Aby poprawić swoją szansę na lepszą pracę i szanse matrymonialne młodzi Hindusi zapisują się na bolesne zabiegi wydłużania nóg. Nikt nie sprawdza bezpieczeństwa tych zabiegów ani uprawnień tzw. lekarzy.
Bolesna technika, którą stosują obecnie w Indiach została wymyślona w latach 50. przez radzieckiego chirurga polskiego pochodzenia Gawriiła Ilizarowa i polega na zakładaniu na kończynę specjalnego systemu metalowych pierścieni zwanego aparatem Ilizarowa. Metoda została wymyślona dla osób po wypadkach lub z wrodzoną różnicą w długości kończyn – sam Ilizarow nigdy nie stosował jej wyłącznie w celach poprawienia urody pacjenta.

Na świecie nie spotkała się z aprobatą a eksperymentalnie praktykowano ją jedynie w krajach byłego ZSRR, także w Polsce. Tak prawdopodobnie przedostała się do środowiska lekarzy indyjskich, gdzie ma status eksperymentu. To wystarczyło jednak, by pojawił się na pół legalny rynek usług wydłużania nóg i zwiększania wzrostu.
- To jedna z najtrudniejszych części rynku medycyny estetycznej w tym kraju. Wydłużania nóg nikt nie uczy na uczelniach medycznych. Ludzie zaczynają to stosować na własną rękę po ledwie miesiącu praktykowania u boku lekarza-eksperymentatora - mówi w rozmowie z The Guardian Dr Amar Sarin, chirurg zajmujący się tą dziedziną.
Brytyjski „The Guardian” opisuje przykład 24-letniej Komal z miejscowości Kota w zachodnich Indiach, która ukrywała przed znajomymi całą półroczną kurację wydłużającą jej nogi o 8 cm. Jako osoba wyższa mogła starać się o lepszą pracę i z wyższej pozycji szukać kandydata na męża. Teraz na zabieg chce zapisać się jej siostra.
Wśród klientów tego typu ośrodków nie brakuje pacjentów z zagranicy, których wabią niskie ceny i renoma hinduskich lekarzy. Rynek medycznej turystyki jest w Indiach wart 3 mld USD - podaje The Guardian.
Podpis: Anna Druś