Giełdzie brakuje lokomotywy wzrostu

Kamil ZatońskiKamil Zatoński
opublikowano: 2021-07-27 20:00

WIG wdrapał się na szczyt, ale szybko z niego spadł, bo banki i przemysł straciły impet, a nowego lidera hossy inwestorzy na razie nie koronowali

Przeczytaj i dowiedz się:

  • czy wysoka inflacja jest groźna dla rynku akcji,
  • jakie są perspektywy wyników banków i które są faworytem analityków,
  • dlaczego Polski Ład może podciąć skrzydła hossie.

Sesję na GPW 27 lipca zdominowały spadki, do których impulsem była pogłębiająca się przecena w Chinach. Marcin Materna, szef działu analizy w Millennium Domu Maklerskim, radzi nie bagatelizować tego czynnika, choć jego wpływ na rodzimy rynek akcji będzie pośredni.

– Pekin dąży do tego, by trochę przymknąć kraj i ograniczyć eksport. Będzie to oczywiście korzystnie wpływać na poziom produkcji na starym kontynencie, ale jednocześnie będzie sprzyjać podwyższonej inflacji i utrudni dostęp do części dóbr - mówi Marcin Materna.

Jak podkreśla, duży popyt powoduje, że producenci mogą przenieść wyższe koszty np. surowców na konsumenta, a inflacyjnego wzrostu wynagrodzeń nie widać. Niemniej jednak CPI w przedziale 4-5 proc. należy traktować jako sygnał ostrzegawczy z punktu widzenia koniunktury na rynku akcji.

Hierarchia:
Hierarchia:
W rozpoczętym sezonie wyników Marcien Materna z Millennium DM stawia na ING i PKO BP.
Marek Wiśniewski

- Problem w tym, że oczekiwania inflacyjne się napędzają, a w Polski Ład jeszcze pobudzi wskaźnik cen, bo pieniądze zostaną przetransferowane do tych, którzy mają wpływ na inflację. Nie jest to co prawda zagrożenie krótkoterminowe, ale ryzyko wysokich stóp procentowych wisi nad rynkiem, choć myślę że mogłoby się zmaterializować dopiero gdyby inflacja wyszła powyżej 5 proc. Taką jej wysokością nikt nie będzie się raczej przejmował i nie sądzę, by któryś duży bank centralny (a tym bardziej NBP) chciał wyjść przed szereg. Każdy upływający miesiąc powoduje, że podwyżka jest coraz trudniejsza, dlatego banki centralne w razie potrzeby pójdą zapewne w druk pieniądza - uważa Marcin Materna.

Banki dochodzą do ściany

Oczekiwania na podwyżki stóp procentowych w Polsce wspierały w pierwszym półroczu notowania banków. Pod koniec czerwca prezes NBP Adam Glapiński zdecydowanie rozwiał jednak nadzieje inwestorów i doprowadził do korekty kursów. Rozpoczęty właśnie sezon wyników (jako pierwszy rezultaty ujawnił Bank Millennium, w środę 28 lipca zrobi to Santander Bank Polska) raczej niewiele zmieni w tym względzie, uważa Marcin Materna.

– Wyniki sektora są w trendzie wzrostowym, ale ostatnie miesięczne dane pokazują spadek dynamiki depozytów. Nie pojawia się więc nowe paliwo do generowanie dochodów, zwiększania sprzedaży i bilansu. Wzrost kredytów konsumpcyjnych też nie jest specjalnie wysoki, zapewne dlatego, że z jednej strony sytuacja gospodarstw domowych poprawia się, z drugiej na część dóbr, np. samochody, po podwyżkach cen Polaków po prostu nie stać. Stagnacja widoczna jest w kredytach dla firm, mocno rosną tylko kredyty hipoteczne - mówi szef działu analiz w Millennium DM.

Brak wzrostu kredytów dla przedsiębiorstw to skutek tego, że firmy po pandemii raczej nie zabierają się do ekspansji i rozbudowy mocy produkcyjnych, tylko cieszą się z wyższych marż. Mają też bardzo dobre wyniki i nie muszą sięgać po finansowanie bankowe - dynamika w tym segmencie za ostatnie 3-4 lata była niewielka.

– Banki zarabiają obecnie głównie na wzroście opłat i prowizji. Natomiast w wyniku odsetkowym szans na wyraźną poprawę nie dostrzegam. Nie spodziewam się tez już spadku kosztów ryzyka, bo rezerwy doszły do poziomi 400-500 mln zł miesięcznie, a więc historycznie bardzo niskiego. Możliwości ograniczania kosztów też nie są już duże. W sumie więc trudno będzie w kolejnych kwartałach rosnąć bez wzrostu wolumenów, bo nowego biznesu nie ma wiele - uważa Marcin Materna.

2,66mld zł

Taki był w II kwartale łączny zysk netto dziewięciu banków z GPW. To o 1,1 proc. więcej niż w I kwartale, wynika z konsensu prognoz analityków, zebranego przez PAP Biznes.

Jak jednak zaznacza, wyniki banków zarówno za drugi kwartał, jak i w drugim półroczu będą dobre, a wyceny nie są wyśrubowane. W 2022 r. o poprawę wyników będzie już jednak trudno, uważa specjalista z Millennium DM.

Jego faworytami w branży są ING i PKO BP, w drugim szeregu stawia Pekao i BNP Paribas, a mBank i Santandera - w trzecim.

Rząd zabierze funduszom

Banki już raczej nie dadzą giełdzie impulsu do wzrostu, podobnie jak inne duże spółki, uważa Marcin Materna.

– Wiele spółek, w tym spółki przemysłowe, osiągnęły szczyty notowań wcześniej niż WIG. Teraz z jednej strony brakuje lokomotywy hossy, z drugiej pojawiły się obawy o inflację i podatkowe rozwiązania Polskiego Ładu, które uderzą po kieszeniach lepiej zarabiających, czyli klientów TFI. Pieniędzy do funduszy popłynie mniej, dlatego nie spodziewam się na GPW czegoś więcej niż trendu bocznego. Pamiętajmy też o ryzyku braku środków z Unii Europejskiej - mówi Marcin Materna.

Teraz z jednej strony brakuje lokomotywy hossy, z drugiej pojawiły się obawy o inflację i podatkowe rozwiązania Polskiego Ładu, które uderzą po kieszeniach lepiej zarabiających, czyli klientów TFI.

Ekspert dodaje, że wyczerpało się też paliwo, którym w pierwszym półroczu zasilana była hossa w USA - chodzi o transfery gotówkowe do Amerykanów. W Polsce pieniądze nie płyną jeszcze szerokim strumieniem z depozytów do funduszy z komponentem akcyjnym (a jeśli już, to trafiają do funduszy akcji zagranicznych), a poprawa wyników spółek w drugim półroczu nie będzie już tak powszechna, jak w pierwszym.

– Inwestycje publiczne się ślimaczą, a samorządy w Polskim Ładzie będą miały jeszcze mniej pieniędzy. Wielu dyrektorów finansowych firm przyjęło natomiast postawę konserwatywną w obliczu wzrostu kosztów, np. tych związanych z szeroko rozumianą ochroną środowiska. Nie ma więc parcia na kredyt i ekspansję, ale raczej na oddłużanie, ewentualnie na bardziej hojne dzielenie się dywidendami z akcjonariuszami - dodaje Marcin Materna.