W ostatnich kilkunastu tygodniach widać wyraźną poprawę nastawienia międzynarodowych inwestorów finansowych do regionu Europy Środkowej. Nie przeszkodziło w tym zamieszanie w światowym systemie bankowym. W środę potwierdziła to informacja Ministerstwa Finansów o dużej emisji długu rządowego denominowanego w dolarach — papiery zostały wycenione znacznie korzystniej dla Polski niż analogiczne przed czterema miesiącami.
Jednocześnie jak się spojrzy na najnowszą historię polskich emisji w dolarach, to widać, że rynek nie podziela wielu superpozytywnych i supernegatywnych narracji o przyszłości i stabilności naszej gospodarki. Jesteśmy systematycznie traktowani jako kraj umiarkowanie ryzykowny, na równi z tym, jak traktowano nas 10 czy 20 lat temu.
Polska dokonuje emisji obligacji skarbowych wartych 5 mld USD (ponad 20 mld zł), co jest dużą emisją. Są to obligacje dziesięcio- i trzydziestoletnie. Rentowność dziesięcioletnich została ustalona na poziomie 4,97 proc., czyli 1,4 pkt proc. wyżej, niż wynosi na rynku rentowności analogicznych papierów rządu Stanów Zjednoczonych. W poprzedniej emisji w listopadzie różnica wynosiła 1,8 pkt proc. Spadek nie jest może duży, ale bardzo wyraźny.
Żeby zrozumieć, co oznacza ta różnica, warto porównać się z innymi krajami regionu. W styczniu podobne emisje przeprowadzały Węgry i Rumunia. W przypadku Węgier premia w rentowności wyniosła 2,8 pkt proc., a Rumunii 3,6 pkt proc. Różnica w rentowności obligacji denominowanych w tej samej walucie, i to w najważniejszej walucie świata, jest dobrą miarą oceny ryzyka wypłacalności danego kraju. Porównywanie obligacji denominowanych w różnych walutach jest znacznie trudniejsze, bo w rentownościach zawartych jest wiele czynników nieporównywalnych (np. kraje mają różne stopy procentowe z powodu różnic we wzroście gospodarczym, zmienności waluty, wielkości krajowych oszczędności itp.).

Korzystanie z długu dolarowego jest dość naturalną formą dywersyfikacji źródeł finansowania w warunkach wysokich stóp procentowych w kraju oraz pozyskiwania zasobów walut zagranicznych. Dla bezpieczeństwa finansowego ważne jest, by dług w walutach zagranicznych nie stanowił zbyt dużej części całkowitego długu, czyniąc kraj zbyt wrażliwym na wahania kursu walutowego.
Wszystkie rządy regionu starają się korzystać z ewidentnie lepszego nastawienia inwestorów zagranicznych. Strach związany z wojną w Ukrainie i kryzysem energetycznym powoli mija, nawet jeżeli nie wygasa do zera. Widać to nie tylko w popycie na obligacje, ale też w kursach walutowych. W ostatnich tygodniach złoty i forint dość wyraźnie się umacniały wobec dolara, mimo że światowy system finansowy stanął na krawędzi kryzysu związanego z upadkiem kilku średnich amerykańskich banków. Wśród inwestorów finansowych panuje przekonanie, że powoli wchodzimy w okres spadku inflacji, więc warto kupować papiery o wysokiej rentowności — kolejne emisje mogą być już mniej atrakcyjne. Można mieć wątpliwości, czy ta narracja o szybkim spadku inflacji jest słuszna, ale taki jest obecnie stan nastrojów.
Bank Goldman Sachs zorganizował niedawno objazd swoich klientów po krajach regionu. Z notatki banku oraz rozmów z ludźmi uczestniczącymi w spotkaniach można wnioskować, że nastawienie do Polski i innych krajów regionu jest rzeczywiście niezłe, a na pewno lepsze niż pół roku temu. Oto dwa cytaty z tego, co napisał bank.
Na temat wpływu kryzysu bankowego: „Przy założeniu, że napięcia w amerykańskim i europejskim sektorze bankowym nie będą eskalować, skutki dla regionu Europy Środkowo-Wschodniej będą ograniczone. Banki z regionu CEE są stosunkowo dobrze skapitalizowane i mają ograniczoną ekspozycję na banki dotknięte problemami”.
Na temat Polski: „Jedna z największych obaw, jakie mieliśmy na początku roku, była taka, że w czasie gdy potrzebne jest uspokojenie presji inflacyjnej i przywrócenie równowagi gospodarki, rząd będzie zwiększał wydatki przed wyborami — tak jak to było na Węgrzech. Tymczasem wydaje się, że ten wzrost wydatków będzie stosunkowo umiarkowany”.
Mimo to wśród walut o najlepszych perspektywach Goldman Sachs wymienił koronę i forinta. Nie złotego.