Podobno jest ich około setki. Podobno, bo jeszcze nikt nie zliczył wszystkich pozwów złożonych przeciwko bankom przez kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyty hipoteczne w złotych i podważają umowy ze względu na zastrzeżenia dotyczące sposobu obliczania stawki WIBOR. Sprawy są rozsiane po całej Polsce, często skierowane do sądów w mniejszych miejscowościach, wśród pozwanych są banki spółdzielcze. Wszystko to sprawia, że na razie o pełny rachunek jest trudno. Bankowcy uważają, że w sposobie kierowania pozwów przez kancelarie reprezentujące ich klientów jest metoda.
- Taktyka polega na szukaniu wyłomu w systemie sądowym, znalezieniu sądu, który przyzna rację kredytobiorcom. Stąd pozwy w mniejszych miejscowościach, skierowane przeciwko bankom spółdzielczym, których możliwości zatrudnienia pomocy prawnej są mniejsze niż dużych banków. Jeśli gdzieś zapadnie korzystny dla pozywających wyrok, sprawę kredytów zlotowych będzie można nagłośnić – sugeruje jeden z bankowców.
Pisać do KSF czy nie pisać
Kwestia zastrzeżeń do złotowych kredytów hipotecznych jest dość świeża, bo pierwsze zapowiedzi pozwów pojawiły się kilka miesięcy temu. Początkowo informacje o szykowanych sprawach sądowych przyjmowane były z niedowierzaniem, a nawet uważane za niedorzeczne. Jednak po doświadczeniach z kredytami frankowymi w bankach zaczęły się rozlegać dzwonki alarmowe i sprawa trafiła na szczebel prezesów. W październiku w Związku Banków Polskich zaczęły się rozmowy, co zrobić z nowym ryzykiem, które widać na horyzoncie. Padła propozycja, żeby poprosić Komitet Stabilności Finansowej (KSF), by jasno powiedział, że podważanie umów kredytów złotowych nie przejdzie, bo nie ma podstaw.

Część prezesów była sceptyczna wobec pomysłu, bo listy do nadzorców sektor mógłby zebrać w tom równie opasły jak korespondencja Jana III Sobieskiego. Efekty są natomiast porównywalne ze skutkami pisania na Berdyczów. Ostatecznie jednak przeważyła opinia, że obowiązkiem branży jest wskazywanie zagrożeń zidentyfikowanych na rynku. 24 października list do szefów NBP, KNF i Ministerstwa Finansów, czyli członków KSF, został więc wysłany. Bankowcy wskazali na ogromne ryzyko dla rynku w przypadku pomyślnych dla kredytobiorców orzeczeń sądowych i wystąpili o jasne stanowisko nadzoru, że kwestionowanie stawki WIBOR jako podstawy obliczania oprocentowania hipotek złotowych jest bezpodstawne. Wezwali też nadzór do aktywnego przeciwdziałania niebezpiecznemu zjawisku.
2,484 mln
Tyle było umów kredytów hipotecznych na koniec półrocza. Z tego około 2 mln to kredyty złotowe.
508,277 mld zł
Taka była łączna wartość kredytów hipotecznych. Na kredyty złotowe przypada 400 mld zł.
Możliwość wywołania niezamierzonych efektów
Odpowiedź szefa NBP, wypowiadającego się w imieniu KSF, okazała się zgodna z przewidywaniami sceptyków. Początek listu brzmi wprawdzie zachęcająco - nadzór dziękuje za pismo i zwrócenie uwagi na „pojawiające się w dyskursie publicznym” zjawisko kwestionowania umów opartych na WIBOR. „Komitet Stabilności Finansowej podziela opinię co do ważkości tej kwestii dla sektora bankowego” - zapewnia Adam Glapiński. Dalej informuje, że zagadnienia ryzyka prawnego związanego z tym problemem były dyskutowane na posiedzeniu komitetu w czerwcu i we wrześniu. Następnie pada zagadkowe zdanie: „Ze względu na możliwość wywołania niezamierzonych efektów KSF nie podjął decyzji o zajęciu formalnego stanowiska odnoszącego się do tej sprawy i opublikowania komunikatu”. Niestety, dalsza część listu nie wyjaśnia, jakich konkretnie efektów obawia się KSF.
Prezes banku centralnego stwierdza, że „narastające zjawisko wszczynania sporów sądowych podważających ważność umów w obrocie gospodarczym, a w szczególności zobowiązań powstających w relacji bank – kredytobiorca jest procesem niepokojącym o istotnym wpływie na system finansowy”. Uspokaja jednak, że dostosowanie WIBOR do wymogów tzw. rozporządzenia BMR z grudnia 2020 r. (unijne przepisy dotyczące zmiany wskaźników referencyjnych jak WIBOR czy LIBOR) „pozwoliło na ograniczenie ryzyka prawnego dotyczącego wspomnianych umów”. Chodzi o upoważnienie spółki GPW Benchmark do administrowania WIBOR oraz przygotowania nowych wskaźników referencyjnych stóp procentowych. Obecnie trwają prace nad wskaźnikiem, który zastąpi WIBOR.
Poza kompetencjami NBP i KSF
Nie wiadomo, w jakim zakresie - zdaniem Adama Glapińskiego - dostosowanie WIBOR do wymogów BMR ograniczyło ryzyko prawne. Zdaniem bankowców takiego ryzyka po prostu nie ma - brakuje tylko jednoznacznego zapewnienia KSF. Tego braku jednak szef NBP nie zamierza uzupełnić, bo... przekracza to jego możliwości.
„Podjęcie wnioskowanych przez Państwa działań zmierzających do powstrzymania prób podważania skuteczności umów opartych na wskaźniku referencyjnym WIBOR leży poza kompetencjami zarówno KSF jak i banku centralnego”.
NBP uważa, że bankowcy przesadzają ze strachem przed pozami kredytobiorców złotowych, bo to zupełnie niszowy, niemający oparcia w prawie problem, którym zajmują się kancelarie spod szyldu no name. Bankowcy wolą jednak dmuchać na zimne. Nic dziwnego. Gdy jesienią 2015 r. przed prokuraturą krajową odbyła się demonstracja frankowiczów. Zebrało się kilkanaście osób. Wtedy nikomu się nie śniło, że siedem lat później w sądach będzie 70 tys. pozwów przeciwko bankom, a umowy kredytowe będą z automatu unieważniane.