Sytuacja w Iraku nadal będzie mocno wpływała na rynki akcji. Nadal giną ludzie po obu stronach frontu, a przebieg wojny jest trudny do prognozowania. Irakijczycy nie witają wojsk koalicji z kwiatami. To klęska wywiadów, które karmiły przywódców opowieściami o tym, jak zostanie przyjęta inwazja. Wydaje się, że Irakijczycy nie chcą „wyzwalania” spod władzy Saddama Husajna, a skoro tak, wojna z reżimem może zamienić się w wojnę z narodem. Jeśli dalszy przebieg kampanii to potwierdzi, pojawią się następne problemy, bo zniknie moralny powód ataku. Jedynym ratunkiem dla tandemu Bush- -Blair jest szybkie zdobycie Bagdadu. Na razie na to się nie zanosi, ale jeśli sytuacja zmieni się, indeksy zaczną mocno wzrastać.
W USA były również inne impulsy, które pogłębiły w poniedziałek spadek. Taniały akcje linii lotniczych, które poniosą duże straty z powodu tej wojny. Ludzie niechętnie będą latali samolotami, a ruch turystyczny też znacznie się zmniejszy. Spółki sektora półprzewodników traciły po tym, jak analityk Sanford C. Bernstein napisał w swoim raporcie, że prognozy zysku sektora są zbyt optymistyczne. Nie łudźmy się jednak — istotna była tak naprawdę tylko geopolityka. Spadki indeksów były bardzo duże, ale jest też dobra informacja dla byków: wolumen był mały, co w analizie technicznej oznacza, że mieliśmy do czynienia z mocną, ale jednak tylko korektą techniczną wzrostów. Po prostu niezwykłe wykupienie oscylatorów musiało wywołać duże spadki.
Wczoraj już w nocy trwało osłabienie dolara i rosła cena ropy naftowej. Niewątpliwie informacja telewizji CBS o tym, że wojska irackie w Bagdadzie mają polecenie użycia broni chemicznej, jeśli atakujący zbliżą się do miasta, też nastrojów nie poprawiała. Oczywiście nie wiadomo, czy to prawda, ale brzmi prawdopodobnie, bo Irakijczycy z pewnością będą się bronić wszelkimi dostępnymi środkami. Przypominam, że USA zapowiedziały, że w takim przypadku mogą odpowiedzieć uderzeniem nuklearnym. Nic dziwnego, że indeksy w Eurolandzie na początku sesji nadal mocno spadały, ale po informacjach o postępach na froncie inwestorzy uspokoili się, a indeksy zaczęły wzrastać.
Dzisiaj na rynek trafią dane makro z USA i Niemiec, ale w dalszym ciągu uważam, że dobre dane zostaną przyjęte pozytywnie, a złe zlekceważone. Ważna będzie sytuacja na froncie irackim w momencie publikowania danych. To wzmocni lub osłabi reakcje. O 10.00 w Niemczech zostanie opublikowany przez instytut Ifo indeks klimatu w biznesie w marcu (prognozowany jest wzrost z 88,9 do 89,6 pkt). O 14.30 dowiemy się, jakie w lutym były zamówienia na dobra trwałego użytku w USA (prognoza: minus 1,5 proc.). O 16.00 będziemy szukali potwierdzenia tezy, że na rynku nieruchomości w USA może kończyć się hossa — zostanie opublikowany raport o ilości sprzedanych nowych domów w lutym (prognoza: wzrost o 1,4 proc.). W czasie sesji komunikat o wynikach swojego posiedzenia opulikuje Rada Polityki Pieniężnej. Nie przypuszczam, żeby rada obniżyła stopy. Gdyby nawet, rynek nie będzie reagował.
Już w poniedziałek nasz rynek zachowywał się znakomicie. Zagraniczne rynki miały więcej pola do korekty, ale nasze problemy polityczne mogły i u nas wywołać większe spadki. Tyle tylko, że nie zgadzało się to wcale z obrazem poprzednich sesji, kiedy było aż za dużo podaży. Wczorajsza sesja pokazała, że rynek nadal jest w fazie konsolidacji, a różnice zdań są bardzo duże. Niepokoi mnie tylko wskaźnik koniunktury rynku kapitałowego, pokazujący oczekiwania co do zamknięcia tygodnia: 52 proc. analityków jest w obozie byków, a tylko 13 proc. w obozie niedźwiedzi. Niedźwiedzi jest tak niezwykle mało, że aż się prosi o spadki. Jednak to tylko ostrzeżenie i dopóki rynek jest mocny, nie należy wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Szczególnie, że sytuacja techniczna indeksów jest nadal prowzrostowa.