FUZJOMANIA OMINĘŁA MAŁE FIRMY BUDOWLANE
Przyszłość branży znajduje się w rękach niewielkich spółek
NIE BÓJMY SIĘ ZACHODU: Wejście do Unii Europejskiej powinno przynieść nam korzyści. Jeśli uda się nam wynegocjować swobodę świadczenia usług, to możemy uzyskać nowe rynki — uważa Aleksander Paszyński, prezes Korporacji Przedsiębiorstw Budowlanych Uni-Bud. fot. M. Pstrągowska
TRUDNO OCENIĆ: Na pytanie, czy olbrzymie firmy, które się połączą, będą w stanie konkurować z potentatami zachodnimi, niestety, nie potrafię odpowiedzieć — mówi Jan Mikołuszko, prezes zarządu Unibudu. fot. Małgorzata Pstrągowska
Mniejsze przedsiębiorstwa budowlane narzekają na brak kapitału. Wydawać by się mogło, że wejście do dużego holdingu mogłoby być dla nich korzystne. Jednak firmy te sceptycznie odnoszą się do takiego rozwiązania.
Przedsiębiorcy zarządzający małymi i średnimi firmami budowlanymi sceptycznie podchodzą do tworzenia holdingów. Nie mają do siebie zaufania, twierdząc, że łączenie się może przynieść więcej szkód niż korzyści. Jeśli dochodzi do współpracy, to bardzo często na takiej zasadzie, że współpracują ze sobą dla pozyskania konkretnego zamówienia. Taka współpraca zbliżałaby firmy i w efekcie mogłaby prowadzić do późniejszego całkowitego ich połączenia. Jednak w tym miejscu pojawia się jeszcze jedna przeszkoda — obawa o utratę własnej firmowej tożsamości.
Wielkie dla wielkich
Przedsiębiorcy uważają, że na realizację dużych przedsięwzięć mają szanse tylko wielkie firmy.
— Duże przedsiębiorstawa powinny realizować inwestycje na dużą skalę. Natomiast małe firmy nie powinny się brać za duże inwestycje, ponieważ często nie są w stanie ich ukończyć z powodu braku kapitału — twierdzi Paweł Kobylański z firmy Pentagram.
Obecnie obserwuje się łączenie większych przedsiębiorstw budowlanych. Te, które zatrudniają około 400 osób i mają ustabilizowaną pozycję, starają się szukać możliwości zwiększenia kapitału przez współpracę z wielkimi firmami.
— Bardziej interesująca wydaje się ewentualna ścisła współpraca z dużym, ustabilizowanym partnerem. Uważamy jednak, że proces fuzji, pomimo iż jest w pełni gospodarczo uzasadniony i racjonalny, dopiero się zaczyna i należy się mu bacznie przyglądać. Niczego na siłę nie należy przyspieszać — twierdzi Jerzy Kaczmarek, prezes zarządu Leszczyńskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego.
Uderzenie z Zachodu
Idea łączenia się polskich przedsiębiorstw zrodziła się z obawy przed zachodnią konkurencją.
— Za chwilę będziemy mieli silne uderzenie zachodniej konkurencji. Aby mu sprostać, należy tworzyć nie tylko fuzje, ale także współpracować w zakresie rozwoju intelektualnego — uważa Paweł Kobylański.
— Łączenie się przedsiębiorstw krajowych to okazja do stałego zwiększania swej aktywności, ale jest także spowodowane wzrostem konkurencji ze strony firm zachodnich, coraz bardziej penetrujących nasz rynek — tłumaczy Jerzy Kaczmarek.
Uważa on, że zachodnie firmy interesują się krajowym rynkiem, z uwagi na dekoniunkturę na ich terenie.
Mali wolą samodzielnie
Opinie w branży dotyczące powstawania holdingów złożonych z mniejszych przedsiębiorstw są podzielone. Niektórzy zwracają uwagę, że proces ten już się rozpoczął. Są jednak i sceptycy, uważający, że łączenie się przynosi więcej nieporozumień niż korzyści, a także wiąże się z utratą tożsamości firmy.
— W tej chwili można już zaobserwować tendencje do powstawania mikroholdingów. Tak stało się w Poznaniu, gdzie jedna z firm skupiła wokół siebie spółki wykonujące roboty instalacyjne, dzięki czemu razem mogą oferować pełen zakres usług — zauważa Paweł Kobylański.
— Według mnie, najlepszym rozwiązaniem jest sytuacja, w której powstawałyby mocne, średniej wielkości przedsiębiorstwa działające regionalnie — dodaje Paweł Kobylański.
Odmiennego zdania jest Piotr Chilecki, właściciel firmy Chilecki & Synowie.
— Wolę dostosowywać się do potrzeb rynku, ale fuzja wiąże się z pewnym ryzykiem. Wciągnięcie firmy do dużego holdingu ogranicza jej pole manewru — uważa Piotr Chilecki.
— Fuzjomania ma swoich przeciwników, gdyż nie zawsze są osiągane oczekiwane rezultaty. Pomimo połączeń firm, nie w każdym przypadku udaje się uzyskać faktyczne wzmocnienie pozycji rynkowej, a także efekt obniżenia kosztów czy powiększenia zysku. Z drugiej jednak strony, skoro duży może więcej, to tendencje do łączenia się i fuzji firm budowlanych wydają się oczywiste — podsumowuje Jerzy Kaczmarek.
Kłopoty z kapitałem
Średnie i małe firmy są niedofinansowane. Narzekają na kredyty bankowe, które w opinii przedsiębiorców są za drogie i zbyt trudne do uzyskania.
— Średnie i mniejsze przedsiębiorstwa szukają możliwości umocnienia swojej pozycji na rynku. Poszukują kapitału potrzebnego im do rozwoju. W budownictwie nie jest bowiem ważny potencjał techniczny, ale kapitałowy. Mniejsze przedsiębiorstwa nie mają pieniędzy na przetargi. Są w stanie wpłacić wadium w 1-2 przetargach. Banki nie chcą udzielać kredytów na finansowanie konkretnych inwestycji i nie potrafią analizować kontraktów budowlanych, co powoduje, że mniejsze firmy cierpią na brak kapitału — twierdzi Aleksander Paszyński, prezes korporacji Przedsiębiorstw Budowlanych Uni-Bud.
— Dużo mniejszych firm zbija ceny, aby wygrać przetarg. Jeśli dzieje się tak w jednym lub dwóch przypadkach, to wszystko jest w porządku, ale często firmy starają się w ten sposób pozyskać kontrakt za każdym razem, co w efekcie może doprowadzić je do upadku — uważa Jan Mikołuszko, prezes zarządu firmy budowlanej Unibud.
Mali opanują rynek
Przedstawiciele branży budowlanej twierdzą, że przyszłość będzie należała do małych firm budowlanych.
— Uważam, że na polskim rynku decydującą rolę odgrywać będą małe przedsiębiorstwa, takie, które zajmą się remontami i pracami modernizacyjnymi. Duże firmy tego nie zrobią, zajmą się raczej inwestycjami infrastrukturalnymi, takimi jak budowa autostrad — twierdzi Aleksander Paszyński.
— Przyszłość branży widzę w drobniejszych inwestycjach. Rynek ma określoną chłonność i dużych inwestycji będzie coraz mniej, a do mniejszych przedsięwzięć duże firmy nie są potrzebne. Poza tym dla dużych firm będą one mało opłacalne. Natomiast małe przedsiębiorstwa nie powinny się brać za duże inwestycje, ponieważ często nie będą w stanie ich ukończyć z powodu braku kapitału — podkreśla Paweł Kobylański.
Czekanie na boom
Małe przedsiębiorstwa nie mają kapitału potrzebnego do realizowania dużych inwestycji. Nie dysponują też wystarczającą kadrą. Szansą dla nich jest ożywienie budownictwa mieszkaniowego, ewentualnie skupienie się na remontach i modernizacji.
— Musi jeszcze upłynąć parę lat, kiedy to kredyty zejdą do takiego poziomu, że człowiek będzie mógł wybudować sobie dom. Wtedy pojawią się duże szanse na rozwój mniejszych firm — uważa Piotr Chilecki.
Aby przetrwać trudny okres, postanowił założyć spółkę akcyjną i wraz z 14 udziałowcami przystąpi do budowy ekskluzywnego pensjonatu w Zakopanem.
— Jeśli stanieją kredyty, to prawdopodobnie powrócimy do budowy domów jednorodzinnych — dodaje Piotr Chilecki.
— Nadchodzą ciężkie dwa lata dla branży budowlanej. Będzie mniej pieniędzy na inwestycje. W chwili obecnej w Polsce inwestycje nie są równomiernie rozłożone. W niektórych regionach powstały centra inwestycyjne, a reszta kraju to pustynia — podsumowuje Jan Mikołuszko.
Uważa on, że dopóki się to nie zmieni, wiele firm będzie borykać się z trudnościami.