Dane opublikowała francuska agencja badawcza Gira Conseil specjalizująca się w marketingu gastronomicznym. Wynika z nich, że sprzedaż burgerów we Francji wzrosła w ciągu ostatnich 3 lat o 40 proc. Jada je się je w gastronomicznej stolicy Europy częściej niż tradycyjne dania kuchni francuskiej oraz ryby.

- Ta eksplozja popularności przychodzi z restauracji. Burgery nie są drogie, a szefowie kuchni prześcigają się w pomysłach na ich przygotowanie w wysokiej jakości - tłumaczy Bernard Boutboul, szef Gira Conseil.
Burgery odpowiadają już za połowę całe sprzedaży dań kanapkowych we Francji. W 2013 r. cały ten rynek był już wart 2,14 mld EUR, z czego 977 mln EUR stanowiła właśnie sprzedaż amerykańskich kanapek z grillowaną wołowiną.
Zyskują nie tylko lokalni restauratorzy, szybko reagujący na potrzeby konsumentów, lecz również firmy z USA, które w eksporcie narodowego dania na europejski rynek zwietrzyły świetny interes. Najlepiej radzi sobie McDonalds, który pochwalił się niedawno przychodem w kraju Ratatuille i żabich udek wysokości 4,5 mld EUR. Prowadzi tam 1300 restauracji i obsługuje między 1,8 - 2 mln klientów dziennie.
Nowe nawyki żywieniowe Francuzów potwierdzają również dane opublikowane przez NPD Group, dotyczące liczby zjadanych burgerów na osobę w kontynentalnej Europie. Zwyciężyli właśnie mieszkańcy Francji z uśrednionym wynikiem 14 sztuk na rok, pokonując Niemców (12) i ustępując miejsca jedynie Anglikom (17)*.
Zdaniem specjalistów wszystkiemu winien kryzys oraz zmiany w stylu życia współczesnych Francuzów. Coraz rzadziej mogą sobie pozwolić na drogie, klasyczne narodowe dania i długie przesiadywanie w restauracji. Natomiast niedrogi burger sprzedawany wprost z burger trucka pasuje w to miejsce idealnie.
*Europejczykom daleko wciąż jednak do Amerykanów, którzy według danych za 2012 r. jedzą średnio 100 burgerów rocznie na osobę.
