W oświadczeniu majątkowym demokratyczna kandydatka na prezydenta USA zadeklarowała, że posiada warte co najmniej 5 mln USD jednostki funduszu ETF towarzystwa Vanguard, opartego na indeksie S&P500. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to że jest to jedyny fundusz w jej posiadaniu. Czyżby amerykańska polityk była skrajną ryzykantką, wkładając wszystkie jajka do jednego koszyka? Bynajmniej.
Fundusz towarzystwa Vanguard daje jej ekspozycję na indeks skupiający akcje 500 spółek, odpowiadających za 30 proc. kapitalizacji globalnego rynku akcji. W odróżnieniu od aktywnie zarządzanych funduszy ten wybrany przez Hillary Clinton jest zarządzany biernie, co jest związane z dużo niższymi kosztami. Amerykańska polityk (oprócz produktów ubezpieczonych i dużych oszczędności na rachunku bankowym) posiada także pakiet bezpiecznych obligacji amerykańskiego skarbu, co przywodzi na myśl radę, jakiej inwestorom udzielał Warren Buffett.
„Włóżcie 10 proc. kapitału w krótkoterminowe obligacje skarbowe, a pozostałe 90 proc. w niskokosztowy fundusz oparty na indeksie S&P500, osobiście zasugerowałbym fundusz Vanguard” – pisał Warren Buffett w liście do inwestorów sprzed trzech lat.
Strategia inwestora, którą najwyraźniej przyjęła Hillary Clinton, przyniosłaby w ostatnich 10 latach stopy zwrotu sięgające średnio 7,5 proc. To możliwe także dzięki niskim opłatom, ponieważ towarzystwo Vanguard pobiera od inwestujących w fundusz ETF na indeks S&P500 prowizję sięgającą zaledwie 0,05 proc. rocznie. Niestety, taką strategię byłoby ciężko przyjąć polskim inwestorom, a to ze względu na wyjątkowo skąpą krajową ofertę podobnych instrumentów. Towarzystwo Lyxor oferuje fundusze ETF oparte na indeksach S&P500, DAX i WIG20, a Ipopema – biernie zarządzany otwarty fundusz oparty a indeksie mWIG40.
