Dolar słabnie w oczach. Właśnie przebił ważną z punktu widzenia analizy
technicznej poziom 1,5 w stosunku do euro.
- To otwiera drogę do silnej
wyprzedaży „zielonego” i skorelowanego z tym umocnienia polskiej waluty –
przewiduje w porannym komentarzu Marcin Kiepas z X-Trade Brokers DM.
Skąd ta kolejna fala spadku wartości dolara? Przyczyniły się do tego wzrosty na rynkach azjatyckich. Być może inwestorzy reagują tez na wydarzenia z ostatnich dni. Przypomnijmy, że w weekend przedstawiciele amerykańskiego Fed zasugerowali inwestorom, że nie będą się spieszyć ze zmniejszaniem płynności na rynkach finansowych (chodzi o zaostrzanie polityki pieniężnej i wycofywanie się z programów pomocowych). Tymczasem przedstawiciele Europejskiego Banku Centralnego coraz częściej sygnalizują wycofywanie się z ilościowego rozluźniania.
Na całym tym zamieszaniu kolejne historyczne rekordy bije złoto. W środę przed południem za uncję trzeba już zapłacić 1178 USD. Powód „złotej hossy” to słabnący dolar, główna waluta transakcyjna na złocie. Ale nie tylko. Zagraniczne media donoszą, że na kolejne zakupy wybierają się Indie. Chcą ponoć kupić kolejną porcję złota (200 ton) od Międzynarodowego Funduszu Walutowego (dotychczas kupili 200 ton). Wcześniej złoto kupowała Rosja, Sri Lanka i Mauritius.
Warto zauważyć, że ostatnio złoto tak mocno drożało w latach 70-tych. Wtedy
to banki centralne (m.in. Francuzi) też na potęgę zamieniały dolary na ten
wartościowy kruszec. Ambrose Evans-Pritchard z brytyjskiego „The Telegraph”
twierdzi nawet, że "jeśli dzisiaj to zjawisko miało się powtórzyć, po tym gdy
Ben Bernanke uruchomił drukarnię dolarów, złoto powinno kosztować 6.300 USD za
uncję".