Dług publiczny wzrośnie, kłótnie polityków nie pomogą

Marek ChądzyńskiMarek Chądzyński
opublikowano: 2025-06-02 20:00

Wynik wyborów prezydenckich to większe ryzyko destabilizacji finansów publicznych. Nie da się zaciskać pasa w budżecie bez zmian w ustawach, a propozycje podatkowe składane przez prezydenta elekta w trakcie kampanii wyborczej dodatkowo mogą zmniejszyć dochody budżetowe — oceniają eksperci.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Polski dług publiczny liczony metodą unijną przekroczy 60 proc. PKB w 2026 r. i pozostanie powyżej tego progu przez kolejnych kilkanaście lat — oceniają autorzy najnowszej edycji raportu „Zagrożenia nadmiernego długu publicznego”. Według raportu wydanego przez Instytut Finansów Publicznych, Instytut Odpowiedzialnych Finansów i Fundację Przyjazny Kraj nawet w scenariuszach dopuszczających zaciskanie pasa w budżecie nie da się szybko odwrócić negatywnych tendencji w finansach publicznych z ostatnich lat.

Autorzy raportu — opublikowanego w czasie Europejskiego Kongresu Finansowego — są zdania, że główne przyczyny szybkiego wzrostu długu w ostatnich latach to skutek m.in. wypychania wydatków poza budżet centralny i kontrolę parlamentu oraz stałego zwiększania transferów społecznych. Ich zdaniem nie da się większymi wydatkami na obronność wytłumaczyć tak szybkiego pogorszenia wskaźników stabilności finansów.

Wydatki ponad stan

Eksperci zwracają uwagę na to, jak szybko pogorszył się stan finansów publicznych w ciągu ostatnich dwóch lat. Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych (według metodologii unijnej) wyniósł 6,6 proc. PKB w 2024 r. wobec 5,3 proc. w 2023 i 3,4 proc. w 2022. To dużo gorszy wynik, niż prognozowano. Tak duży deficyt umiejscowił Polskę na drugim miejscu w Unii Europejskiej pod względem wielkości deficytu w 2026 r.

„Łączne wydatki publiczne w Polsce w relacji do PKB po raz pierwszy w historii przegoniły średnią unijną, osiągając 49,4 proc. PKB w 2024 r. Polska znajduje się wśród ośmiu krajów UE o najwyższym poziomie wydatków i według prognoz może awansować do pierwszej piątki w ciągu dwóch lat” — czytamy w raporcie.

Jednocześnie autorzy raportu podkreślają, że całkowite dochody publiczne stanowią jedynie 42,8 proc. PKB, czyli o ponad 3 pkt proc. mniej niż średnia unijna, plasując nasz kraj na 17. pozycji. Z jednej strony mamy wydatki na poziomie krajów skandynawskich, koncentrujące się głównie na bezwarunkowych transferach gotówkowych przy słabej jakości usług publicznych, a z drugiej relatywnie niskie obciążenia podatkowe z tendencją do dalszego zmniejszania zgodnie z obietnicami większości ugrupowań politycznych.

Autorzy raportu ostrzegają, że połączenie szwedzkich wydatków i irlandzkich podatków jest niewykonalne ekonomicznie.

Jak może wzrosnąć dług

Zdaniem ekspertów polityka budżetowa w Polsce jest wyjątkowo luźna. Deficyt przekracza 6 proc. PKB (w tym roku także będzie powyżej 6 proc.) przy wzroście gospodarczym 3-4 proc. Dziura w budżecie jest o około 3 pkt proc. PKB większa od długoterminowej średniej. Luźna polityka fiskalna podnosi rentowność obligacji skarbowych, prowadzi do wysokich potrzeb pożyczkowych i w efekcie sprawia, że szybko rosną koszty obsługi długu.

Według ostrzegawczego scenariusza dług może sięgnąć nawet 107 proc. PKB w ciągu półtorej dekady. Sławomir Dudek, prezes Instytutu Finansów Publicznych, uspokaja jednak, że nie jest to scenariusz bazowy. Bardziej realne są prognozy zakładające opóźnioną konsolidację, czyli takie, które uwzględniają gorszy punkt startowy (wyższy deficyt i dług niż oczekiwany wcześniej), utrzymanie dużych transferów socjalnych czy obniżek podatków oraz zastosowanie tzw. klauzuli wyjścia dla wydatków obronnych. Pozwala ona nie uwzględniać wydatków na obronność w wysokości do 1,5 proc. PKB przy ocenie wielkości deficytu finansów publicznych.

— Klauzula działa jak wyjęcie baterii z wagi — nadal można się objadać, ale waga bez baterii nie pokaże skutków objadania się. Zaczniemy więc konsolidację z długiem, według naszego scenariusza, 67 albo 70 proc. PKB, a to oznacza, że schodzenie z niego będzie jeszcze trudniejsze, bo im wyższy dług, tym większe koszty jego obsługi. W takim wariancie nawet silnie zacieśniając finanse o ponad 4 proc. PKB, do końca przyszłej dekady nie zejdziemy z długiem poniżej 60 proc. PKB — mówił Sławomir Dudek, prezentując raport.

Według niego sytuację dodatkowo może utrudnić wynik wyborów prezydenckich. Szef Instytutu Finansów Publicznych zwracał uwagę, że od powołania obecnego rządu jego współpraca z prezydentem Andrzejem Dudą była bardzo trudna.

— Wynik wyborów nie pomoże w konsolidacji, naprawianiu finansów, bo bez zmian w ustawach nie da się tego zrobić. Do tego mamy silny konflikt polityczny, przed nami wybory w 2027 r. i w tym kontekście zapowiedzi obniżania podatków, bo do tego sprowadza się obietnica podniesienia kwoty wolnej do 60 tys. zł czy propozycje składane w kampanii wyborczej przez Karola Nawrockiego. To zmiany o efektach w sumie na około 1 proc. PKB — powiedział Sławomir Dudek.

Podkreślił, że spowoduje to spadek dochodów budżetowych, a nie ich wzrost, podczas gdy wydatki nadal będą się zwiększać.

— Pamiętajmy, że w deficycie 6,6 proc. PKB wydatki obronne stanowią zaledwie 2,7 pkt proc. Do tego trzeba będzie doliczyć konieczność zwiększania wydatków na ochronę zdrowia. Konkludując — wynik wyborów zwiększa zagrożenie dla stabilności finansów publicznych - powiedział Sławomir Dudek.