Fiskus chce znieść część barier, które sprawiły, że przedsiębiorcy nie garną się do wprowadzonej w tym roku formy opodatkowania. Estoński CIT to alternatywa wobec podstawowych zasad rozliczania podatku dochodowego od osób prawnych. Jest ryczałtem od dochodów spółek kapitałowych, przy czym obowiązek odprowadzenia podatku pojawia się dopiero, gdy zyski zostaną wypłacone poza firmę, np. w formie dywidendy. Taka ulga ma zachęcać do przeznaczania nadwyżki finansowej na rozwój i inwestycje.
Dla kogo ta ulga
Od stycznia taki ryczałt mogą wybierać mikro-, małe i średnie spółki kapitałowe (z ograniczoną odpowiedzialnością i akcyjne), których przychody nie przekraczają 100 mln zł. Co ważne, muszą zatrudniać co najmniej trzy osoby, a ich udziałowcami mogą być wyłącznie osoby fizyczne. Poza tym muszą one ponosić określone nakłady inwestycyjne, od których m.in. zależą stawki ryczałtu, wynoszące: 10 proc., 15 proc., 20 proc. lub 25 proc. Znaczenie ma też wielkość podatnika.
Te i inne wymagania okazały się jednak mało zachęcające i w pierwszej połowie 2021 r. na estoński CIT zdecydowało się jedynie ok. 360 spółek, a szacowano, że w tym roku zacznie korzystać z niego 200 tys. podmiotów. Teraz zaproponowano poszerzenie katalogu uprawnionych do tego ryczałtu o spółki komandytowe i komandytowo-akcyjne. Według marcowych danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej pierwszych jest ok. 39,5 tys., a drugich prawie 2,9 tys.
– Projektodawca prawidłowo cenił, że najważniejszym elementem wymagającym poprawy jest większe upowszechnienie stosowania tej formy opodatkowania – komentuje Grzegorz Wójcik, menedżer w dziale doradztwa podatkowego w KPMG w Polsce.
Jego zdaniem najbardziej znacząca modyfikacja przepisów, czyli dodanie do katalogu podmiotów uprawnionych do korzystania z estońskiego CIT spółek komandytowych i komandytowo-akcyjnych, wydaje się naturalną konsekwencją objęcia niedawno tych podmiotów podatkiem dochodowym od osób prawnych.
Limity do „zera”
To nie jedyna zmiana, która ma się przyczynić do upowszechnienia ryczałtowego CIT. Estoński CIT będzie bowiem można stosować niezależnie od skali obrotów.
– Zniesienie obecnego limitu przychodów, czyli 100 mln zł, oznacza otwarcie prawa do tego ryczałtu częściowo na średnie oraz w całości na grupę dużych spółek – ocenia Grzegorz Wójcik.
Ponadto projekt przewiduje zniesienie obowiązku ponoszenia nakładów na inwestycje w trakcie korzystania z estońskiego CIT. Natomiast podatnicy, którzy będą inwestować, otrzymają prawo do stosowania preferencyjnych stawek opodatkowania nim.
– Jeśli zmiany te wejdą w życie, to niewątpliwie zwiększą szansę na szersze stosowanie tego ryczałtu, lecz odbędzie się to kosztem pierwotnych założeń programu, który miał służyć podmiotom z sektora MŚP przez wysoki wzrost inwestycji. Jest to jednakże cena, jaką ustawodawca płaci za próbę upowszechnienia programu. Natomiast przy obecnie bardzo niskiej skali korzystania z ryczałtu, bo przez zaledwie 360 spółek, niemal każdy wzrost liczby stosujących go podmiotów będzie mógł być procentowo postrzegany jako sukces – podkreśla ekspert z KPMG Polska.
Kolejną korzyść dla podatników przyniesie też przesunięcie momentu opodatkowania dochodów wypracowanych w okresie stosowania ryczałtu - do czasu ich faktycznej dystrybucji. Obecnie po rezygnacji z estońskiego CIT (lub utracie prawa do niego) podatek trzeba zapłacić w ciągu trzech kolejnych lat (można w ratach).
Co po reformie
Resort finansów spodziewa się, że na zreformowany ryczałtowy CIT zdecyduje się więcej przedsiębiorców z sektora MŚP, bo umożliwia on pozyskanie dodatkowych pieniędzy dzięki opodatkowaniu dopiero przy wypłacie zysku.
– Zmieniony estoński CIT na pewno może nieco zyskać w oczach podatników ze względu na brak limitu przychodowego, dopuszczenie do niego innych rodzajów spółek i zniesienie wymogów inwestycyjnych. Takie zasady można było zresztą wprowadzić od razu. Firmy prawdopodobnie przychylniej spojrzą na ten ryczałt także z uwagi na planowane zmiany podatkowe dla działalności gospodarczej – mówi Monika Lewandowska, starszy menedżer w CRIDO.
Ekspertka obawia się jednak, że stopień skomplikowania przepisów, a także ograniczenia, których likwidacji się nie przewiduje, mogą osłabić efekt zmian.
Równie sceptyczny jest Grzegorz Wójcik. On także twierdzi, że z uwagi na skomplikowane regulacje oraz dotychczasowe ich krytyczne postrzeganie przez część przedsiębiorców zainteresowanych wejściem do estońskiego systemu, a także niepewność co do potencjalnie przyszłych zmian w programie, nie przybędzie lawinowo z dnia na dzień spółek korzystających z ryczałtowego CIT.
Weź udział w webinarze Amortyzacja środków trwałych“, 30 sierpnia 2021 >>