Przetarg był ogłoszony na sześć projektów morskich farm wiatrowych o łącznej mocy co najmniej 6 gigawatów.
Pierwsza część przetargu stanowi połowę całkowitej inwestycji i obejmuje trzy morskie farmy wiatrowe, z których wszystkie mają zostać zbudowane w duńskiej części Morza Północnego.
Jeśli setki planowanych morskich turbin wiatrowych nie staną się rzeczywistością, grozi to konsekwencjami dla innych zielonych inwestycji.
Duński minister klimatu i energii Lars Aagaard nie waha się nazwać wyniku „rozczarowującym, poważnym i godnym ubolewania”. Chce teraz nawiązać dialog z branżą na temat możliwych wyjaśnień.
„Może być tak, że w warunkach przetargu jest coś konkretnego, co sprawia, że nie odważono się złożyć oferty. Może to być też coś zupełnie fundamentalnego, co oznacza, że gospodarka nie jest w stanie budować morskich farm wiatrowych bez jakiejś formy zabezpieczenia ryzyka ze strony państwa” - mówi polityk.
Obecnie w Danii zainstalowano łącznie 2,7 gigawatów morskich farm wiatrowych. Ponadto budowana jest 1-gigawatowa morska farma wiatrowa Thor na Morzu Północnym.
Morskie farmy wiatrowe są oferowane bez wsparcia rządu, a deweloperzy morskich farm wiatrowych muszą płacić państwu roczną, stałą opłatę koncesyjną za obszary przez ponad 30 lat. Państwo będzie współwłaścicielem 20 procent oferowanych projektów morskich elektrowni wiatrowych.