Kiedy kupić akcje spółki, żeby załapać się na dywidendę? Odpowiedzi na to pytanie znajdziecie w licznych internetowych poradnikach dla inwestorów - nie przejrzałem wszystkich, ale o ile możecie być pewnie, że odpowiedź będzie poprawna, o tyle samo pytanie świadczy, że nie do końca rozumiecie o co chodzi w inwestowaniu pod dywidendy.
Ale po kolei.
Maj i czerwiec, czasem też lipiec, rzadziej kolejne miesiące - to czas, kiedy rozstrzyga się sprawa podziału zysku, jaki spółki wypracowały w poprzednim roku. Cały proces zaczyna się od opublikowania przez zarząd propozycji, która brzmi mniej więcej tak: "Zarząd spólki proponuje, by XX zł z zysku za rok obrotowy 2024 podzielić w ten sposób, że kwota XY zł została wypłacona w formie dywidendy, a YZ zasiliła kapitał zapasowy". Zwyczajowo podana jest też kwota dywidendy przypadającej na akcję. Następny krok to akceptacja propozycji przez radę nadzorczą (raczej formalność) i decyzja walnego zgromadzenia. Bywa, że akcjonariusze mają odmienne zdanie i ostateczna dywidenda jest inna, ale to raczej margines. Co do zasady propozycje zarządu przechodzą większością głosów, a w uchwałach precyzowane jest, kiedy przypadną dzień dywidendy i dzień wypłaty dywidendy.
Ten pierwszy to właśnie dzień, kiedy należy mieć na rachunku akcje, by mieć prawo do wypłaty dywidendy, a drugi to dzień, kiedy pieniądze (po potrąceniu podatku) trafią na nasz rachunek.
W przypadku spółek z mojego portfela dzień dywidendy nadszedł już w przypadku jednej ze spółek - Diagnostyki. Formalnie był to 4 czerwca, ale ponieważ rozliczenie transakcji dla akcji na GPW następuje na koniec drugiego dnia roboczego po zawarciu transakcji (tzw. D+2), to w praktyce dywidendę dostaną ci, którzy mieli akcje 2 czerwca, a ci, którzy kupili je dzień później - nie.
Odjęcie prawa do dywidendy wiąże się z tym, że kurs odniesienia na kolejną sesję jest korygowany w dół o wielkość dywidendy na akcję (brutto). Na kurs na tej sesji wpływ mają jednak także inne czynniki, dlatego nie ma reguły jak cena zachowa się "dzień po". Kurs Diagnostyki spadł, na kolejnych sesjach zresztą też.
Strumień, a nie pojedynczy strzał
Akcji tegorocznego debiutanta nie kupowałem ani krótko przed, ani nie sprzedawałem tuż po dniu dywidendy, bo wbrew temu, co czasem słyszę, nie na tym polega inwestowanie pod dywidendy. Liczba mnoga jest tu ważna, bo moim zdaniem chodzi o cały strumień dochodu, na który jest szansa w ciągu kilku lat, a nie ten jeden, jedyny strzał - nawet największy, ale jednorazowy.
Z pewnością znacie przypadki spółek, które po latach posuchy rzuciły na dywidendę nie tylko zeszłoroczny zysk, ale też zyski z lat ubiegłych. Czy to znaczy, że należy na wyścigi kupowac ich akcje? Niekoniecznie, bo to raczej epizod w dywidendowej historii, a dochód w kolejnych latach z dużym prawdopodobieństwem będzie dużo niższy lub nawet w ogóle go nie otrzymam
- W przypadku spółek dywidendowych zawsze mówimy o długoterminowym inwestowaniu. Nie należy spekulować pod dywidendy z myślą o szybkim zakupie akcji, a następnie ich równie szybkiej odsprzedaży. Pamiętajmy, że dywidenda jest odcinana w całości od kursu, do tego dochodzi jeszcze podatek, czy prowizje od transakcji, co już na początku może wygenerować stratę. Oczywiście można liczyć na późniejszy wzrost notowań, ale niekoniecznie musi to nastąpić w krótkim terminie - mówi mi Filip Lubka, zarządzający funduszami akcji w Pekao TFI, którego poprosiłem o wyłożenie swojej filozofii na inwestowanie w spółki dywidendowe.
Moim zdaniem chodzi o cały strumień dochodu, na który jest szansa w ciągu kilku lat, a nie ten jeden, jedyny strzał - nawet największy, ale jednorazowy.
Jak podkreśla specjalista, zwykle są to dojrzałe biznesy, które zbudowały już silną pozycję na rynku i są liderami sektorów. Takie podmioty mogą płacic dywidendę nie tracąc pozycji konkurencyjnej, mają mocny bilans (czyli nie mają nadmiernego zadłużenia i zakumulowały spory kapitał własny) i powtarzalne przepływy pieniężne.
- Takie spółki traktujemy również jako stosunkowo bezpieczną przystań inwestycyjną. Jeżeli dochodzi do większych zawirowań bądź korekt na rynku, to potencjalny ubytek kapitału w portfelu jest mniejszy niż w przypadku firm, które nie płacą dywidend – dodaje Filip Lubka.
Historia zobowiązuje
Z jego wypowiedzi wynika, że raczej omija mniejsze spółki, które nie wypracowały jeszcze przewagi rynkowej, bo jego zdaniem potrzebują one dużo kapitału na inwestycje, a tym samym nie gwarantują pewnego strumienia dywidend. Opinia ta odnosi się jednak raczej do firm o kapitalizacji rzędu kilkudziesięciu milionów zlotych i nie należy jej rozumieć jako skupienie się li tylko na blue chipach. W WIG20 znajdziemy aż za dużo przykładów spółek o niestabilnej lub nierealizowanej polityce dywidendowej (banki, spółki energetyczne), natomiast w sWIG80, czyli portfelu spółek o małej kapitalizacji (ale nie bardzo małej) aż roi sie od firm regularnie dzielących się zyskiem, jak Śnieżka, Apator, PlayWay, Decora czy Oponeo. Każda z nich wchodzi również w skład WIGdiv, obliczanego przez GPW indeksu obejmującego spólki z WIG20, mWIG40 i sWIG80, które w ciągu ostatnich pięciu lat regularnie wypłacały dywidendę. Jest ich w sumie 34, co oznacza, że tylko co czwarta spółka ma pożądaną historię dywidendową - czyli płaci regularnie. To, czy płaci dużo, to już inna sprawa, wymagająca indywidualnego podejścia. Portfel WIGdiv to jednak dobry punkt wyjścia do selekcji spółek pod kątem dywidend, bo ich regularna wypłata świadczy nie tylko o odbrych finansach, ale też o trzymaniu się pewnego zobowiązania wobec akcjonariuszy (nie oszukujmy się, czasem chodzi głównie o większościowego).
- Najlepiej sprawdza się strategia inwestycyjna oparta na zakupie akcji spółek, które od dłuższego czasu systematycznie poprawiają kondycję finansową, a następnie cyklicznie wypłacają dywidendy. Choć trzeba też zwracać uwagę na podmioty, które po okresie pewnych perturbacji i zawieszenia wypłat wracają później do strategii premiowania akcjonariuszy. Tu bowiem można liczyć na stosunkowo wysokie stopy zwrotu – mówi Sobiesław Kozłowksi, ekspert ds. analizy portfelowej w Noble Securities.
Wydaje mi się, że tego typu spółką jest Enea, której akcje mam w portfelu. Po wielu latach zarząd spółki zarekomendował wypłatę dywidendy i choć jej wysokość nie rzuca na kolana (0,5 zł na akcję), to kurs zareagował dużą zwyżką, bo jak mówił w rozmowie z PB Paweł Puchalski, analityk z Santander BM, z punktu widzenia dużych inwestorów ważny jest już sam fakt, że spółka dzieli się zyskiem i jest potencjalnie stabilnym płatnikiem.
Takie zmiany w podejściu do dywidend są często punktem zwrotnym w notowaniach, by wspomnieć, jak zmieniło się podejście inwestorów do Orange Polska po powrocie po pięciu latach do wypłaty dywidend czy niedawny krach na akcjach Kogeneracji, kiedy oczekiwania na dywidendę okazały się złudne.
- Notowania spółek dywidendowych są bardzo wrażliwe na zmiany polityki dywidendowej – potwierdza Piotr Friebe, zarządzający funduszami w TFI Allianz Polska.
Pamiętacie, jak po wybuchu pandemii KNF zaleciła, by ubezpieczyciele i banki wstrzymały się z wypłatą dywidend? Kurs PZU spadł do najniższego poziomu w historii, bo była to pierwsza w historii spółki pauza w dzieleniu się zyskiem - na dodatek wówczas nie było wiadomo, jak długo potrwa. Kiedy jednak w kolejnym roku ubezpieczyciel wrócił na dobre tory, nadrobił zaległości wypłacają dywidendę wzmocnioną zyskami zatrzymanymi. Kurs zareagował zwyżką o 10 proc. w trakcie zaledwie jednej sesji, a od tego czasu spólka rokrocznie dzieli się zyskiem.
Uzasadnione oczekiwania
Inwestowanie z myślą o dywidendzie nie zawsze oznacza, że do portfela trafi spółka, która kiedykolwiek podzieliła się zyskiem. Z analizy fundamentów (osiągnięcia przez zyski określonej skali, zdrowego bilansu i przepływów pieniężnych) wynikać może, że taka dywidenda jest tuż, tuż, albo spółka finalizuje projekt, który powinien być przełomowy dla jej wyników. Pamiętam, jak jeden z zarządzających funduszem akcji spółek dywidendowych (tak zresztą formalnie nazywał się ten fundusz) tłumaczył obecność sporego pakietu akcji CD Projektu, spółki, która przed 2020 r. nieregularnie i raczej skromnie nagradzała akcjonariuszy. Czekała ją jednak premiera "Cyberpunka", która miała przynieść wielomiliardowe zyski, a więc potencjalnie także wysokie dywidendy. Skończyło się, jak się skończyło, niemniej oczekiwania na udział w zyskach były jak najbardziej uzasadnione.
W moim portelu nie ma spółki o takim profilu. Większość to podmioty, które napisały już historię dywidendową i raczej częściej niż rzadziej dzieliły się zyskiem z akcjonariuszami. Nie zawsze zresztą w formie dywidendy, jak Quercus, który od kilku lat dokonuje skupu akcji własnych. Jak wynika z moich obliczeń, z tegorocznych dywidend powinienm otrzymać 930 zł brutto, co po potrąceniu podatku (mógłbym go uniknąć, gdyby inwestował przez IKE lub IKZE) oznacza 750 zł dochodu i około 3,4-procentową stopę dywidendy netto. Mogłoby być więcej, ale nie doczekałem się na razie jasnej deklaracji, czy i kiedy Echo Investment przekaże akcjonariuszom to, co zarząd chce odłożyć w funduszu dywidendowym. Spodziewam się, że po zapowiadanej sprzedaży aktywów pod koniec roku spółka wypłaci zaliczkę na poczet przyszłorocznej dywidendy.
spółka | dywidenda na akcję za 2024 r. | stopa dywidendy (w proc.) |
Diagnostyka | 3,31 | 2,7 |
Apator | 0,60* | 3,2 |
Echo | 0 | 0 |
Enea | 0,5 | 4,0 |
Atrem | 1,69 | 14,8 |
Quercus | 0** | 0 |
Murapol | 1,97* | 4,6 |
Cześć, jestem Inwestor Wojtek, postać, za którą stoją doświadczeni dziennikarze giełdowi i analitycy PB. Chcę za 25 lat mieć w portfelu 1 mln zł. Inwestuję prawdziwe pieniądze (zacząłem od 50 tys. zł) w akcje, obligacje i inne instrumenty finansowe. Chcę edukować i promować inwestowanie na rynku kapitałowym. Jestem transparentny: z odpowiednim wyprzedzeniem napiszę, że zamierzam kupić lub sprzedać dane walory.
Skład mojego portfela i stopę zwrotu można obserwować na notowania.pb.pl/inwestor-wojtek.
Zachęcam też do zapisania się na mój newsletter>> oraz wysłuchanie podcastów>>