Sytuacja stała się groźna kiedy TR4, na którą nie ma lekarstwa, przeniosła się z Azji do Afryki i na Bliski Wschód. Choroba jest szczególnie groźna dla odmiany bananów Cavendish, która stanowi 47 proc. globalnej produkcji.

- Państwa muszą działać natychmiast jeśli mamy uniknąć najgorszego scenariusza, którym jest zniszczenie na masową skalę tegorocznych zbiorów bananów – powiedział Fazil Dusunceli, ekspert od chorób roślin w FAO.
Choroba nie dotyczy samych bananów, ale drzew, na których rosną. Jedyna metoda walki z nią to ścięcie drzew i wykopanie rowów, które pozwolą na oddzielenie i kwarantannę zdrowej części upraw.
Najwięksi producenci bananów w Ameryce Południowej, w tym największy – Ekwador, nie zostali jeszcze dotknięci chorobą, ale FAO ostrzegło o rosnącym ryzyku.
- Myślę, że to jedynie łut szczęścia. Pytaniem nie jest czy, ale kiedy tam dotrze. Nie ma możliwości prewencji – powiedział Gert Kema, dyrektor programu badań bananów na holenderskim Uniwersytecie Wageningen, zarządzający stroną panamadisease.org.
Kema powiedział, że choroba nie ograniczyła dostępności bananów w Europie i USA, bo głównymi dostawcami na te rynki są firmy z Ameryki Południowej, a skutki ekonomiczne dotknęły dotychczas głównie Azję. Według holenderskiego naukowca największym problemem jest niechęć producentów do uzmysłowienia sobie problemu uzależnienia od odmiany bananów Cavendish.
- Im szybciej będziemy mieli następce dla odmiany Cavendish odpornego na chorobę panamską, tym lepiej. Ale to zajmie lata – powiedział.