Pod koniec 2011 r. bankowcy bali się, że po wycofaniu z rynku kredytów walutowych, okrojeniu programu Rodzina na Swoim i wejściu w życie rekomendacji SII, zaostrzającej kryteria kredytowe, sprzedaż hipotek może spaść na początku tego roku o 15 proc.
Najwięksi pesymiści wieszczyli nawet dwukrotnie większy zjazd. Strach miał chyba zbyt wielkie oczy. Dynamika sprzedaży rzeczywiście wyhamowała, ale nie tak mocno, jak się obawiano.
Niezły start...
Dotarliśmy do danych o akcji kredytowej w największych bankach kredytujących kupno nieruchomości w ostatnich 12 miesiącach. Początek tego roku na rynku hipotek wcale nie był taki zły.
W styczniu banki udzieliły kredytów (w tej kwocie są również kredyty konsolidacyjne i refinansowe) za 3,03 mld zł. Był to najgorszy miesiąc, licząc od 12 miesięcy, a należy dodać, że pierwsze dwa miesiące 2011 r. należały do wyjątkowo słabych. Skala spadku, licząc rok do roku, wyniosła jednak stosunkowo niewiele, bo 10 proc. W lutym rynek poszedł w górę i okazał się lepszy niż jego imiennik przed rokiem. Na rynek trafiło 3,173 mln zł, wobec 3,101 mln zł w 2011 r.
...ale różowo nie będzie
Pierwsze dwa miesiące wiosny na rynku hipotek jednak nie czynią. Tym bardziej że w styczniu i lutym sprzedaż napędzały wnioski złożone rzutem na taśmę w grudniu, kiedy część klientów chciała skorzystać jeszcze ze starych, dogodniejszych, warunków.
— Obraz rynku, jak sądzę, wyklaruje się dopiero w maju, kiedy wypłacimy ostatnie kredyty z ubiegłorocznej produkcji — mówi Zbigniew Kudaś, wiceprezes i szef hipotek w Kredyt Banku. Nie oczekuje przesadnie różowych perspektyw dla kredytów hipotecznych, przewidując,że spadek produkcji w całym roku może wynieść 15 proc.
— Widać ograniczenie popytu, spowodowane ostrzejszymi regulacjami nadzoru oraz wyższą ceną kredytu. Pojawiają się i będą się pojawiać promocyjne oferty z marżą nawet poniżej 1 proc., ponieważ są banki z niewielkimi portfelami kredytów, gotowe są pozyskiwać klientów nawet poniżej kosztów finansowania. Generalnie jednak kredyt będzie produktem drogim — mówi Zbigniew Kudaś.
W jego ocenie, wielu klientów, których stać na zaciągnięcie kredytu, odkłada decyzję o zadłużeniu do czasu, aż uzbierają większą sumę na wkład własny, by obniżyć wysokość raty. Wiceprezes Kredyt Banku uważa, że przy obecnych cenach finansowania nie ma powrotu do cen, do jakich rynek przyzwyczaiły kredyty walutowe. Jego zdaniem, popyt może pobudzić rynek mieszkaniowy, obniżając ceny nieruchomości. W 2011 r. banki pożyczyły klientom na kupno nieruchomości 49,2 mld zł, rok wcześniej — 48,6 mld zł.