Hiszpania nie podzieli losu Irlandii

Michał Fronc
opublikowano: 2010-12-01 00:00

Trwające zawirowania na międzynarodowych rynkach finansowych spowodowane kolejną odsłoną "kryzysu zadłużenia" wydają się przesadzone. Również po zachowaniu się niektórych klas aktywów widać, że nie mamy do czynienia z awersją do ryzyka w takiej skali, jak miało to miejsce w czasie "kryzysu greckiego". Obecnie nie widać ucieczki inwestorów do bezpiecznych aktywów. Rentowność obligacji skarbowych USA i Niemiec pozostają stabilne, brak jest również zwiększonego popytu na złoto. Takie zachowanie cen tych aktywów świadczyć może o tym, że inwestorzy traktują problemy gospodarek Eurolandu jedynie jako pretekst do głębszej korekty w notowaniach eurodolara, a nie jako realne zagrożenie bankructwem, którejś z nich.

Po tym, jak problemy Irlandii zostały załagodzone poprzez przydzielenie pomocy finansowej ze strony Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego oraz plany reform strukturalnych, uwaga rynku skupiła się na Hiszpanii. Ryzyko, jakie niosłaby niewypłacalność tego kraju jest znacznie większe niż w przypadku Grecji i Irlandii. Hiszpania to bowiem piąta co do wielkości gospodarka Unii Europejskiej — potrzebowałaby w takiej sytuacji około 450 mld euro pomocy, co stanowi ponad połowę, opiewającego na kwotę 750 mld euro, unijnego programu stabilizacyjnego.

Wielkość hiszpańskiego długu publicznego w relacji do PKB na poziomie 53,2 proc. w 2009 roku przy medianie 78,2 proc. dla całej Unii Europejskiej pokazuje, że sytuacja tego kraju nie jest jeszcze kryzysowa. Wskazują na to również rentowności 10-letnich papierów skarbowych, które pomimo dynamicznego wzrostu, wynoszą około 5,6 proc. Pomoc finansowa dla Irlandii została oprocentowana według rocznej stawki 5,8 proc. Przy takim koszcie hiszpański rząd wciąż może pozyskać finansowanie taniej z rynku, poprzez emisję długu. Póki rentowności hiszpańskich obligacji nie wzrosną znacząco powyżej poziomu 5,8 proc., pomoc finansowa z UE nie będzie po prostu opłacalna.

Kondycja hiszpańskiej gospodarki nie wskazuje na zbliżające się widmo bankructwa. Wprawdzie często takie zdarzenia są wynikiem samospełniającej się przepowiedni. Jednak pozostaje liczyć na to, że tym razem globalni spekulanci okażą się rozsądniejsi i nie doprowadzą kolejnego kraju na skraj niewypłacalności poprzez grę na wzrost rentowności, tak jak to było w przypadku Grecji i Irlandii.