Rozporządzenie ministra gospodarki z 26 marca br. w sprawie ustanowienia na okres do 31 grudnia br. automatycznej rejestracji obrotu w przywozie niektórych wyrobów hutniczych (Dz.U. nr 37, poz. 340) spowodowało na rynku spore zamieszanie. Nowe przepisy miały tylko 7 dni vacatio legis i zaczęły obowiązywać od 20 kwietnia. Była to sobota, a pozwolenia na przywóz można było otrzymać najwcześniej w poniedziałek lub nawet później. Taka sytuacja powodowała dodatkowe koszty związane z postojem samochodów i wagonów oczekujących na odprawy celne.
Wiele niejasności budzą same wnioski dotyczące uzyskania pozwolenia na przywóz. Informacje udzielane w tej sprawie przez urzędników MG często były sprzeczne i trudno je było uzyskać. Cała procedura służyć ma monitorowaniu polskiego rynku i uzyskaniu informacji o imporcie wyrobów hutniczych. W praktyce jest natomiast powieleniem danych zawartych już w dokumentach odprawy celnej SAD i dodatkowym obciążeniem biurokratycznym przedsiębiorstw. Ustawodawca ponadto zobowiązał firmy do przesyłania comiesięcznych sprawozdań z wykorzystania uzyskanych pozwoleń. Forma sprawozdań nie została w rozporządzeniu określona i będą one wymagały przetworzenia w jednolitą wersję elektroniczną. A przecież dane dotyczące importu na polski obszar celny dowolnych towarów można uzyskać w Centrum Informatyki Handlu Zagranicznego lub w Centrum Usług Informatycznych CIBEH i są one powszechnie dostępne. Istnieje możliwość uzyskania ich w wersji elektronicznej, dzięki czemu są łatwe do analizowania.
Obowiązek uzyskiwania pozwoleń na przywóz stali obejmuje także wyroby nie produkowane przez polskich producentów. Należą do nich np. wyroby długie ze stali nierdzewnych i kształtowniki gorącowalcowane powyżej 340 mm. Z informacji uzyskanych w MG wynika, że obowiązujące procedury przywozu stali mogą być wstępem do wprowadzenia ceł na import wyrobów hutniczych. Rozumiejąc potrzebę ochrony polskich producentów, trudno jednak zgodzić się na to, by ewentualne cła objęły również wyroby nie produkowane w kraju! Grozi to poważnymi następstwami nie dystrybutorom, lecz polskim producentom z wielu branż, wykorzystującym importowane stale we własnych wyrobach. Prawidłowo funkcjonujący rynek wymaga dopuszczenia ograniczonego importu, aby zachować konkurencyjność polskich wyrobów i nie dopuścić do powstania szkodliwych monopoli.
Najczęstszym powodem importu wyrobów hutniczych, wymienianym przez dystrybutorów, jest nieterminowość realizacji zamówień potwierdzonych przez producentów oraz ich niezrozumiała polityka handlowa. Dotyczy to w szczególności największych krajowych hut. Ich zobowiązania wobec dostawców rozliczane są wyrobami hutniczymi, trafiającymi na rynek i często sprzedawanymi poniżej obowiązujących cen. W skrajnych wypadkach można je kupić nawet w... klubach sportowych, związanych z przemysłem hutniczym. W efekcie wysokich progów zakupowych, dających odbiorcy preferencje cenowe, na przykład Huta Katowice posiada trzech odbiorców kształtowników.
Projekt powołania Polskich Hut Stali jest przekonujący w założeniach, dotyczących logistyki zakupu surowców i łańcuchów dostaw półwyrobów pomiędzy producentami. Jednak nic nie mówi na temat strategii rynkowej, sposobu dystrybucji wyrobów produkowanych przez PHS. Pod uwagę brana jest koncepcja budowy własnej sieci handlowej. Wymagałoby to znaczących inwestycji i nie gwarantowałoby sukcesu rynkowego. Zachodnioeuropejskie grupy hutnicze odeszły już od dystrybucji wyrobów wyłącznie poprzez własne sieci sprzedaży. Firmy dystrybucyjne, nawet związane kapitałowo z producentami, mają swobodę w wyborze źródeł zakupu. Działa to z korzyścią dla producentów, a informacja rynkowa nie ogranicza się wyłącznie do stwierdzenia, iż ceny producenta są za wysokie.
Niejednokrotnie już Polska Unia Dystrybutorów Stali zwracała uwagę na obecność na polskim rynku dojrzałych dystrybutorów — potencjalnych partnerów PHS. Do ograniczenia importu stali i uporządkowania rynku bardziej przyczyniłoby się podjęcie tego tematu przez producentów, niż inwestowanie przez nich we własną sieć handlową.