Gdańska Energa w ciągu najbliższych kilku lat chce zrealizować inwestycje o wartości kilkunastu miliardów złotych. Ma wizję, biznesplan i zrestrukturyzowaną grupę. Potrzebni jej partnerzy i ostateczne rozstrzygnięcie, kto będzie jej właścicielem, po tym jak urząd antymonopolowy zablokował przejęcie przez Polską Grupę Energetyczną (PGE). To, co wydaje się pewne — to debiut giełdowy.
— W umowie PGE z resortem skarbu znajduje się zapis, że po zakupie wprowadzi nas na giełdę. Nie wiemy, czy PGE ostatecznie nas kupi [pierwsza rozprawa przed sądem UOKiK odbędzie się w maju — red.], jednak nawet jeśli nie, to i tak najprawdopodobniej na parkiet trafimy. Dlatego chociaż nie ma formalnej decyzji o giełdowym debiucie, to mentalnie się do niego przygotowaliśmy — mówi Mirosław Bieliński, prezes Energi.
Zdaniem prezesa, oswajanie inwestorów z Energą i zdobywanie doświadczenia na rynkach finansowych rozpoczęło się już dwa lata temu, gdy spółka podpisała warte 2 mld zł umowy kredytowe z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym, Europejskim Bankiem Odbudowy i Rozwoju oraz z Nordyckim Bankiem Inwestycyjnym.
— Ponadto uzyskaliśmy dwa ratingi na poziomie inwestycyjnym, a wkrótce możemy uruchomić program emisji euroobligacjii na łączną kwotę 4 mld zł. Cały program zaplanowany jest na 3-5 lat. Pierwsza kilkusetmilionowa transza ma pójść w tym roku na sfinansowanie inwestycji w dystrybucję. Kolejne, które będą skierowane nie na rynek europejski, lecz amerykański, przeznaczone będą na budowę mocy wytwórczych — zapowiada Mirosław Bieliński. Plany budowy nowych mocy przekraczają 10 mld zł. Najszybciej, bo w 2016 r., powinny ruszyć nowe bloki gazowe — 450 MW w Gdańsku i pierwszy 500 MW blok w Grudziądzu (z planowanych dwóch).
— W pierwszym przypadku może to być elektrociepłownia, jednak wciąż czekamy na decyzję właściciela gdańskiej sieci ciepłowniczej, czy będzie chciał od nas odbierać ciepło. Inwestycja grudziądzka przebiegnie dwuetapowo. Wynika to z rozmów z PSE- -Operatorem, który nie będzie w stanie zapewnić funkcjonowania w ramach KSE w Grudziądzu od razu dwóch bloków gazowych. Nie mamy ambicji budowania Grudziądza sami, ale nie oznacza to, że rozglądamy się za ofertami — deklaruje prezes Energi. Spółka, choć będzie miała tak duże potrzeby gazowe, nie angażuje się wzorem PGE czy Tauronu w poszukiwanie gazu łupkowego.
— Dla zwiększonego wydobycia gazu w Polsce, czyli zwiększonej podaży, potrzebny jest rozwój rynku, czyli wzrost popytu, jak też rozwój infrastruktury przesyłowej. Chyba jako pierwsi zaczęliśmy solidnie przygotowywać duże projekty budowy elektrowni gazowych. Należy to traktować jako obecne wsparcie dla koncepcji wzrostu wydobycia gazu w Polsce. Interesuje nas kupienie tańszego gazu. Jeśli jedynym warunkiem tego będzie udział w jego wydobyciu, to się oczywiście zaangażujemy. Dzisiaj jednak żadne rozmowy się w tej sprawie nie toczą — twierdzi Mirosław Bieliński. Węgiel będzie natomiast spalany w nowym 900 MW bloku w Ostrołęce, którego koszt budowy szacowany jest na 6 mld zł.
— Do Ostrołęki szukaliśmy kiedyś partnera z Dalekiego Wschodu, bo nie chcieliśmy jej budować sami. Rozmowy z potencjalnymi zainteresowanymi ugrzęzły jednak ze względu na prywatyzację. Było to dwa lata temu. Gdy się zakończy proces prywatyzacji, może będzie sposobność do wznowienia rozmów, aczkolwiek sama inwestycja będzie już na zupełnie innym etapie, po podjęciu przez nas szeregu istotnych decyzji — mówi prezes Bieliński.
W 2011 r. gdańska grupa osiągnęła 10,1 mld zł przychodów ze sprzedaży (9,1 mld zł przed rokiem), 1,469 mld zł EBITDA (1,409 mld zł), a na czysto zarobiła 0,66 mld zł, o 36 mln zł więcej niż rok wcześniej.
— Na pewno Energa musi rozważyć, które projekty są dla niej najważniejsze, bo obecne wyniki pozwalają jej na realizację inwestycji za około 6 mld zł — z reszty albo będzie musiała zrezygnować, albo znaleźć partnera — mówi Paweł Puchalski, szef działu analiz Domu Maklerskiego BZ WBK.