EDPR ma plan na Polskę

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2022-06-12 20:00

Najpierw dwa-trzy lata pauzy i pracy przy pozwoleniach, a potem super turbiny nawet na 5-6 MW. Tak portugalski EDP Renewables widzi polski rynek wiatrowy po zniesieniu zasady 10h.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie plany inwestycyjne ma w Polsce EDPR
  • jak ocenia klimat na rynku przejęć w swojej branży
  • jak komentuje to ekspert z firmy doradczej EY
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wszystko wskazuje na to, że wiatr na lądzie znów będzie mógł w Polsce rozwinąć skrzydła. By skorzystać z unijnych pieniędzy w ramach Krajowego Planu Odbudowy, nasz kraj musi zliberalizować tzw. zasadę 10 h, uniemożliwiającą budowę wiatraków w odległości od zabudowań mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości.

EDP Renewables, portugalska firma energetyczna, widzi w tym szanse rynkowe i technologiczne.

- Zniesienie zasady 10h da inwestorom możliwość sięgnięcia po najnowsze osiągnięcia technologiczne w branży. Np. zamiast turbin 2,5-3 MW będzie można zainstalować turbiny o mocy 5-6 MW. To ekscytująca perspektywa – podkreśla Joaquim Barbosa, prezes EDP Renewables.

Nie odda pola.
Nie odda pola.
EDPR, którego szefem w Polsce jest Joaquim Barbosa, ma dziś ok. 7 proc. udziału w rynku i uważa się za jednego z liderów rynku wiatrowego w Polsce. Chce tę pozycję utrzymać.
Marek Wiśniewski

Będzie luka

Zasadę 10h wprowadzono w 2016 r., zamrażając rozwój nowych projektów. Do dziś budowane są głównie projekty „stare”, czyli takie, które uzyskały pozwolenia jeszcze przed zmianą prawa. To oznacza, że Polska w zasadzie nie korzystała np. na rozwoju turbin – instalowała to, co było dostępne w 2016 r.

Teraz rynek ruszy, ale będzie miał przerwę.

- Warto pamiętać, że po zniesieniu ograniczeń, przygotowanie nowych projektów zajmie nam i innym graczom rynkowym około dwóch-trzech lat. To niezbędny okres m.in. na uzyskanie pozwoleń – ostrzega Joaquim Barbosa.

Jak PiS wiatraki uśmiercał i wskrzeszał

Nastawienie polskiej klasy politycznej do wiatraków pogarszało się już pod koniec kadencji rządu PO-PSL, ale to wybory parlamentarne z 2015 r. przyniosły prawdziwą rewolucję. Zjednoczona Prawica szła do wyborów z obietnicą zablokowania branży i tę obietnicę spełniła.

Szybko, bo już w 2016 r., wprowadziła zmiany legislacyjne uderzające bezpośrednio w inwestorów: ustawę odległościową (z zasadą 10h), blokującą de facto rozwój nowych projektów, i nowe regulacje podatkowe, nakładające na wiatraki wyższą daninę od nieruchomości. Potem cios zadała państwowa Energa zarządzana wówczas przez Daniela Obajtka. Wypowiedziała farmom umowy, a rząd w drodze ustawy zmienił inwestorom wiatrowym warunki kontraktów terminowych na mniej korzystne.

Odwilż zaczęła się w 2018 r., kiedy rząd złagodził zaostrzone przepisy podatkowe. W 2019 r. zaś kręgi rządowe zaczęły wspominać o zmodyfikowaniu zasady 10h tak, by to gminy mogły decydować o lokalizacji wiatraków. Wskrzeszanie branży miało motywy ekonomiczne – ceny prądu z węgla rosły, a z OZE spadały. Tymczasem zasada 10h obowiązywała mimo apeli przemysłu, ekspertów i nawet państwowych firm energetycznych. Obowiązuje do dziś, ale latem może w końcu ją pożegnamy.

Apetyt na wiatr

Jednocześnie popyt na zieloną energię rośnie, napędzany trendami związanymi z dekarbonizacją, derusyfikacją energetyki i chęcią obniżenia kosztów związanych z energią. Przekłada się to na transakcje na wiatrowym rynku. EDP Renewables, które poza budową nowych mocy wiatrowych interesuje również sprzedaż niektórych aktywów, uważa, że rynek dla przejęć jest teraz korzystny.

- Widać apetyt kupujących. Globalny wzrost cen surowców i materiałów powoduje, że wyceny projektów, które nie zostały jeszcze wybudowane, spadają, a wyceny aktywów istniejących wiatraków są atrakcyjne. Pamiętajmy jednak, że farmy wiatrowe nie sprzedają energii po cenach, które na co dzień widzimy na rynku hurtowym. Zwykle mają kontrakty długoterminowe ze stabilną ceną - podkreśla Joaquim Barbosa.

Polska przyciągnie miliardy na OZE

Od przejęć na polskim rynku wiatrowym się roi. W ostatnim czasie Ingka Investments, ramię inwestycyjne grupy IKEA, kupiło od OX2, za 190 mln EUR, gotową do budowy farmę wiatrową i park solarny o łącznej mocy 92 MW. Przed weekendem ZE PAK Zygmunta Solorza pochwalił się, że kupuje wiatrową spółkę Great Wind i zbuduje farmę wiatrową o mocy 72,6 MW. Całość inwestycji szacuje na 725 mln zł. Wcześniej PGE ogłosiła przejęcie trzech farm wiatrowych o łącznej mocy 84,2 MW, za ponad 900 mln zł.

  • Polska jest w ostatnich latach jednym z najbardziej dynamicznie rozwijających się rynków dla OZE komentuje Sebastian Jasinowski, lider Zespołu M&A Energy w EY Polska (przy niedawnej transakcji EY doradzał OX2).

Sebastian Jasinowski podkreśla, że dekarbonizacja i zwiększenie bezpieczeństwa energetycznego Polski nie będą możliwe bez rozbudowy mocy z odnawialnych źródeł energii. To oznacza, że w ciągu najbliższej dekady w OZE w Polsce zostaną zainwestowane dziesiątki miliardów euro, za które powstanie, według różnych szacunków, ponad 20 GW mocy.

  • Nic więc dziwnego, że globalni inwestorzy już posiadają aktywa w Polsce, uczestniczą w procesach inwestycyjnych lub przygotowują się do wejścia na ten rynek uważa Sebastian Jasinowski.

7 proc. do utrzymania

Dzięki sprzedaży niektórych aktywów EDP Renewables chce częściowo finansować inwestycje. Pod koniec zeszłego roku sprzedał elektrownie wiatrowe o mocy 149 MW, a na koniec pierwszego kwartału łączna moc jego polskich aktywów wyniosła 747 MW.

- Globalna strategia EDP Renewables na lata 2021-25 zakłada znaczne przyspieszenie inwestycji i budowę 20 GW nowych mocy odnawialnych. Oznacza to około 4 GW nowych mocy rocznie, z których część chcemy wdrażać w Polsce. Widzimy tutaj ogromny potencjał – zapewnia Joaquim Barbosa.

Przekonuje, że wojna w sąsiedniej Ukrainie nie zmienia spojrzenia firmy na Polskę.

- Jesteśmy stabilnym i długoterminowym inwestorem, który oczekuje przyspieszenia transformacji energetycznej w Polsce. Z 7-procentowym udziałem w rynku jesteśmy jednym z liderów rynku wiatrowego w Polsce i chcemy tę pozycję utrzymać – deklaruje prezes EDP Renewables.

EDPR ma dziś w budowie projekty wiatrowe o mocy 250 MW, z przyznanym wsparciem aukcyjnym. Buduje też trzy farmy fotowoltaiczne o łącznej mocy prawie 300 MW.

- Do tej pory zawarliśmy jedną umowę PPA na istniejącą farmę wiatrową. Widzimy zainteresowanie takimi umowami i prowadzimy rozmowy w tej sprawie – mówi Joaquim Barbosa.

A może wspólne kable?

Szef EDPR przypomina jednocześnie, że samo zniesienie zasady 10h nie uwolni branży od wszelkich barier.

- Nadal borykamy się z problemem odmowy przyłączania nowych farm wiatrowych. Mamy również nadzieję, że Polska wprowadzi możliwość współdzielenia kabli przez kilka źródeł produkcyjnych – mówi Joaquim Barbosa.

Zauważa, że współdzielenie kabli funkcjonuje już w Portugalii i Hiszpanii, a EDPR ma z tym dobre doświadczenia.

Panaceum na wzrost cen
Janusz Gajowiecki
prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej

Zniesienie zasady 10h jest już przesądzone. W wypowiedziach rządu jasno wybrzmiewa to, że inwestycje w wiatr są konieczne dla zwiększenia bezpieczeństwa energetycznego Polski. To źródło energii, nad którym kontrolę mamy tylko my, nie zależy od pozaeuropejskiego łańcucha dostaw, nie potrzebuje surowców, a ponadto – jako najtańsze źródło energii – może być panaceum na wzrost cen.

Spodziewamy się, że znowelizowana ustawa wejdzie w życie do końca wakacji. Trzeba więc już myśleć o następnych krokach legislacyjnych dotyczących ułatwień dla repoweringu [modernizacji instalacji – red.] i procesu uzyskiwania pozwoleń.

Branża spodziewa się wielkiego przyśpieszenia inwestycji. Na ruszającą w poniedziałek konferencję PSEW w Serocku zarejestrowało się rekordowe 1500 osób, w tym wielu zagranicznych ministrów. Zupełnie nowym tematem w tym roku jest współpraca wiatrowa z Ukrainą, obejmująca odbudowę, rozwój projektów oraz transgraniczny handel energią.