Elektronizacja zamówień publicznych może zlikwidować rynek, w który prywatne firmy zainwestowały miliony.
Elektronizacja wartego 174,3 mld zł rynku zamówień publicznych nie idzie
w Polsce jak z płatka. Udało się dotrzymać termin, związany z tzw.
dyrektywą paperless, w przetargach o wartości powyżej progów unijnych —
od 18 października obowiązuje w nich elektroniczna komunikacja między
zamawiającymi a wykonawcami. Termin pierwotnie dotyczył też przetargów
poniżej progów, ale przyjmując „ekspresowo” nowelizację prawa
zamówieniach publicznych, Sejm go przesunął — na 1 stycznia 2020 r.
Wszystko m.in. w związku poślizgiem w realizacji publicznej platformy
e-Zamówienia (ma być uruchamiana etapami), która będzie pełnić funkcję
centralnego repozytorium danych.
W celu zapewnienia e-komunikacji w dużych przetargach Urząd Zamówień
Publicznych (UZP), również w błyskawicznym tempie, opracował i uruchomił
w październiku tzw. miniPortal — tymczasowe, darmowe rozwiązanie dla
zamawiających, które pozwala wykonawcom na składanie szyfrowanych ofert,
oparte na systemie ePUAP. Wielu zmawiających jako alternatywę dla
miniPortalu wykupiło dostęp do komercyjnych portali, tzw. portali
e-usług (w tym niektóre ministerstwa, urzędy wojewódzkie i samorządy).
Są one płatne, ale większość jest bardziej rozbudowana niż miniPortal.
Cichy przetarg…
Teraz Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii (MPIT) szykuje się
do przetargu na docelowe publiczne rozwiązanie — centralną platformę
zakupową (CPZ). Zaczęło od szukania w drodze zamówienia publicznego firm
doradczych, które przygotują opis zamówienia do przetargu na jej
wykonanie. Wczoraj nastąpiło otwarcie ofert (złożonych w kopertach).
Zgłosiło się sześć firm — Econe Consulting, Softtutor Consulting,
Profitia Management Consultants Mazurowski, Laboratorium EE, KPMG
Advisory i Avility. Cztery oferty mieszczą się w budżecie MPiT — 212,7
tys. zł. Najkorzystniejsza, firmy Econe Consulting, jest dwa razy
tańsza. Najdroższa, blisko 600 tys. zł, należy do największego gracza —
KPMG Advisory.
Wybrana firma będzie mieć trzy miesiące. To oznacza, że resort ruszy z
docelowym przetargiem na wykonawcę CPZ prawdopodobnie w przyszłym roku.
Problem w tym, że będzie wówczas musiał znaleźć firmę, która przygotuje
narzędzie IT w kilka miesięcy, żeby zdążyć przed 1 stycznia 2020 r. To
już nie wygląda tak kolorowo.
— MPIT przygotowało wstępny zakres opisu zamówienia na wykonanie CPZ,
który szczegółowo ma opracować firma doradcza. Wynika z niego, że CPZ ma
mieć aż 11 podsystemów. To oznacza, że budowane jest narzędzie wraz z
infrastrukturą warte szacunkowo nawet kilkadziesiąt do 100 mln zł, a
wyłonienie wykonawcy i jego przygotowanie może potrwać nawet
kilka lat. Już samo przygotowanie szczegółowego opisu wymaga ogromnej
wiedzy i doświadczenia — mówi Anna Serpina-Forkasiewicz, prezes
PortaluPZP, komercyjnej platformy do e-zamówień.
…i zapowiedź problemów
Problem stanowi też inny zapis w specyfikacji z pozoru mało istotnego
zamówienia MPiT — wynika z niego, że korzystanie z CPZ będzie
obowiązkowe dla wszystkich zamawiających.
— To oznacza, że MPiT promuje zupełnie inny kierunek niż Ministerstwo
Cyfryzacji, którego architektura od początku przewiduje miejsce dla
portali komercyjnych. Z naszego rozwiązania korzysta dziś już 700
instytucji. Poza tym pomysł wprowadzenia obowiązku korzystania z
publicznego rozwiązania powinien być wprowadzony odpowiednią ustawą i
mam obawy czy zamawiający chętnie zaakceptują inne rozwiązanie niż to,
do którego się już przyzwyczaili — uważa Anna Serpina-Forkasiewicz.
Dotychczasowe rozwiązanie, planowane przez UZP i resorty, przewidywało,
że komercyjne platformy e-usług, w które firmy zainwestowały dziesiątki
milionów złotych, będą zintegrowane z platformą e-Zamówienia.
Nieoficjalnie mówiło się też o objęciu ich systemem certyfikacji. Anna
Sierpina-Forkasiewicz liczy na to, że resort wróci do tego rozwiązania,
a także rozszerzy zakres konsultacji w związku z budową CPZ na
zamawiających i branżę, która dopiero co się świętowała narodziny.