Inwestorom nie spodobały się założenia ekspansji LPP

Marek MuszyńskiMarek Muszyński
opublikowano: 2025-04-03 17:16

Podwyższone koszty i spadająca rentowność spowodowały, że akcje LPP mocno taniały po publikacji wyników za IV kwartał. Analitycy przekonują, że strategia jest dobra, ale pewne rzeczy mogą niepokoić.

Z tego artykułu dowiesz się:

  • które elementy planu ekspansji mogły nie spodobać się inwestorom,
  • kiedy spółka oczekuje efektów planu rozwoju Sinsay,
  • jak mogą się na LPP odbić cła i dekoniunktura.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

LPP w IV kwartale roku obrotowego 2024/25 osiągnęło 448 mln zł zysku netto, podczas gdy analitycy oczekiwali 516 mln zł. W rezultacie od rana cena akcji spółki nurkowały – na otwarciu czwartkowej sesji spadek sięgnął 6 proc., a w kolejnych godzin przekroczył 9 proc.

- Wyniki okazały się trochę gorsze od oczekiwań rynku, a to głównie za sprawą wyniku netto, który obciążyły podwyższone koszty finansowe. Natomiast przychody czy wynik EBITDA były zgodne z oczekiwaniami. Wygląda na to, że rynek się czegoś przestraszył. Wskaźnik kosztów do sprzedaży wyniósł 40,9 proc., więc był trochę podwyższony, ale różnica jest niewielka. Moim zdaniem, nie było aż takich różnic, żeby wywołać tak silną reakcję – mówi Tomasz Sokołowski, analityk Santander BM.

- Wyniki są trochę niższe od oczekiwań, więc można się spodziewać takiego zachowania rynku. Koszty są podwyższone, co częściowo wynika z przyszłego rozwoju, ale nie powinno dziwić, że niepokoi to inwestorów. Wcześniej spółka planowała w tym roku 26 mld zł przychodów, teraz jest 25-26 mld zł. W czasie czwartkowej sesji cały rynek był słaby, więc to dodatkowo wspomogło negatywną reakcję na kursie – mówi Sylwia Jaśkiewicz, analityczka DM BOŚ.

Zysk operacyjny odzieżowego potentata wyniósł 662 mln zł, podczas gdy oczekiwano 693 mln zł, natomiast wynik EBITDA wzrósł do 1,13 mld zł, podczas gdy konsens wyniósł 1,15 mld zł. Przychody grupy w IV kwartale wyniosły 5,67 mld zł, czyli poniżej oczekiwań rynkowych sięgających 5,81 mld zł. LPP szacuje, że jednorazowe koszty logistyki spowodowane przyśpieszeniem rozwoju wyniosły w 2024 r. ok. 160 mln zł.

- Wyniki za IV kwartał z jednej strony pokazują wzrost kosztów SG&A [kosztów sprzedaży, ogólnych i administracyjnych - red.] o 27 proc. a z drugiej przychody rosną o 17 proc. i 21 proc. porównywalnie. Dodatkowo prognoza zakładała, że udział kosztów SG&A w przychodach wyniesie 40 proc., natomiast wyszło prawie 41 proc. w ubiegłym roku – mówi Sylwia Jaśkiewicz.

Ruszyła intensywna ekspansja

Spółka szerzej poinformowała o szczegółach rozwoju sieci sklepów Sinsay, których zamierza w tym roku otworzyć 1,5 tys., z czego 500 w pierwszej połowie. Docelowo do 2027 r. ma być ich 6,5 tys., choć LPP nie zamierza na tym skończyć, gdyż szacuje, że na rynkach, na których działa, jest potencjał na 10 tys. takich sklepów.

- Zakładamy, że za trzy lata firma będzie dwa razy większa – zarówno pod względem liczby sklepów, jak i przychodów. Sinsay jest odpowiedzią na potrzeby konsumentów po pandemii, gdy konsumenci zdali sobie sprawę, że nie muszą jeździć na zakupy do dużych miast, tylko mogą to zrobić w retail parkach lub poprzez zakupy online. Co więcej, podwyższona inflacja sprawiła, że szukają niskich cen. A Sinsay dostarcza super jakość w niskiej cenie – mówi Marek Piechocki, prezes LPP.

Kluczowa w tym kontekście jest sprzedaż wielokanałowa – jak podaje spółka, klienci, którzy kupują zarówno stacjonarnie, jak i online wydają pięć razy więcej niż pozostali. A zwiększenie sieci sklepów pozwoli także na utrzymanie wzrostu sprzedaży online w tempie 30 proc.

- Mnie ta strategia przekonuje i sądzę, że spółka jest w stanie ją zrealizować. Na razie jednak mamy czasowo niespójne z przychodami sklepów, które dopiero zostaną otwarte czy przychodami z online, koszty logistyki i koszty ogólne. A trzeba też wziąć pod uwagę, że sklepy nie od razu osiągają docelową rentowność. Intuicyjnie zatem rentowność w kolejnych okresach powinna rosnąć, tymczasem spółka prognozuje, że będzie niższa. To też wpływa na rynek – mówi Sylwia Jaśkiewicz.

Spółka prognozuje, że koszty SG&A spadną do 41-42 proc. w 2027 r., jednak marża brutto ma wynieść 51-52 proc., podczas gdy w zeszłym roku było to 55 proc.

- Przyjęliśmy konserwatywne podejście do marży. Udział Sinsaya w przychodach będzie rósł, co może wpłynąć na jej wysokość. W ostatnim czasie udało się nam ją poprawić, bo przenieśliśmy uwagę z rynków wschodnich na południowe. W kolejnych okresach nie zakładamy jednak, że będziemy w stanie przerzucić wszystkie wzrosty kosztów na klientów – mówi Marcin Bójko, wiceprezes LPP do spraw finansowych.

- Spółka opublikowała oczekiwania co do poziomu sprzedaży na najbliższy rok i one są zgodne z moimi prognozami. Pojawiły się także prognozy na lata 2026 i 2027, które co do poziomu marż są zgodne z moimi oczekiwaniami, ale za to LPP spodziewa się o 10 pkt proc. wyższego wzrostu sprzedaży, co by oznaczało w mojej ocenie znacznie wyższe zyski w tym okresie. To pokazuje, że spółka zakłada o wiele ambitniejszy poziom wzrostów powierzchni sprzedaży niż rynek. Teoretycznie może zatem inwestorzy obawiają się tego szybkiego rozwoju w warunkach, gdy są nakładane cła i rośnie niepewność co do sytuacji gospodarczej – Tomasz Sokołowski.

Cła i dekoniunktura niestraszne

Spółka ma już zabezpieczone 1,2 tys. lokalizacji pod sklepy, a - jak pokazują jej dane - rentowność placówki przekracza 30 proc. niezależnie od wielkości sklepu czy wielkości miasta, w którym się znajduje. Dlatego przedstawiciele LPP uważają, że ekspansja do małych miast ma sens. Co więcej, wynik EBITDA nowej placówki już po dwóch kwartałach jest bliski poziomu dojrzałego sklepu, a inwestycja zwraca się średnio w 15 miesięcy.

- Pochodną tego przyśpieszonego rozwoju są słabsze przepływy pieniężne. Pojawiło się więcej zapasów, co jest związane z tym, że spółka od tego kwartału otwiera dwa razy więcej sklepów niż dotychczas, więc musi mieć towar w magazynach pod te otwarcia. Deklarowanym przez spółkę celem jest minimum 35-procentowy wzrost sprzedaży i podwojenie liczby sklepów Sinsay. To w mojej ocenie może wydawać się zbyt ambitne w sytuacji, gdy rynek obawia się recesji w USA – mówi Tomasz Sokołowski.

Sama spółka nie obawia się jednak ceł nakładanych przez USA – zarząd uważa wręcz, że to ułatwi negocjacje z dostawcami w Chinach. W razie problemów proces rozwoju można także dość szybko zatrzymać – od decyzji do otwarcia sklepu mija bowiem tylko sześć miesięcy.

- Ludzie w małych miejscowościach są zmuszeni do kupowania pewnych rzeczy, które my chcemy im zaoferować. Cenowo jesteśmy w stanie konkurować z platformami chińskimi. Myślę, że nawet ewentualna dekoniunktura może wspierać sprzedaż. Mamy pełną świadomość, że musimy się rozwijać rentownie i nie będziemy tego poświęcać dla rozwoju – mówi Marek Piechocki.