Ubiegły rok nie był dla spółki najlepszy, ale w tym pokaże, na co ją stać. Nie zadebiutuje na giełdzie — ma inne pomysły na dofinansowanie.
Dom Development (DD), spółka kontrolowana przez brytyjską firmę Woodsford, mimo ubiegłorocznych spekulacji nie będzie starał się o wejście na giełdę. Jarosław Szanajca, szef DD, ma inne pomysły na dofinansowanie firmy.
— Branża deweloperska jest bardzo kapitałochłonna. Mamy kilka pomysłów na pozyskanie kapitału. Na razie korzystamy ze wsparcia EBOR, zamierzamy korzystać także z innych form finansowania dłużnego — mówi Jarosław Szanajca.
W marcu 2003 r. DD podpisał z EBOR umowę na udzielenie tzw. kredytu antresolowego na kwotę 30 mln EUR (145,5 mln zł). Część tych środków spółka przeznaczyła na największy swój projekt — Osiedle Marina Mokotów, który ma kosztować około 800 mln zł. Deweloper buduje osiedle w konsorcjum z PKO Inwestycje, i to właśnie PKO BP i Bank Ochrony Środowiska wyłożą pieniądze.
Słabsze wyniki
DD zakończył 2003 r. rok z nieco gorszym wynikiem niż w 2002 r., kiedy zysk netto wyniósł 16 mln zł. Prezes nie ujawnia jeszcze dokładnej kwoty zysku za 2003 r. Przychody spółki przekroczyły 300 mln zł.
— Pogorszenie wyniku to efekt załamania się rynku w latach 2001-02. Bieżący rok zapowiada się jednak bardzo dobrze, a wzrost popytu na mieszkania nie jest raczej efektem paniki spowodowanym wzrostem VAT na materiały budowlane i wejściem do Unii — ocenia Jarosław Szanajca.
Akcesja może w perspektywie spowodować napływ zachodnich konkurentów, jednak zdaniem prezesa DD nie nastąpi to szybko, bo wejście na rynek deweloperski wymaga długotrwałych przygotowań zarówno kapitałowych, jak i logistycznych.
Średni najlepszy
DD działa wyłącznie na rynku stołecznym. Około 90 proc. przychodów spółki pochodzi ze sprzedaży mieszkań w tzw. segmencie popularnym i średnim, 10 proc. — ze sprzedaży mieszkań luksusowych i domów jednorodzinnych.
— Zamierzamy mocniej wejść w segment średni. Warszawski rynek jest tu bardzo obiecujący — twierdzi prezes.