Miarka się przebrała. Po ostatnich spadkach główny udziałowiec zacznie kupować akcje. Możliwy jest też buy-back.
Notowania grupy wyspecjalizowanej w automatyce przemysłowej spadały wczoraj po południu nawet o ponad 18 proc. i tylko nieznacznie przekraczały 5 zł.
— To ja zaczynam kupować akcje — od razu zareagował zaskoczony Wiesław Kapral, przewodniczący rady nadzorczej i główny akcjonariusz Introla.
Jego zdaniem, w spółce wszystko toczy się normalnie, ostatnio nie było żadnych istotnych komunikatów. A w przyszłości, choć nie tej najbliższej, można się co najwyżej spodziewać dobrych wieści.
— Przy tych cenach nasze akcje to bardzo dobry interes — twierdzi Wiesław Kapral.
Zapewnia, że ani on, ani jego wspólnik Józef Bodziony (razem mają 80 proc. głosów na WZA) papierów nie sprzedają i nie zamierzają sprzedawać. Tylko ci dwaj panowie wzięli zresztą udział w środowym walnym zgromadzeniu. Nie przyjechał nikt od inwestorów finansowych.
— Nikt, z kim mam kontakt, nie planuje wychodzić z firmy. Może jakiś drobny akcjonariusz musi spłacić kredyt i sprzedaje papiery, nie patrząc na kurs — rozważa szef rady.
Jeszcze w połowie czerwca, kiedy po pierwszych spadkach akcje Introla były wyceniane po 7 zł, Wiesław Kapral sugerował, że rozważy złożenie wniosku o buy-back. Wtedy nie chciał tego nazywać deklaracją.
— Musimy bardzo poważnie zastanowić się nad skupem własnych akcji. Zapytam prawników, jak to się ma do celów zapisanych w prospekcie — zapowiada Wiesław Kapral.
Introl ma sporo wolnej gotówki (około 20 mln zł). W prospekcie deklarował, że przeznaczy ją na przejęcia. Szef rady uważa jednak, że starczy i na przejęcia, i na buy-back.