Fundusz dla mieszkańców ma zachęcić do wiatraków

Kamila WajszczukKamila Wajszczuk
opublikowano: 2025-06-24 20:00

Możliwość korzystania z energii z farm wiatrowych miała pomóc w uzyskaniu poparcia społeczności lokalnych dla tego typu inwestycji. Rozwiązanie zaproponowane przez posłów zamiast tego ma jednak więcej zwolenników.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie zmiany w ustawie wiatrakowej chcą wprowadzić posłowie
  • na czym ma polegać fundusz partycypacyjny
  • jak do propozycji zmian odnosi się branża
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Do planowanych zmian w ustawie o inwestycjach w elektrownie wiatrowe właśnie doszła kolejna. Posłowie chcą zmienić sposób, w jaki mieszkańcy gmin mają odnosić korzyści z powstawania farm wiatrowych na ich terenie. Nowelizacja przyjęta na początku 2023 r. zmniejszyła minimalną odległość turbin od zabudowań do 700 m i wprowadziła obowiązek oferowania lokalnej społeczności 10 proc. mocy zainstalowanej farmy przez 15 lat. Mieszkańcy mieli dzięki temu zostać tzw. wirtualnymi prosumentami. W odróżnieniu od zwykłego prosumenta, który ma własną instalacji OZE, ten wirtualny korzysta z energii produkowanej przez instalację, w której ma udziały. Rozwiązanie to promowała Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Jej zdaniem miała to być wyraźna korzyść dla lokalnych społeczności i szansa na tańszą energię.

Przepis miał wejść w życie w lipcu 2025 r., ale termin niedawno przesunięto na październik 2026 r. Co do jego praktycznego zastosowania jest wiele wątpliwości. Przedstawiciele branży wyrażali wątpliwości, jak ten mechanizm miałby dokładnie funkcjonować, na przykład czy w dystrybucję energii miałby być zaangażowany lokalny operator sieci.

W Sejmie trwają prace nad kolejną nowelizacją - chodzi o zmniejszenie minimalnej odległości do 500 m. W czasie poniedziałkowego posiedzenia sejmowych komisji energii i infrastruktury wprowadzono dodatkową zmianę. Obowiązek zaoferowania udziałów ma zostać zastąpiony obowiązkiem utworzenia funduszu partycypacyjnego. Wytwórca energii z farmy wiatrowej ma wpłacać co roku na ten cel 20 tys. zł na każdy megawat mocy zainstalowanej. Prawo do korzystania z funduszu mają mieć właściciele domów znajdujących się w promieniu kilometra od każdej z turbin.

Propozycji tej poświęcone było spotkanie, które we wtorek zorganizowała Eurowind Energy, duńska firma z branży energetyki odnawialnej, obecna w Polsce od 2011 r.

– Uważam, że wprowadzona poprawka to dobra zmiana. Beneficjentami funduszu będą osoby, które faktycznie mieszkają w pobliżu elektrowni wiatrowych. Nie wymaga to od nich zakupu udziałów, a daje partycypację w przychodach – mówi Małgorzata Szambelańczyk, prezeska polskiej spółki Eurowind Energy.

Korzyści z funduszu

Firma wcześniej przygotowywała się do wejścia w życie przepisów dotyczących udostępniania 10 proc. mocy zainstalowanej. Według szacunków Eurowind Energy, by stać się wirtualnymi prosumentami mieszkańcy musieliby zapłacić ok. 10 tys. zł za objęcie udziału odpowiadającego 2 kW mocy. Z drugiej strony operator farmy traciłby wówczas możliwość sprzedaży energii z części instalacji na przykład odbiorcy przemysłowemu.

– Celem miało być podniesienie poziomu akceptacji społecznej, ale mamy inne doświadczenia z rozmów z gminami. Koszt nabycia udziałów mógłby być za wysoki dla niektórych członków społeczności lokalnych – dodaje szefowa Eurowind Energy w Polsce.

Dawid Litwin, wójt gminy Potęgowo w województwie pomorskim, potwierdza, że koszt nabycia udziałów to bariera dla mieszkańców. Z jego doświadczeń wynika, że nie było w gminie osób zainteresowanych taką możliwością.

– Uważam, że nowa propozycja jest bardziej korzystna. Będzie sprzyjać włodarzom, którzy chcieliby przekonać mieszkańców do mających powstać farm wiatrowych, a mieszkańcy skorzystają finansowo – mówi Dawid Litwin.

Gminy będą zainteresowane takimi inwestycjami, gdyż też będą czerpać korzyści z powstania instalacji.

Szczegóły do sprecyzowania

Propozycję dotyczącą funduszu chwali także Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej (PSEW), ale ma do niej dodatkowe uwagi.

– Pozytywnie oceniamy propozycję zmiany modelu partycypacji społecznej z wirtualnego prosumenta na fundusz redystrybucyjny, z zastrzeżeniem, że propozycja ta wymaga istotnej optymalizacji – komentuje Janusz Gajowiecki.

Według stowarzyszenia obowiązek utworzenia funduszu powinien dotyczyć tylko nowych farm, a w wyliczeniach należy uwzględniać tylko te turbiny, które faktycznie powstały, a nie planowane. Janusz Gajowiecki uważa też, że należy rozważyć limit wypłat i limit czasu działania funduszu, np. do 15 lat. Postuluje też doprecyzowanie modelu i wyłączenie z tego systemu tych mieszkańców, którzy odnoszą finansowe korzyści z dzierżawy gruntów pod farmę.

Branża liczy się jednak z tym, że obecny projekt nowelizacji nie wejdzie w życie. Nie wiadomo, czy ustawa zyska podpis prezydenta. Jak mówili przedstawiciele firm na niedawnej branżowej konferencji, zmniejszenie odległości nie jest dla nich kluczowe, liczą jednak na planowane uproszczenie procedur.

– Mam nadzieję, że to wszystko skończy się konkretnymi przepisami, które będą solidnie wykonane i nie będą zmieniane co dwa tygodnie – mówi Małgorzata Szambelańczyk.