Giełda uczciła wzrostami rocznice ustanowienia rekordów przez główne indeksy. Jednak mimo poprawy nastrojów nikt na razie nie liczy na hossę.
Początek marca to dwie istotne dla GPW rocznice. 8.03 minęło 9 lat od ustanowienia pierwszego rekordu przez indeks WIG. W 1994 roku dotarł on do poziomu 20 760,3 pkt. Na jego poprawienie inwestorzy czekali kolejne sześć lat. Z kolei wczoraj minęła trzecia rocznica ustanowienia przez WIG20 historycznego maksimum na fali internetowej hossy — 2481,8 pkt.
W poniedziałek giełdowe indeksy mocno wzrosły — WIG o 2,68 proc., a WIG 20 o 3,51 proc. Jednak bezpośrednim powodem wzrostów nie były sentymenty ani świętowanie rocznic.
Choć wczorajsza sesja na GPW była zdecydowanie najlepsza w tym roku, inwestorów nie opanowały entuzjastyczne nastroje. Nikt nie traktuje zrywu jako początku hossy czy przynajmniej większej fali wzrostowej.
— W najbliższym terminie oczekuję kontynuacji zwyżek. To tylko odreagowanie noworocznej fali spadkowej. Inwestorzy dyskontują spodziewane odbicie na zachodnich giełdach oraz błyskawiczną wojnę bez negatywnych skutków — ocenia Dariusz Nawrot, analityk BM BPH PBK.
— Na wczorajszej sesji rynek zanotował dynamiczny wzrost, a po stronie popytu stały zarówno rodzime instytucje, jak i zagraniczni inwestorzy. Nie można jednak mówić o zmianie trendu. W sytuacji gospodarczo-politycznej wciąż dominują te same czynniki ryzyka, które sprowadziły indeksy do kilkuletnich minimów — dodaje Filip Paszke, kierownik działu sprzedaży instytucjonalnej DM BZ WBK.
W historii giełdy marzec był tradycyjnie miesiącem, w którym indeksy wyznaczały najwyższe poziomy wieńczące wcześniejsze fale wzrostowe. W tym roku ta sytuacja się nie powtórzy, ale w obliczu globalnej sytuacji polityczno-gospodarczej nie ma też większych szans na rozpoczęcie trwałego trendu wzrostowego.
— Największe ryzyko związane jest z Irakiem i możliwą interwencją zbrojną Amerykanów w tym kraju. Poza tym koniunktura na świecie nadal jest słaba. Sytuacja gospodarcza i polityczna w kraju też nie jest najlepsza — wymienia Filip Paszke.
— W perspektywie trzymiesięcznej spodziewam się utrzymania trendu bocznego. Gospodarka jeszcze się nie ożywiła, nie wiadomo jak potoczy się wojna — dodaje Dariusz Nawrot.
Specjaliści nie wiążą także wielkich nadziei ze zjawiskiem konwergencji, które przed wejściem Polski do UE miało wynieść polskie indeksy na nowe szczyty.
— Przed referendum unijnym można spodziewać się akumulacji akcji, jak przed grudniowym szczytem w Kopenhadze. Jednak nie liczyłbym na istotne zwyżki jedynie w związku z wejściem Polski do UE. Zjawisko konwergencji w przypadku akcji wydaje się przereklamowane. Zwłaszcza że wyceny wielu polskich spółek są relatywnie wyższe niż ich zachodnich konkurentów — uważa Filip Paszke.
Z kolei Dariusz Nawrot przypomina, że na prawdziwą hossę na GPW nie ma co liczyć bez wzrostów na zachodnich giełdach.
— Do tego potrzebna jest poważna fala wzrostowa za granicą. Obserwując ostatnie lata na rynkach akcji, najbardziej sprzyjającym okresem do wzrostów jest przełom trzeciego i czwartego kwartału — twierdzi analityk BM BPH PBK.