Harmonijne życie to mit

Mirosław KonkelMirosław Konkel
opublikowano: 2023-10-02 20:00

Podział życia na pracę i resztę jest szkodliwy dla naszej efektywności i szczęścia.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego worklife balance jest niemożliwy do osiągnięcia
  • czy nasze życie bardziej przypomina zegar czy chmury
  • czym się może skończyć przesadne dążenie do równowagi
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Chyba wszyscy dziś mówią o równowadze między życiem zawodowym a prywatnym. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę rosnący stres związany z pracą, coraz więcej osób wypalonych i powszechne pragnienie prowadzenia satysfakcjonującego życia. A czym jest pożądany przez wszystkich work-life balance? Każdy ma własną definicję, która może się zmieniać zależnie od okoliczności. Dla niektórych to możliwość wyjazdu na urlop bez zabierania z sobą zaległego raportu. Dla innych możliwość poświęcenia więcej czasu rodzinie. Dla jeszcze innych jest to stan, w którym obowiązki służbowe nie spędzają snu z powiek, a relacje z szefem nie przyprawiają o zawał serca.

Niezależnie od definicji równowaga jest niemożliwa do osiągnięcia. Życie jest nieprzewidywalne i ciągle się zmienia. Coś, co działa dzisiaj, może nie działać jutro. Na domiar złego dążenie do równowagi nierzadko prowadzi do jeszcze większego stresu, poczucia winy i wątpliwości. Sprawia, że nigdy nie uważamy, że jesteśmy wystarczająco zorganizowani, uporządkowani i dobrzy.

Zamiast dążyć do idealnej równowagi, lepiej skupić się na tym, co jest dla nas ważne. Ustalmy priorytety i znajdźmy sposób na ich urzeczywistnienie. Ale najpierw rozprawmy się z mitem równowagi, który tak bardzo namieszał nam w głowach.

Życie jest nieregularne jak chmura

Mit równowagi propagują trenerzy, coachowie i psycholodzy biznesu, którzy przekonują, że dzięki drobiazgowemu planowaniu osiągniemy harmonię między karierą, rodzicielstwem, hobby i innymi sferami życia. Nic bardziej mylnego. Na większość rzeczy, które się nam zdarzają, nie mamy wpływu. Przypadki, kaprysy losu, decyzje innych ludzi są irytująco nieczułe na nasze ambicje i zamierzenia. Co z tego, że chcieliśmy zająć się dziś motywowaniem pracowników, skoro z centrali przyszło polecenie, by rzucić wszystko i opracować nową strategię marketingową grupy?

Filozof Karl Popper wprowadził rozróżnienie na zegary i chmury. Zegary to systemy uporządkowane, stabilne, można je rozłożyć na części, by sprawdzić, jak tworzą całość. Chmury są nieregularne, dynamiczne, dziwne. Z minuty na minutę zmieniają kształt, wielkość i kolor. Nie da się nad nimi zapanować.

Według popularyzatora nauki Jonaha Lehrera jedną z największych pokus współczesności jest próba udawania, że każde zjawisko, nie wyłączając naszego życia, jest zegarem. Mechanizmem o przewidywalnym działaniu, dającym się łatwo sterować. Codzienne doświadczenia temu przeczą. Życie to stan, w którym wszystko może się zdarzyć. Cechuje je przypadkowość, przygodność, niestałość. Jest niczym chmury, którym niepodobna nadać strukturę uporządkowaną i ostateczną.

Żadnego bujania w obłokach, wszystko musi chodzić jak w zegarku – czy nie tego oczekują od siebie i innych ludzie sukcesu? Dlatego nigdy nie rozstają się z wypełnionymi po brzegi kalendarzami, harmonogramami, grafikami obowiązków. Spójrzmy na menedżerów, których trudno odwieść od wyznaczania zespołom i sobie dalekosiężnych celów i snucia strategicznych wizji na kilka lat naprzód. Lubią mówić o zarządzaniu firmą, projektem, czasem, zasobami ludzkimi, budżetem, czymkolwiek. Daje to im iluzję kontrolowania wszystkich i wszystkiego. Ale badanie prof. Williama Starbucka z Uniwersytetu Oregonu nie pozostawia złudzeń: kurczowe trzymanie się planów nie poprawia organizacji pracy, bo nasze założenia, szacunki i rachuby rzadko pokrywają się z realiami.

W tzw. płynnej rzeczywistości (by użyć określenia prof. Zygmunta Baumana) podstawowym atutem jest elastyczność, umiejętność oderwania się od rutyny. Dowiedli tego m.in. naukowcy z Uniwersytetu Południowej Kalifornii, którzy badali skuteczność ekip ratunkowych w czasie katastrof naturalnych. Jak stwierdzili po tsunami na Oceanie Indyjskim pod koniec 2004 r., najskuteczniejsze okazały się ekipy ratowników, które koordynowały swoje działania na bieżąco przez telefony komórkowe. Podobnie było w Nowym Orleanie po przejściu huraganu Katrina. Wytykano wtedy lokalnym władzom i służbom mundurowym, że nie przygotowały instrukcji na wypadek kataklizmu. Tymczasem zaleceń i rozporządzeń było tak wiele, że tylko przeszkadzały w niesieniu pomocy poszkodowanym. Dostawy sprzętu dla ratowników raz po raz wstrzymywano tylko dlatego, że nie przeszły odpowiednich procedur. Przepisy, które miały ułatwiać akcję, zakłócały ją.

Innymi słowy, nasza praca wcale nie musi być doskonale zorganizowana, żeby była efektywna i satysfakcjonująca. Nie dość tego – pewna doza chaosu, niepewności i braku stabilizacji służy naszej skuteczności. Jakie inne wnioski z badań i codziennych obserwacji pozwolą nam zaakceptować, że work-life balance to ściema, a mimo to możemy działać produktywnie i mieć zadowalające życie?

Sztuka balansowania

Dr Bartłomiej Brach, antropolog organizacji, uważa, że pomocne może być odkrycie, że praca i życie nie są dwoma oddzielnymi sferami, lecz wzajemnie się przenikają. Jak podkreśla, błędem jest traktowanie kariery jako czegoś oderwanego od naszej egzystencji, pasji, poczucia spełnienia.

– Być może naszym problemem nie jest work-life balance, lecz praca, która wysysa z nas całą energię, motywację, entuzjazm. Powinniśmy ją zmienić, co nie musi polegać na złożeniu wypowiedzenia już dzisiaj. Do takiego ruchu warto się przygotować. Niemniej trwanie w miejscu lub przy obowiązkach, których nie cierpimy, w dłuższej perspektywie szkodzi naszemu zdrowiu, psychice i rozwojowi – uświadamia Bartłomiej Brach.

Nadmierne koncentrowanie się na równowadze może prowadzić do lekceważenia zasady odroczonej gratyfikacji, która polega na umiejętność odmówienia sobie korzyści teraz, żeby cieszyć się z większej nagrody później. Dotyczy to m.in. osób rozpoczynających karierę. Na stałe w zbiorowej świadomości Polaków odcisnęły się słowa prof. Marcina Matczaka na temat 16-godzinnego dnia pracy, za które znany prawnik był wielokrotnie krytykowany. Prawda jest jednak taka, że pierwsze lata po studiach często rozstrzygają o tym, czy wylądujemy w fotelu prezesa, czy utkniemy w nudnej pracy na etacie bez szansy na awans. W wielu wypadkach dzisiejsze wyrzeczenia to jutrzejszy sukces, a unikanie wysiłku jest zapowiedzią stagnacji i niezadowolenia.

Robert David Gamble, założyciel poznańskiego wydawnictwa Media Rodzina, został kiedyś zapytany przez dziennikarza, co jest dla niego ważniejsze: pieniądze czy miłość. Bez zastanowienia odpowiedział, że to, czego w danym momencie bardziej potrzebuje. Z karierą jest podobnie. Gdy rozstrzyga się sprawa naszego awansu lub podwyżki, więcej uwagi i czasu powinniśmy poświęcić pracy. Kiedy jednak małżeństwo wisi na włosku, a dziecko zaczyna się od nas odsuwać, lepiej się skupić na rodzinie. To nie znaczy, że można wtedy lekceważyć obowiązki służbowe, ale zmniejszenie zaangażowania zawodowego ma sens.

Poznaj program 5. Kongresu Komunikacji Kryzysowej, 7 grudnia 2023, Warszawa >>

Michał Gembal, dyrektor marketingu w spółce Arcus, uważa, że okresy dysharmonii zdarzają się każdemu i należy je traktować jako okazję do rozwijania swoich zdolności adaptacyjnych. Ważne jest jednak, by nie popaść w nawyk ignorowania jednych priorytetów na rzecz drugich.

– Niektórzy stwierdzają poniewczasie, że zaszliby dalej, gdyby przed trzydziestką byli pracowitsi, bardziej oddani firmie. Z drugiej strony są ludzie, którzy z powodu kariery przez lata zaniedbują rodzinę. Wierzą, że na emeryturze nadrobią zaległości, ale bardziej prawdopodobne jest to, że wtedy już nie będą mieli obok siebie nikogo. Na każdym etapie życia nasze główne zobowiązania są inne – tłumaczy przedstawiciel Arcusa.

Pogódźmy się z tym, że życie to wiele różnych sfer, które nigdy nie będą tworzyć doskonałej harmonii. Każda z nich wymaga minimalnej troski. Nie odbiegajmy od spraw osobistych lub – przeciwnie – zawodowych za daleko albo na zbyt długo. Musimy wszystkie mieć zawsze na oku i je równoważyć. Temu, co teraz jest najważniejsze, poświęćmy maksimum uwagi, a resztą zajmujmy się w miarę możliwości. To najlepszy przepis na sukces.