W katalogu sobotniej aukcji w nowojorskim Sotheby’s znalazły się wina pochodzące bezpośrednio z bordoskich piwnic Château Margaux — jak się okazało, razem kosztowały 2,8 mln USD (10,5 mln zł), czyli ponad dwukrotnie więcej, niż spodziewano się przed licytacją.

Przewidywana cena za butelkę rzadko już dostępnego rocznika 1900 wynosiła nie więcej niż 15 tys. USD (56 tys. zł), ale licytujący kolekcjonerzy ustanowili jej rynkową wartość powyżej 61 tys. USD (230 tys. zł) z premią.
Jeszcze więcej, bo 98 tys. USD (369 tys. zł), zdecydowano się natomiast przeznaczyć na wino z 2009 r., przy czym warto zwrócić uwagę, że butelka prezentowana w katalogu była rozmiaru Balthazar, co oznacza, że w rzeczywistości jest dużo większa, niż można byłoby wywnioskować ze zdjęcia, bo mieści aż 12 litrów trunku.
Pozycją, która na aukcji była najtańsza, było natomiast wino Pavillon Rouge, którego cena wyniosła 674 USD (2,5 tys. zł) za trzylitrową butelkę rozmiaru Double Magnum, określanego też jako Jeroboam. Niezależnie od gabarytów, skrzynki z winami czekały do czasu sprzedania w specjalnie przygotowanym podziemiu winnicy, które zaplanowano dopiero za tzw. czasów Mentzelopoulosa.
Chociaż nazwisko greckiego inwestora brzmi podobnie skomplikowanie co terminy, jakimi określa się pojemności butelek, warto ten długi wyraz skojarzyć z wyjątkowo udanym przedsięwzięciem.
Wina z Château Margaux sprzedawane były już właściwie w XV w., ale pomimo sporego uznania krytyków, wieloletnią produkcję pogrążył kryzys gospodarczy z początku lat 70. André Mentzelopoulos kupił podupadłą posiadłość w 1976 r. i — dzięki zaangażowaniu najlepszych ekspertów — wysokie noty przyznane zostały winnicy już za 1978 rocznik.
Dzisiejsza produkcja obywa się na ponad 260 hektarach, co zdecydowanie nie wystarcza, żeby zaspokoić popyt inwestorów ze Stanów Zjednoczonych i Azji.
Zainteresowanie za oceanem szczególnie rozbudziło przyznanie przez krytyka Roberta Parkera 100 punktów rocznikowi 1982, natomiast apetyt w Chinach urósł znacząco po tym, jak winnica otworzyła biuro w Szanghaju i zaczęła organizować degustacje dla kolekcjonerów w Hongkongu.
Rynkowa pozycja francuskiej marki nie powinna jednak dziwić, dlatego że już na długo przed kryzysem etykiety Château Margaux utożsamiane były z dobrymi lokatami, ponadto to właśnie nimi opatrzone były pierwsze w historii bordoskie wina wystawione na licytację w Christie’s. Kilkanaście lat później rekomendował je również Thomas Jefferson, który odwiedził Bordeaux, zanim jeszcze został prezydentem — jego komentarz sprowadził się jednak do tego, że winnica jest jedną z czterech o najwyższej jakości.
Chcąc zapoznać się przed inwestycją z opisem bardziej literackim, zajrzeć można do wywodów Hemingwaya, który opowiadał w jednej ze swoich wczesnych powieści, jak odebrać można wino z Château Margaux, smakując je powoli i w samotności. Zdaniem Hemingwaya, było nawet tak dobre, że wystarczyło za całe towarzystwo.