Inwestor Wojtek: IKE i IKZE powinny połączyć siły

Inwestor Wojtek
opublikowano: 2025-07-22 20:00

Polskie produkty emerytalne są zbyt pogmatwane, by masowo zachęcić ludzi do inwestowania. Przypadek japońskiego NISA może służyć jako inspiracja do wprowadzenia zmian.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • Co stoi za sukcesem japońskiego odpowiednika IKE/IKZE
  • Ile aktywów zgromadziło w niecałe 1,5 roku
  • Czy pieniądze inwestorów detalicznych wspierają giełdę tokijską czy zagraniczną
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Doceńcie produkty jak PPK, IKE i IKZE – brzmiała wypowiedź jednej z prelegentek kwietniowej konferencji o pasywnym inwestowaniu zorganizowanej przez biuro maklerskie mBanku.

Zgadzam się z tym stwierdzeniem w stu procentach. Inwestowanie długoterminowe powinno być absolutnym filarem naszego rynku kapitałowego i trzeba je promować w każdy możliwy sposób. Ostatnio różnie z tym bywa, patrząc na statystyki wypłat z akcyjnych TFI czy PPK, ale to temat na osobny wpis.

Teraz chciałbym się skupić na produktach IKE/IKZE, bo chociaż sporo się o nich mówi, to liczba ich uczestników, mówiąc szczerze, nie imponuje. Na koniec 2024 r. kont tego rodzaju było około 1,6 mln (964,6 tys. IKE oraz 593,1 tys. IKZE), czyli o 13 proc. więcej niż rok wcześniej, a suma wpłat wyniosła 6,8 mld zł, czyli 2 mld zł więcej niż rok wcześniej. Na koniec roku na kontach tych zgromadzono prawie 35 mld zł, czyli o jedną czwartą więcej niż rok wcześniej.

To są niezłe statystki, ale bledną w porównaniu z rewolucją, jaką przeprowadzono w Japonii na początku 2024 r. "The Economist" podaje, że odświeżona wersja NISA (ang. Nippon Individual Savings Account) przyciągnęła aż 5 mln kont od początku 2024 r., a aktywa zgromadzone na rachunkach NISA osiągnęły wartość 59 bln jenów (1,71 bln zł), czyli prawie połowę nominalnego PKB Polski w 2024 r. (3,6 bln zł). Powiedzieć, że to bajońska suma, to nic nie powiedzieć. Przyjrzyjmy się zatem, co w Japonii zadziałało i jakie lekcje możemy z tego wyciągnąć.

Kraj kwitnących limitów

Japonia słynie z wielu rzeczy, ale w ostatnich latach coraz częściej jest przedmiotem dyskusji w kontekście gwałtownie starzejącego się społeczeństwa. Starzejącego się i realnie biedniejącego, bo wiele osób dobiegających tam wieku emerytalnego stoi w obliczu niedoboru rzędu 20 mln jenów (czyli około 580 tys. zł) potrzebnych do utrzymania dotychczasowego stylu życia po przejściu na emeryturę.

Tamtejszy rząd uznał zatem zachęcanie obywateli do długoterminowego inwestowania za priorytet. Słusznie, bo jeśli coś łączy Japończyków z Polakami oprócz tych samych kolorów flagi, to zamiłowanie do trzymania pieniędzy w skarpecie (lub pod materacem, jak kto woli). Na koniec 2023 r. gotówka i depozyty bankowe stanowiły ponad połowę aktywów gospodarstw domowych w Japonii (tak, jak w Polsce) w porównaniu z mniej niż jedną trzecią w Wielkiej Brytanii i jedną ósmą w Stanach Zjednoczonych.

Co zrobił rząd japoński, by pobudzić zachomikowany kapitał? Przede wszystkim wprowadzono wysokie limity wpłat – znacznie wyższe niż w Polsce.

Poprzez limity rozumie się kwotowe pułapy, do których wpłaty na konto inwestycyjne są całkowicie zwolnione z podatku. Japończyk jest dziś w stanie ulokować rocznie równowartość około 108 tys. zł bez podatku. Dla porównania, polski limit IKE to 23,5 tys. zł, a dla IKZE – 10,4 tys. zł. Łączna kwota objęta w Japonii zwolnieniem (czyli ile można zainwestować przez całe życie, nie płacąc podatku) może sięgnąć w przeliczeniu ponad 0,5 mln zł.

Japoński limit wpłat nie uwzględnia zysków z inwestycji czy dywidend. Jeżeli japoński emeryt zainwestował w przeliczeniu np. 450 tys. zł i udało mu się pomnożyć majątek do 600 tys. zł, czyli powyżej limitu wpłat, cały zysk leci do jego kieszeni. Płacić zaczyna tylko od nadwyżki limitu wpłat (podatek wynosi trochę ponad 20 proc.).

Co więcej, zwolnienie podatkowe w japońskim systemie NISA jest natychmiastowe i bezwarunkowe – nie trzeba czekać do emerytury, by uniknąć opodatkowania przy wypłacie. Oznacza to pełną swobodę dysponowania kapitałem zarówno w trakcie inwestowania, jak i przy ich wycofywaniu.

W Polsce ulgi podatkowe są natomiast testem cierpliwości – w przypadku IKE aby uniknąć podatku, pieniądze trzeba de facto zamrozić na dekady, aż do osiągnięcia odpowiedniego wieku (60 lat – brakuje mi dwudziestu) lub liczyć się z 10-procentowym podatkiem przy wypłacie (IKZE). Odkładający dobrze wiedzą, że IKZE przynajmniej daje ulgę od razu – sumę wpłat można odpisać od dochodu w PIT – ale na ulgę podatkową załapują się dopiero wtedy, gdy wypłacają w wieku 65 lat.

Prosty przekaz

Z IKE i IKZE wiąże się jeszcze jeden problem. Mimo wytężonego wysiłku wypromowania produktów, w który ostatnio angażuje się m.in. popularne wśród młodszych inwestorów XTB, giełdowych laików może zastanawiać jedna rzecz: dlaczego IKE i IKZE są dwoma osobnymi produktami? Nie łatwiej by było połączyć je w jedną superofertę - i przy okazji znacząco podnieść limit wpłat?

W tym tkwi sukces Japończyków – NISA to jeden program skierowany do wszystkich dorosłych. U nas za to jest dużo kombinowania. W IKZE możesz odjąć podatek, ale przy wypłacie płacisz 10 proc. W IKE można podatku uniknąć, ale – w przypadku młodych – musisz czekać trzy, a nawet cztery dekady. Gdy ktoś wpłaca, to takie niedogodności może uznać za normalne i przyjąć je z dobrodziejstwem inwentarza. Ale gdy ktoś tylko zastanawia się nad tym, jak odkładać na emeryturę, w konfrontacji z polskimi programami może pomyśleć - to za trudne i to za długo. I pewnie może wspomnieć o pieniądzach z obligacyjnej części OFE...

A w Japonii? W Japonii jest prościej, a dodatkowo rząd planuje jeszcze uruchomienie wersji platynowej programu dla osób bliskich wieku emerytalnego. Platynowe NISA miałoby umożliwić osobom powyżej 65. roku życia inwestowanie bez podatku w fundusze wypłacające miesięczne dywidendy (obecnie wykluczone z systemu), co ułatwiłoby seniorom stopniowe korzystanie z oszczędności. Zważywszy na również szybko starzejące się społeczeństwo polskie, można takie rozwiązanie rozważyć, a wręcz rozważyć należy.

Sądzę, że warto zastanowić się nad połączeniem produktów IKE i IKZE - wykorzystać zalety obu programów, wprowadzając jednolite zasady, np. roczny limit sumaryczny, możliwość odliczenia wpłat od podatku dochodowego itd.

Nic w życiu oczywiście nie jest idealne. Chociaż giełda tokijska wychodzi z ponadtrzydziestoletniego marazmu, to niestety nie jest to efekt zwiększonego zaangażowania inwestorów indywidualnych. W artykule Economista przeczytałem narzekania japońskich zarządzających, którzy wskazują, że znaczna część pieniędzy inwestowanych poprzez rachunki NISA trafia za granicę.

Szacunki sugerują, że około połowy wszystkich inwestycji kierowane jest w akcje zagraniczne, a w przypadku funduszy inwestycyjnych nawet 80-90 proc. Domyślnym wyborem dla początkujących jest zazwyczaj indeks amerykański S&P 500 lub tzw. Orukan – skrót od „All Country”, czyli prawdopodobnie fundusz ETF śledzący globalny rynek akcji.

Japończycy zatem prawie trafili w dziesiątkę - rząd rozbudził zainteresowanie giełdą u szarego obywatela, ale nie zaznaczył, że lepiej wspierać lokalne firmy niż amerykańskich gigantów AI. Wiele możemy się jednak nauczyć od Kraju Kwitnącej Wśni. Prostota przekazu, wyższe limity - to są wszystko reformy w zasięgu ręki. Pytanie, czy Ministerstwo Finansów przy narastającym deficycie będzie to w ogóle rozważać...

Inwestor Wojtek

Cześć, jestem Inwestor Wojtek, postać, za którą stoją doświadczeni dziennikarze giełdowi i analitycy PB. Chcę za 25 lat mieć w portfelu 1 mln zł. Inwestuję prawdziwe pieniądze (zacząłem od 50 tys. zł) w akcje, obligacje i inne instrumenty finansowe. Chcę edukować i promować inwestowanie na rynku kapitałowym. Jestem transparentny: z odpowiednim wyprzedzeniem napiszę, że zamierzam kupić lub sprzedać dane walory.

Skład mojego portfela i stopę zwrotu można obserwować na notowania.pb.pl/inwestor-wojtek.

Zachęcam też do zapisania się na mój newsletter>> oraz wysłuchanie podcastów>>