Przedstawiciele firmy odwiedzili Rzeszów, Lublin oraz Szczecin
Niespodzianka. Firma niedawno ogłosiła rozwój we Wrocławiu, a już rozważa kolejny projekt. Na 2 tys. etatów.
Kolejna światowa marka przymierza się do otwarcia w Polsce centrum usług. I to drugiego! Tym razem chodzi o IBM, który już ma spore centrum we Wrocławiu. W grę wchodzi utworzenie od 600 do ponad 2 tys. miejsc pracy.
— IBM chce otworzyć centrum usług księgowo-finansowych oraz IT. Projekt jest na bardzo wczesnym etapie. Pod uwagę brane są m.in. Polska i Słowacja — twierdzi jedno ze źródeł "PB".
— W Polsce przedstawiciele firmy byli w Rzeszowie, Lublinie i Szczecinie — informuje kolejny rozmówca.
— Nie komentuję — ucina Bartosz Sobotka, szef biura obsługi inwestorów w Lublinie.
— Mogę jedynie potwierdzić, że rzeczywiście Rzeszów jest brany pod uwagę jako lokalizacja dla IBM. Przedstawiciele firmy byli w tym tygodniu na spotkaniu z prezydentem miasta. Za wcześnie jednak, aby mówić o szczegółach — informuje Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
Biuro prasowe w Szczecinie nie odpowiedziało na pytania "PB". Komentarza odmówiła też Katarzyna Janik, rzeczniczka IBM Polska.
Ekspertów frapuje taka decyzja IBM. Twierdzą, że ulokowanie kilku centrów w jednym kraju nie jest zgodne ze strategią koncernu. Ale tak robi np. Accenture, który "rozrzuca" centra w kilku miastach. W Polsce ma je w Warszawie i Łodzi.
Mocne plecy
Do inwestycji w centra BPO/SSC (czyli świadczące usługi dla zewnętrznych klientów lub wewnątrz korporacji) nie zachęca Ministerstwo Finansów, które regularnie nie zgadza się na udzielanie grantów na takie projekty.
— Pojawiają się bardzo niepokojące i sprzeczne sygnały od rządu. Ale jeśli część z nich okazałaby się prawdą, byłoby to zagrożeniem dla inwestycji, chociaż właśnie teraz jest szansa na ściągnięcie nad Wisłę bardziej zaawansowanych usług, jak doradztwo strategiczne — mówi Jacek Levernes, prezes Zrzeszenia Liderów Usług Biznesowych (ABSL) i szef centrum usług HP we Wrocławiu.
Branża ma mocne poparcie w resorcie gospodarki.
— Do końca swoich dni w obecnym miejscu zatrudnienia będę po stronie sektora BPO. Wspieranie inwestorów, którzy tworzą miejsca pracy, jest tańsze niż aktywizacja zawodowa czy zasiłki dla bezrobotnych. Rząd nie może sobie dziś pozwolić, by rywalizować o inwestycje tylko naturalną atrakcyjnością. Zachęty są potrzebne i będę się upierał, żeby obecny system zachęt w Polsce pozostał — deklarował Rafał Baniak, wiceminister gospodarki, podczas niedawnej konferencji ABSL.
Grant w kieszeni
Zresztą, IBM jest najlepszym przykładem, że rządowi jednak na takich inwestycjach zależy. Dwa tygodnie temu Rada Ministrów zatwierdziła program wieloletniego wsparcia nowej inwestycji koncernu w Polsce. Polega ona na rozbudowie centrum usług we Wrocławiu. Firma może zatrudnić w związku z tym projektem 1,6-3 tys. wykwalifikowanych pracowników, w tym 2850 osób z wykształceniem wyższym. Grant rządowy to 31,5 mln zł, a firma otrzymała jeszcze 85 mln zł unijnego wsparcia.
Dziś w sektorze nowoczesnych usług w Polsce pracuje 50 tys. osób, podczas gdy w całej Europie jest to 250 tys. Przedstawiciele ABSL szacują, że w sprzyjających warunkach ta liczba może się podwoić w 5-7 lat. Jeśli klimat inwestycyjny się pogorszy, w trzy lata ubędzie połowa etatów.