Drony mogą odlecieć jesienią

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2015-08-19 22:00

Wybrać leżące na stole oferty z Izraela, USA albo Wielkiej Brytanii czy ogłosić publiczny przetarg? MON ma dylemat.

Ważą się losy programów Gryf i Zefir, dotyczących dostawy systemów bezzałogowych uderzeniowych. Wartość zlecenia, do którego Ministerstwo Obrony Narodowej (MON) przymierza się od kilku lat, jest szacowana na 3 mld zł. Resort dostał oferty od firm z Izraela, USA i Wielkiej Brytanii. Czesław Mroczek, wiceminister obrony, informował kilka miesięcy temu o negocjacjach z pierwszą dwójką, a niedawno o tym, że MON chce wyłonić jednego dostawcę w obu programach. Pozwoliłoby to oszczędzić na eksploatacji i serwisie. Takie podejście wskazywałoby na zwycięstwo firm z Izraela, które chcą sprzedać Polsce systemy obu typów. Zyskać na współpracy z nimi mogą przedsiębiorstwa z Polskiej Grupy Zbrojeniowej (PGZ), zwłaszcza WZL 2 z Bydgoszczy. MON już wiele razy zapowiadało rychłą decyzję, jednak od tygodni zwleka z jej ogłoszeniem. Urzędnicy mają twardy orzech do zgryzienia.

DIABELSKA ALTERNATYWA:
DIABELSKA ALTERNATYWA:
MON, którym kieruje Tomasz Siemoniak, może wybrać zagranicznego dostawcę dronów, narażając się na polityczną awanturę,albo ogłosić publiczny przetarg, każąc wojsku długo czekać na dostawę bezzałogowców.
Grzegorz Kawecki

„Prowadzone są dodatkowe analizy mające na celu precyzyjne określenie uwarunkowań umożliwiających dokonanie wyboru najkorzystniejszej drogi pozyskania systemu na potrzeby sił zbrojnych” — informuje Jacek Sońta, rzecznik resortu.

Bezpieczne wyjście

Z informacji „PB” wynika, że ministerstwo obawia się, iż wybierając dostawcę bezzałogowców, narazi rząd na oskarżenia o brak transparentności postępowania, co zwłaszcza przed wyborami nie jest politykom na rękę. Rozważa więc ogłoszenie publicznego przetargu i pozostawienie wyboru następcom. Przetarg ma w branży sporo zwolenników.

— Formuła przetargowa daje większą gwarancję otwartości i transparentności postępowania. Pozwala też porównać oferty i ocenić, gdzie armia i polskie przedsiębiorstwa zyskają najwięcej — uważa Sławomir Kułakowski, prezes Polskiej Izby Producentów na Rzecz Obronności Kraju.

Piotr Wojciechowski, prezes WB Electronics, jest przekonany, że jeśli odbędzie się przetarg, krajowi dostawcy zyskają więcej na współpracy z zagranicznymi partnerami niż w ramach procedury niepublicznego wyłonienia oferenta, która toczy się obecnie. Jego firma podpisała porozumienie w programie Gryf z firmą Thales, dostawcą brytyjskiego Watchkeepera 450, opracowanego na bazie izraelskiego Hermesa 450. Jeśli jednak MON zdecydowałby się na jednego dostawcę systemów obu typów i wybrał Izrael, Brytyjczycy i WB Electronics zostaliby z niczym.

Wojskowy know-how

Postępowanie przetargowe pozwoli rozwiązać wiele politycznych problemów, ale na dłuższą metę może okazać się niekorzystne dla armii. Dostawcy z USA i Izraela chronią pilnie wojskowe tajemnice i w publicznym przetargu mogą nie odkryć wszystkich kart — o ile w ogóle w nim wystartują.

Rywalizacja po polsku

W cieniu postępowania dotyczącego wyboru systemów uderzeniowych toczy się walka o dostawy dronów mini oraz rozpoznawczych w programach Wizjer i Orlik, adresowanych do polskich podmiotów. Wydawało się, że ich rozstrzygnięcie nie będzie budziło wątpliwości, jednak wczoraj „Gazeta Polska” napisała, że przedstawiciele PGZ poprosili WB Electronics o wycofanie się z gry i podjęcie współpracy po rozstrzygnięciu rozrywki. Przedstawiciele obu grup nie skomentowali doniesień.

Na własnej skórze

Rządowi urzędnicy nie chcą powtórki awantury, która od miesięcy toczy się w sprawie zakupu śmigłowców dla armii. MON, który wybrał Caracale, oferowane przez Airbus Helicopter, jest krytykowany za to, że wyeliminował z gry polskich dostawców z Mielca i Świdnika. Spór toczy się też o użyteczność maszyn i ich sprawność w warunkach bojowych, projekty offsetowe i możliwości rozwoju rodzimych firm oraz ilość i cenę zamawianych maszyn.

Na własnej skórze

Rządowi urzędnicy nie chcą powtórki awantury, która od miesięcy toczy się w sprawie zakupu śmigłowców dla armii. MON, który wybrał Caracale, oferowane przez Airbus Helicopter, jest krytykowany za to, że wyeliminował z gry polskich dostawców z Mielca i Świdnika. Spór toczy się też o użyteczność maszyn i ich sprawność w warunkach bojowych, projekty offsetowe i możliwości rozwoju rodzimych firm oraz ilość i cenę zamawianych maszyn.