Choć znany z kontrowersyjnych interwencji w gospodarkę prezydent Wenezueli Hugo Chavez został w październiku wybrany na kolejną kadencję, główny indeks giełdy w Caracas zyskał od początku roku aż czterokrotnie. Wszystko dzięki niespotykanej hossie na akcjach zwalczanych przez ludowego przywódcę banków.

Najlepsze giełdy roku (zmiana głównego indeksu)
1. Wenezuela 298 proc.
2. Egipt 50 proc.
3. Turcja 50 proc.
4. Pakistan 49 proc.
5. Kenia 38 proc.
Najgorsze giełdy roku
1. Cypr -63 proc.
2. Ukraina -35 proc.
3. Mongolia -20 proc.
4. Kazachstan -13 proc.
5. Maroko -12 proc.
W skład pierwszej dziesiątki weszły parkiety z Estonii, Kenii i Nigerii oraz azjatyckich tygrysów gospodarczych: Laosu, Tajlandii i Filipin. O miejsce drugie i trzecie na podium zawalczą na ostatnich sesjach roku giełdy egipska, turecka i pakistańska. Wszystkie dały zarobić po około 50 proc., a różnice między stopami zwrotu nie przekraczają 1 pkt proc. GPW uplasowała się tuż za pierwszą dziesiątką zestawienia najlepszych giełd (WIG20 zyskał w euro niespełna 32 proc.). W 2012 r. można też było sporo stracić. Najwięcej na Cyprze (-63 proc.), na Ukrainie (-35 proc.) oraz w Mongolii (-20 proc.).
Największa niespodzianka rankingu to wyniki rywalizacji o pierwsze miejsce. Jeszcze w styczniu prezydent Hugo Chavez groził nacjonalizację wenezuelskich banków (trzy lata temu faktycznie odebrał największy krajowy bank hiszpańskiemu Santanderowi). Paradoksalnie — to właśnie hossa w sektorze finansowym dała Wenezueli laur najlepszego parkietu 2012 r. Jak to możliwe?
Choć brzmi to nieprawdopodobnie, interwencjonistyczna polityka Hugo Chaveza uczyniła krajowe banki najbardziej zyskownymi instytucjami finansowymi na świecie. Średnia rentowność kapitałów własnych sięgnęła w branży 53 proc. Dla porównania, bank Goldman Sachs w czasach największej świetności mógł pochwalić się rentownością sięgającą „tylko” 34 proc.
Największą część ogromnych zysków wenezuelskie banki czerpią z pożyczania państwu pieniędzy na sfinansowanie huraganowo rosnących wydatków socjalnych. Brak zaufania inwestorów międzynarodowych sprawia, że na pożyczki zagraniczne Hugo Chavez liczyć nie może. Efekt? Oprocentowanie obligacji Wenezueli należy do najwyższych na świecie. Jeszcze wyżej, przez sięgającą 18 proc. inflację, oprocentowane są kredyty konsumpcyjne. Z kolei dzięki kontrolom przepływu kapitałów oszczędzający nie mają wielu możliwości innych niż depozyt, z czego chętnie korzystają banki, oferując oprocentowanie zbliżone do zera.
- To nie wenezuelscy bankierzy są rekinami. Ich ogromne zyski to skutek polityki prowadzonej przez rząd Hugo Chaveza – komentuje Francisco Faraco, wenezuelski doradca finansowy.
Tymczasem nacjonalizacja wcale nie jest nieuchronna. Przeszkodzić w niej mogą coraz poważniejsze kłopoty zdrowotne prezydenta, który przyznał ostatnio, że jego choroba nowotworowa powróciła. W razie ustąpienia jego ewentualny następca będzie miał twardy orzech do zgryzienia, bo to właśnie finansowanie zapewniane przez sektor bankowy umożliwia prowadzenie kosztownych programów socjalnych, na które postawił Hugo Chavez.