Producent luksusowych samochodów nie narzekał ostatnio na brak zainteresowania, ale sam zadbał o to, żeby w tak niepewnym czasie mówiono i pisano o nim na całym świecie. Szacowna i stateczna marka jest na ostatniej prostej procesu przepoczwarzania. Pod koniec sierpnia zaprezentowała nową identyfikację wizualną, a teraz udoskonala model, który z założenia był powiewem świeżości. Rolls-Royce jest młody i żwawy jak nigdy wcześniej, a nowy ghost jest wisienką na torcie albo kropką nad i.

— Pierwszy model ghost z Goodwood był odpowiedzią na potrzeby nowego pokolenia klientów, którzy należeli do innej grupy wiekowej i mieli inne wymagania. Chcieli mieć samochód marki Rolls-Royce, ale o nieco mniejszych gabarytach i mniej ostentacyjny. Sukces, jaki odniósł ten model, przekroczył nasze najśmielsze oczekiwania — mówi Torsten Müller-Ötvös, prezes Rolls-Royce Motor Cars.
Ghost zadebiutował w 2009 r. jako propozycja dla nowych klientów starej marki. Kusił dynamiczną sylwetką, był bardziej praktyczny od ociężałych limuzyn i celował bardziej w ludzi biznesu z nieco młodszego pokolenia niż w arystokrację. Auto miało nie krzyczeć na drodze: „Popatrzcie, jaki jestem poważny, pełen przepychu i stateczny”, lecz zapraszać do przygody z prędkością i luksusowym minimalizmem. Wybierali go więc nie tyle lordowie przesiadujący nieustannie w swoim zamku, co otwarci na świat, żądni przygód przedsiębiorcy. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, bo ciągu ostatnich dziesięciu lat ghost stał się najlepiej sprzedającym się modelem w 116-letniej historii marki.
Teraz debiutuje druga generacja i sprawia wrażenie, jakby na celownik wzięła jeszcze młodszą klientelę. Pobieżne spojrzenie może być mylące. Rolls-Royce nie może sobie pozwolić na rewolucje w projektowaniu, w końcu tradycja zobowiązuje. Producent twierdzi jednak, że jedynymi elementami zapożyczonymi z pierwszego ghosta są... figurka na masce i parasolka. Efektem ma być najbardziej zaawansowany technologicznie model marki, jaki kiedykolwiek powstał. Taki luksusowy gadżet na kółkach. Inżynierowie mieli trochę ułatwione zadanie, bo rolls-royce’y nie są produkowane masowo. Skorzystali z aluminiowej platformy wykorzystanej wcześniej w modelu phantom i SUV-ie cullinan. Architektura obejmuje strukturę wokół czterech stałych punktów rozmieszczonych w skrajnych krańcach podwozia.
Ruchoma aluminiowa przegroda podwozia, podłoga, poprzeczki i panele progowe zostały ulokowane w taki sposób, aby zapewniały właściwy komfort jazdy, niezależnie od tego, czy ktoś prowadzi samodzielnie, czy korzysta z usług szofera, a sam siedzi na tylnej kanapie. Dwa odlewane elementy mocowania amortyzatorów zostały przesunięte mocno do przodu, dzięki czemu silnik V12 o pojemności 6,75 litra i mocy 563 KM znajduje się za przednią osią. To sprawia, że rozkład masy wynosi 50:50.
Inne smaczki? Nadwozie zostało wykonane w 100 proc. z aluminium, napęd na obie osie wyposażony jest w układ czterech kół skrętnych, a do tego dochodzi system zawieszenia Planar, który upłynnia jazdę. Korzysta z systemu Flagbearer, który monitoruje drogę w celu zoptymalizowania zawieszenia i przygotowania go na zmiany nawierzchni. Żadna dziura nie obudzi już przysypiającego kierowcy. O komfort podróży dba również poprawiony system oczyszczania powietrza we wnętrzu, prosty — jak na Rolls-Royce’a — dizajn i maksymalne wyciszenie kabiny. Rolls-Royce twierdzi, że poświęcił temu szczególnie dużo uwagi. Ponoć demontował nawet kanały klimatyzacji, żeby właściwie je wypolerować i pozbyć się szumów. Cały projekt wyciszania nazwali sobie wewnętrznie „przepisem na spokój”.
Stylistyka samochodu miała emanować sterylnością, ascezą, czystością, oszczędnością formy i minimalizmem, ale jednocześnie być wyrazista i sportowa. Szaleństwem w tej koncepcji wydaje się więc umieszczenie pod osłoną chłodnicy 20 żarówek, choć Brytyjczycy zapewniają, że nie daje to niepotrzebnych odblaskowych efektów. Przód samochodu ma teraz rysy bardziej sportowe i ostrzejsze, mniej luksusowe i wystawne niż w pierwszej generacji, i to mimo tych 20 żarówek. Nowego ghosta łatwo więc pomylić ze starszą generacją, ale jednocześnie nie sposób nie odróżnić przy dokładniejszym spojrzeniu. I chyba o to chodziło.