Coraz więcej cudzoziemców mieszkających w naszym kraju decyduje się na prowadzenie tu biznesu. Działalność gospodarczą zarejestrowało już 19 tys. takich osób. Najwięcej jest wśród nich — co nie powinno dziwić — Ukraińców. Według różnych szacunków w Polsce mieszka ich od 1,1 mln do nawet 3 mln. W ubiegłym roku wydano dla nich rekordową liczbę zezwoleń na pracę — aż 330 tys. To o 38 proc. więcej niż rok wcześniej. Dla porównania: obywatele wszystkich krajów azjatyckich w ubiegłym roku dostali w Polsce łącznie 69 tys. pozwoleń na pracę.

To prawie pięciokrotnie mniej niż Ukraińcy. Jeśli obcokrajowcy przybywający do naszego kraju za chlebem decydują się na prowadzenie firm, przeważnie są to biznesy o niskiej barierze wejścia, a więc jednoosobowe działalności gospodarcze, niewielkie firmy remontowe, transportowe lub sklepy. Ale są też śmiałkowie, którym udało się stworzyć w Polsce prężnie działające przedsiębiorstwa.
Wypełnić rynkową niszę
Dobre pomysły na biznes często biorą się z tego, że na rynku brakuje rozwiązań prostych potrzeb. Przykład: wielu cudzoziemców zza wschodniej granicy miało duży problem z przesłaniem do swojego kraju pierwszych zarobionych pieniędzy. Niektórzy wyszukiwali na dworcach PKS najbardziej godnych zaufania nieznajomych i proponowali im przewiezienie paczki do Lwowa, inni posyłali pieniądze BlaBlaCarem lub nieoficjalną przesyłką konduktorską. Takie przykłady przywołują Evgeny Chamtonau i Aliaksandr Horlach, Białorusini, którzy sami też mieli kłopot z przesłaniem pieniędzy rodzinie. Ostatecznie decydowali się na obecne w polskich miastach firmy specjalizujące się w międzynarodowych przelewach. Wspominają, że ich siedziby wyglądały jak okienka kantorów. Nie byli zadowoleni z tej formy.
— To nie były wielkie sumy, ale kiedy od tych kilkuset złotych odliczyć kwotę prowizji, kwotę za przewalutowanie i — wreszcie — kwotę potrącaną ze względu na zmieniający się kurs złotego do hrywny czy rubla, to koniec końców przesyłany „prezent” robił się naprawdę skromny. Co gorsza, nigdy do końca nie wiedziałem, jaka kwota zawędruje do mojej siostry czy babci — mówi Evgeny Chamtonau.
Poznając naocznie problem i słysząc narzekania cudzoziemców, założyli Pay- Ukraine. To platforma umożliwiająca Ukraińcom mieszkającym w Polsce i 14 innych europejskich krajach wykonywanie tanich przelewów — przede wszystkim do rodzin pozostających na Ukrainie. Ich firma pozyskała w 2019 r. finansowanie sięgające 4 mln zł. Współpracuje m.in. z Orange i PrivatBank, największym ukraińskim bankiem.
Zza Buga do Polski
Cztery lata temu trzech Ukraińców: Sergey Butko, Ross Knap i Andriy Tkachiv założyło w Krakowie firmę CallPage. Stworzyła ona system analizujący potrzeby klientów odwiedzających stronę internetową danej firmy i umożliwiający telefoniczne skontaktowanie się z nimi w mniej niż pół minuty. Rozwiązanie zachwyciło rynek. Krakowska firma uzyskała wsparcie od aniołów biznesu i funduszy AIP: SeedCapital, Startup Wise Guys i bValue. Razem z ostatnią rundą od Innovation Nest, Market One Capital i TDJ Pitango Ventures start-up zebrał już ponad 20 mln zł. Szefostwo ma śmiałe plany i zapowiada, że to dopiero początek.
— Wierzymy, że mamy potencjał, aby w ciągu najbliższych 4-5 lat zbudować firmę na poziomie LiveChata [popularne narzędzie do internetowej obsługi klientów pozwalające przedstawicielom firmy komunikować się w czasie rzeczywistym z użytkownikami odwiedzającymi ich stronę internetową — red.] — mówi Sergey Butko, współtwórca i dyrektor marketingu CallPage, która to firma obecnie wyceniana jest na 1,8 mld zł.
Ukrainiec Bogdan Tyskyy na studia do Krakowa przyjechał z Kałusza, miasta leżącego 100 km od Lwowa.
— To najbliższe miasto, w którym mogłem uzyskać dobre wykształcenie w języku angielskim — wspomina Bogdan Tyskyy.
Niestety, studia były dość drogie, więc najpierw zajął się handlem, a potem zaczął pracę w korporacjach. Dziś ma na swoim koncie już dwa start-upy: system rezerwacji stolików dla restauratorów myRest i platformę Framewhere łączącą fotografów z klientami.
Mimo przeciwności
W wielu przypadkach przedsiębiorcze osoby zza wschodniej granicy odstrasza w Polsce brak jakiejkolwiek przemyślanej polityki migracyjnej. Swoje dokładają polskie urzędy, w których rozpatrzenie sprawy przez cudzoziemców często trwa pół roku lub dłużej. Wciąż wydłuża się też czas legalizacji ich pobytu — podaje Najwyższa Izba Kontroli (NIK). W ostatnim roku wyniósł on już 204 dni — w porównaniu do 64 dni cztery lata temu.
„W żadnym z kontrolowanych urzędów wojewódzkich nie opracowano w sposób formalny odrębnych procedur obsługi cudzoziemców i nie przygotowano polityki informacyjnej, w tym zasad komunikowania się z klientami będącymi obcokrajowcami” — czytamy w raporcie NIK.
Nie odstrasza to jednak Ukraińców. Chcą przyjeżdżać do Polski i nie boją się zakładać tu firm.
— Polska jest postrzegana jako kraj spokojny, przyjazny, stabilny, sąsiedzki i bliski kulturowo. Polacy, wbrew doniesieniom o spadku sympatii, pozostają dla Ukraińców jednym z najbardziej lubianych narodów — zwraca uwagę Svitlana Krysa, konsul Ukrainy w Polsce.
— Nasi wschodni sąsiedzi szybko uczą się języka, a polska kultura nie jest dla nich niczym egzotycznym, więc łatwiej im się przystosować — dodaje Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.
Polscy przedsiębiorcy często ubolewają, że prowadzenie firm w naszym kraju to droga przez mękę. Ukraińcy, mając porównanie z warunkami panującymi w ich ojczyźnie, nie narzekają.
— Polska jest doskonałym miejscem dla firm takich jak nasza. Znalezienie talentów i pozyskanie inwestycji nie jest zbyt trudnym zadaniem. Wiele start-upów jest pod ciągłym nadzorem funduszy, Polska ma też niezwykle rozwiniętą infrastrukturę. Każda uczelnia wyższa wspiera start-upy poprzez inkubatory przedsiębiorczości i przestrzenie do wspólnej pracy. Dlatego wiele firm rozpoczęło działalność w Polsce lub się tutaj przeprowadziło — tak samo zrobiła rzesza ukraińskich programistów — zwraca uwagę Bogdan Tyskyy.
W pozytywnym tonie wypowiadają się o Polsce również założyciele PayUkraine. Jak mówią, marzyli o przyjeździe do Polski ze względu na możliwości edukacyjne, wymiany studenckie z europejskimi uniwersytetami czy możliwość znalezienia atrakcyjnej pracy. Od początku pobytu w Polsce zdziwiło ich to, że — cytując — „wszyscy tu kombinują”.
— Ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa! Polacy, tak jak Białorusini i inne wschodnie nacje, nie biorą wszystkiego za pewnik, „bo im się należy”. Ta umiejętność radzenia sobie mimo przeciwności łączy też nas, obcokrajowców, którzy decydują się na biznes w Polsce — podkreśla Evgeny Chamtonau.
Poznaj program warsztatu "Alternatywne Spółki Inwestycyjne", 14 maja 2020, Warszawa >>