— Ceny w pierwszej aukcji mocy okazały się wyższe od rynkowych oczekiwań, które wahały się w granicach 180-200 zł za kW. To dobre wieści dla wszystkich spółek startujących w aukcji — tak wyniki pierwszej aukcji mocowej komentował wczoraj Robert Maj, analityk Ipopema Securities.
Firmy energetyczne, które startowały w aukcji, podały w czwartek w komunikatach giełdowych, że cena zamknięcia aukcji mieści się w przedziale 218,56 do 240,40 zł/kW.
Ostateczną cenę PSE, czyli operator systemu, poda do publicznej wiadomości w ciągu trzech dni. Aukcja odbyła się w czwartek i jest pierwszym z trzech takich przedsięwzięć zaplanowanych na ten rok. Dadzą one początek polskiemu rynkowi mocy, który będzie formą publicznego wsparcia dla energetyki konwencjonalnej (węglowej i gazowej). Plan zakłada, że właściciele takich bloków (istniejących lub planowanych) będą dostawali pieniądze za samą gotowość do wytwarzania energii, a nie tylko za to, co wytworzyli.
— Dodatkowy zastrzyk gotówki będzie bardziej odczuwalny w mniejszych spółkach, czyli np. w Enerdze i Tauronie — uważa Robert Maj.
„Po pierwszej aukcji Tauron szacuje, że przychody grupy z rynku mocy w 2021 r. mogą sięgnąć od 584,1 do 642,5 mln zł” — głosi komunikat Tauronu.
Ponad połowę dostępnych mocy wylicytowała PGE, czyli największa polska grupa energetyczna. Zakontraktowała nie mniej niż 11652 MW. Poza tym o udziale w aukcji poinformowały: Enea, Energa, Polenergia i ZE PAK. W aukcji mocy, która zaplanowana jest na grudzień, weźmie prawdopodobnie udział projekt nowej elektrowni w Ostrołęce, w której jednym z inwestorów jest Enea.
— Cena [w aukcji — red.] jest bardzo obiecująca — mówił wczoraj, cytowany przez PAP, Mirosław Kowalik, prezes Enei.