Skala redukcji zapisów w transzach detalicznych w przypadku tegorocznych debiutantów pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość. Zdaniem ekspertów kolejne kwartały mogą być okresem ożywienia na rynku pierwotnym, tym bardziej że zainteresowanie inwestorów nie słabnie, a koniunktura rynkowa nadal sprzyja giełdowym nowicjuszom.
W przypadku debiutującego we wtorek na GPW Arlenu, producenta odzieży i tekstyliów dla służb mundurowych, popyt ze strony drobnych inwestorów w IPO znacznie przekroczył liczbę zaoferowanych akcji. W efekcie redukcja w puli indywidualnej wyniosła 87 proc. Jeszcze większym zainteresowaniem cieszyły się akcje Diagnostyki. Tu redukcja sięgnęła 94,16 proc. Akcje, które trafiły na rachunki, przyniosły spory zysk: kurs otwarcia podczas lutowego debiutu wyniósł 125,5 zł i był wyższy od ceny emisyjnej o 19,5 proc.
Czy na głównym rynku pojawią się kolejni debiutanci? Kluczowe znaczenie będą miały m.in. czynniki makroekonomiczne, które determinują nastroje w biznesie, ale też stanowią punkt odniesienia dla sentymentu inwestycyjnego na warszawskiej giełdzie.
- Nie bez znaczenia jest także geopolityczny kontekst zagrożeń o charakterze globalnym, które w wielu przypadkach nieco studzą zapał do nowych inwestycji. Jednak obecnie coraz częściej pojawiają się kolejne spółki, które są zainteresowane przeprowadzeniem oferty publicznej i dopuszczeniem papierów wartościowych do obrotu na rynku regulowanym – podkreśla Jacek Barszczewski, dyrektor departamentu komunikacji społecznej KNF.
W drodze na giełdę
Według Marcina Wlazły, dyrektora Biura Maklerskiego Banku Pekao, dynamika na rynku IPO przyspiesza i zjawisko to powinno być coraz bardziej widoczne w drugiej połowie roku.
- Po ofertach Murapolu, Żabki, a ostatnio także Diagnostyki i Arlenu pojawiły się również bardzo ciekawe projekty w ramach ABB, czyli przyspieszonej księgi budowy popytu. Na fali dobrych nastrojów inwestorzy także pozytywnie reagują na kolejne emisje akcji, co przekłada się w konsekwencji na duże zainteresowanie ofertami publicznymi – a często kończy także wysokimi redukcjami w trakcie prowadzonych już zapisów – mówi Marcin Wlazło.
Jego zdaniem niewykluczona jest również chwilowa pauza w rezultacie wzrostu napięć i eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie. Inwestorzy muszą jednak spokojnie ocenić skalę i potencjalne konsekwencje działań wojennych w regionie, aby następnie w racjonalny i wyważony sposób podejść do potencjalnych zakupów akcji.
- Pamiętajmy, że w przypadku IPO mamy również do czynienia z procesami długofalowymi, wymagającymi od emitentów odpowiedniego przygotowania. Emisja oraz sprzedaż akcji jest już tylko finalną częścią całego procesu i spółek, które przygotowują się do wejścia, pojawia się obecnie całkiem sporo – szczególnie jeżeli widzą znaczący popyt ze strony inwestorów instytucjonalnych – tłumaczy Marcin Wlazło.
Maklerzy popyt starają się stymulować. Bank Pekao wraz z biurem maklerskim uruchomił serię spotkań z przedsiębiorcami, którzy mogą być potencjalnymi emitentami w najbliższych kwartałach bądź latach.
- Firm, które wykazują zainteresowanie ewentualnym pozyskaniem kapitału, jest coraz więcej. Są to również przedsiębiorstwa, które mają odpowiednie podstawy finansowe, a w perspektywie kilku kwartałów mogłyby być gotowe do uplasowania akcji na rynku i wejścia na giełdę – ocenia Marcin Wlazło.
Kluczowy przyszły rok
Zdaniem Ryszarda Czerwińskiego, wiceprezesa Domu Maklerskiego Trigon, z całą pewnością widać pewne ożywienie związane z lepszym sentymentem na GPW.
- Spodziewam się jednak, że to przede wszystkim akcjonariusze poszukujący wyjścia z inwestycji będą głównymi decydentami w zakresie inicjowania ofert publicznych, a nie zarządy spółek zainteresowane pozyskiwaniem kapitału na rozwój – mówi Ryszard Czerwiński.
Jego zdaniem realne ożywienie na rynku ofert publicznych nastąpi również dopiero w przyszłym roku.
- Należy pamiętać, że jeżeli dziś podejmowana jest decyzja o rozpoczęciu procesu IPO, to – przy założeniu standardowego harmonogramu – oferta publiczna pojawi się na rynku dopiero po zatwierdzeniu prospektu emisyjnego, a więc najwcześniej w 2026 r. – ocenia Ryszard Czerwiński.
Według niego zainteresowanie inwestorów detalicznych pozostaje wysokie, co potwierdzają ostatnie transakcje – m.in. znaczące redukcje w transzach dla klientów indywidualnych. Inwestorzy instytucjonalni, do których trafia 90–95 proc. wartości IPO, będą jednak decydować, które oferty zakończą się powodzeniem.
-Moim zdaniem kluczowym elementem pozostaje zapewnienie odpowiedniej płynności po debiucie. W praktyce oznacza to, że wielkość oferty publicznej nadal stanowi istotną barierę wejścia – tylko odpowiednia skala może uruchomić realny popyt ze strony tego segmentu inwestorów – mówi Ryszard Czerwiński.