wciąż w niektórych aspektach bardzo luźna. Realna stopa procentowa, czyli stopa nominalna skorygowana o oczekiwaną inflację, jest według wielu obliczeń wciąż ujemna, co sprzyja redukowaniu oszczędności przez gospodarstwa domowe.

Na to wszystko nakłada się popyt ze strony imigrantów, który wciąż powiększa wielkość konsumpcji w relacji do zeszłego roku.

Te wszystkie czynniki sprawiają, że ani kryzys energetyczny, ani wstrząsy finansowe, ani redukcja realnych dochodów ludności z pracy nie wprowadziły jeszcze gospodarki w recesję.

Wszystkie te czynniki będą jednak oddziaływały słabiej w najbliższych kwartałach. Stymulacji fiskalnej nie będzie już raczej więcej niż dotychczas (wliczając w to dynamiczne efekty wakacji kredytowych). Realna stopa procentowa w końcu będzie musiała osiągnąć dodatni poziom i wtedy zacznie mocniej ciążyć na popycie. Wpływ imigracji na dynamikę konsumpcji wkrótce wygaśnie.

Spowolnienie będzie więc postępowało. To nie musi oznaczać czarnych scenariuszy. Wzrost na poziomie 3-4 proc. w najbliższym roku będzie jednak ekstremalnie trudny do utrzymania.