Lane przypomniał, że europejskie instytucje finansowe mają znaczną ekspozycję na dolara amerykańskiego – od 7 proc. do 28 proc. ich zobowiązań i około 10 proc. aktywów jest denominowanych w tej walucie.
Choć banki dobrze poradziły sobie z niedawnymi zawirowaniami rynkowymi, taka zależność może stać się źródłem ryzyka, jeśli dostęp do dolarowego finansowania zostanie ograniczony.
Zwiększone prawdopodobieństwo wystąpienia zaburzeń w tym obszarze mogłoby wywrzeć presję na bilanse banków i ograniczyć ich zdolność do udzielania kredytów realnej gospodarce – ostrzegł Lane.
Trump i dolar
Niepewność wokół dolara powróciła po tym, jak prezydent USA Donald Trump ogłosił nową falę ceł i otwarcie naciska na Rezerwę Federalną, by obniżyła stopy procentowe.
Tego typu działania mogą wpływać na globalny przepływ kapitału i zwiększać ryzyko, że banki spoza USA stracą dostęp do taniego finansowania w dolarach, które od dekad jest „krwiobiegiem” światowych rynków finansowych.
Europejskie banki pozyskują dolary głównie od amerykańskich instytucji finansowych i na rynku międzybankowym. W przeciwieństwie do depozytów klientów detalicznych, które są bardziej stabilne, ten typ finansowania może szybko się załamać w czasie kryzysu.
Wspólne rezerwy dolarowe?
Niektóre banki centralne spoza USA rozważały ideę stworzenia wspólnej puli rezerw dolarowych, która mogłaby chronić system finansowy w razie kryzysu płynności.
Lane ocenia jednak, że skala rynku dolarowych pożyczek międzynarodowych – liczona w bilionach dolarów – czyni takie rozwiązanie niewystarczającym i trudnym politycznie do wdrożenia.
Decydent podkreślił, że banki strefy euro w ostatnich latach wzmocniły swoje bufory płynności w dolarach. Wskaźnik pokrycia płynności (LCR) dla tej waluty wzrósł z około 85 proc. pod koniec 2021 roku do ponad 110 proc. obecnie.
Oznacza to, że przeciętny bank posiada wystarczające rezerwy wysokiej jakości aktywów, aby przetrwać co najmniej 30 dni silnych napięć rynkowych.